The more you know, the more likely you are to succeed.
16 sierpnia
Viktor dokończył czytać list Aleksandra i odłożył go na biurko. Program wyłapał jego trzy główne cele:
1. Wydobyć jak najwięcej informacji z byłego
pracownika wroga, świadka zjawisk nadnaturalnych.
2. Odtworzyć jak najdokładniejszy plan biura Relow.
3. Znaleźć dodatkowe słabe punkty wroga (jeśli ów
takie posiada).
Łatwizna. Był w stanie wyrobić się w jeden dzień. Ale bez pośpiechu. Mógł
to zrobić następnego dnia. Nie ważne jak poważna była sytuacja, nadal musiał
dbać o swoją korporację. Od dłuższego czasu nie robił tego bezpośrednio.
Nigdy nie przepadał za spotkaniami, ale teraz część niego tęskniła za
onieśmielaniem samą swoją obecnością pracowników.
Dotarł na piętro budynku, na którym zwykle odbywały się
spotkania. Gdy jego podwładni zdali sobie sprawę z jego wejścia od razu poczuli
strach. Tylko jedna sylwetka nadal stała prosto. Młody chłopak odwrócił się i
pomachał do szefa ręką.
- Panie Sokołow! – zawołał i podszedł.
- Witaj Thomas, w jakim stanie trzyma się firma? – ten
zapytał.
- Postępowałem zgodnie z pana instrukcjami, a więc wszystko
jest tak wspaniale jak zwykle – asystent odpowiedział. – A poza tym: skąd ta
nagła nieobecność? Wiem, że nigdy nie chodzi szef na urlopy, nawet kilkudniowe.
- Jeśli znasz mnie tak dobrze, to wiesz też, że wszystko co
robię ma jakiś powód. Więc nie podważaj moich decyzji – Viktor chłodno odparł.
- Zrozumiano – Thomas wiedział kiedy nie naciskać.
Spotkanie przebiegło jak zawsze. Wszyscy wyszli, a Thomas i
Viktor zostali sami. Viktor spojrzał na twarz Thomasa, która wyrażała
zmartwienie.
- O co chodzi? – zapytał wprost.
- Jakiś czas temu odpowiadałem na emaile do pana, gdy jeden
przyciągnął moją uwagę... – zaczął asystent. – Mówił o zemście i planu
zamordowania pańskiej osoby. Stwierdziłem, że powinien szef o tym wiedzieć.
Viktor nie przejął się. Wiele osób chciało go martwego. A
fakt, że nadawca nie miał odwagi zagrozić mu wprost i zrobił to elektronicznie,
wskazywał na to, że nie zrobi tego w przyszłości. A nawet jeśli to po prostu
się go pozbędzie.
- Nie jest to powód do objaw – uspokoił go Sokołow. – To tylko anonimowe pogróżki.
Szukanie Edwarda Soren nie zajęło długo. Mimo, że wiele
ludzi uznaje, że widziało zjawiska nadprzyrodzone, tylko kilku z nich pracowało
wcześniej w branży informatycznej. Programiści są uznawani za ludzi twardo
stąpających po ziemi.
Blue Space Mental Hospital znajdowało się stosunkowo daleko
od centrum miasta, co było to zrozumiałe, jako że właściciele Relow nie
chcieliby kogoś kto zna ich sekrety w pobliżu. Viktor zaparkował przed pomalowanym
na biało budynkiem. Nie wyróżniał się on niczym od innych szpitali
psychiatrycznych. Wokoło wejścia było posadzonych kilka niskich drzew i
krzaków, a jednak nie zmniejszało to ani trochę ponurości tego miejsca. Wszedł
do środka i podszedł do recepcjonistki.
- Gdzie znajduje się Edward Soren – zażądał bez ogródek
informacji.
- Trzecie piętro, czwarte drzwi od lewej – odpowiedziała
recepcjonistka, zahipnotyzowana przez dwudziestolatka.
Wnętrze psychiatryka wyglądało tak samo zniechęcająco jak jego
zewnętrzy wygląd. Długie korytarze o zielonych ścianach i równo rozłożonymi
drzwiami. Przy niektórych stały krzesła, na których czekali bliscy umysłowo
chorych. Długie lampy przy suficie dawały słabe żółtawe światło. Wszedł do
starej windy, która zaprowadziła go na trzecie piętro. Opiekuni pacjentów na
początku byli zdziwieni jego obecnością, ale po chwili jeden z nich wyjął z
kieszeni klucze do pokoju numer 132 i podał je przybyszowi. Ten skierował się
do danej sali i otworzył ją.
Środek pokoju znacznie różnił się od reszty szpitala. Pomalowane
na biało ściany odwracały uwagę od oślepiającego światła z wbudowanych w sufit
żarówek. Pokój nie miał okien ani mebli, tylko łóżko, na którym siedział
pacjent. Zauważył obecność Viktora, ale nie zareagował. Wyglądał jakby właśnie
został pokonany. Sokołow stanął przed mężczyzną. Podczas tej rozmowy nie
zamierzał używać hipnozy, ponieważ osoby wykończone mentalnie dawały więcej
informacji, gdy nie manipulowało się ich myślami.
- Witam – zaczął spokojnie.
- Czego chcesz? – Edward nawet nie podniósł wzroku. – Czy
jesteś tu by wmówić mi, że to co widziałem nie było prawdziwe?
- Nie – zaprzeczył. – Ja panu wierzę. I chcę posłuchać
więcej o tym co pana spotkało.
Soren wreszcie
spojrzał na dwudziestolatka. Był zdziwiony, bo po raz pierwszy ktoś mówił mu, że
nie jest szalony. Postanowił podzielić się swoją historią.
- Dwudziesty trzeci czerwca. Dopiero co zacząłem pracować w
Relow. Miałem więc kilka pytań, ale nie wiedziałem u kogo szukać odpowiedzi.
Błądziłem po biurowcu przez wiele godzin, a nie wiedziałem nawet ile ma pięter.
Najwyżej gdzie jechała winda, czyli na sześćdziesiątym trzecim piętrze,
znalazłem drzwi. By je otworzyć trzeba było zeskanować tęczówkę oka, ale były
niedomknięte, więc wszedłem. Znalazłem się na klatce schodowej, której schody
prowadziły na piętro, o którego istnieniu nie miałem nawet pojęcia. Niczym nie
przypominało reszty budynku. Wystrój przypominał mi wystroje z filmów, których
bałem się kiedy byłem dzieckiem. Nie mogłem się oprzeć by podejść bliżej. Wtedy
usłyszałem kroki i zobaczyłem zbliżający się cień. Zostałem zauważony. Nigdy
nie zapomnę tego, co stało się potem. Dwie postacie. Jedna panowała nad ziemią.
Części podłogi, sufitu i ścian leciały w moją stronę. Nie wiem jak. Druga z
nich była źródłem światła, które całkowicie mnie oszołomiło. Pobiegłem w stronę drzwi,
ale kawałek betonu zranił mnie w nogę – mówiąc to pokazał trzynastocentymetrową
bliznę na łydce. – Najgorsze było jednak to, że gdy wreszcie uciekłem nikt mi
nie uwierzył. Powiedzieli, że postradałem zmysły i wysłali mnie tutaj.
Android zapisywał informacje. Sześćdziesiąte trzecie piętro,
klatka schodowa, drzwi otwierane skanem tęczówki.
- Czy mógłby pan dokładniej opisać to sześćdziesiąte czwarte
piętro? – zapytał.
- Postaram się – odpowiedział mężczyzna. – Drzwi z których
wyszedłem znajdowały się w rogu pomieszczenia, więc zdecydowanie nie było to
główne wejście. Na ścianach wisiały dziwne portrety, a na środku stała wielka
rzeźba jakiejś postaci. Można było iść dalej w głąb piętra dwoma korytarzami po
obu stronach sali. Były też schody prowadzące na górę. Nie pamiętam nic więcej.
- Dostarczył mi pan wystarczająco informacji – zapewnił go
Viktor. – Kiedy wszystko się wyjaśni, moi podwładni powinni pana stąd odebrać.
Oczy Edwarda napełniły się nadzieją. Sokołow odwrócił się i
wyszedł z pokoju, pozostawiając mężczyznę z mieszanymi uczuciami.
Następnym krokiem było uzyskanie planu biura Relow. By to zrobić potrzebował dostać się do samego budynku. Oczywiście nie na sześćdziesiąte czwarte piętro. Nie był na to w ogóle przygotowany. Wystarczyło dostać się do jednego z komputerów firmy. I nawet wiedział czyj.
Morley
Perel nadal nie była pewna co stało się kilka dni temu. Pamiętała, że spędziła
miło czas, ale nie była w stanie przypomnieć sobie żadnej konkretnej rozmowy z
mężczyzną z którym się spotkała. Długo nad tym myślała, ale w końcu się
poddała. Tego dnia Jake odezwał się znowu. Napisał, żeby spotkała go w
pobliskim parku. Postanowiła pójść.
Plan Viktora polegał na podszywaniu się za pracowniczkę
Relow. Potrzebował zatem upewnić się, że będzie ona siedziała w domu bez nikogo,
kto by o tym wiedział. Wszyscy musieli myśleć, że to ją widzą w biurze. Ona
sama naiwnie przyszła na spotkanie i padła ofiarą jego hipnozy.
Dzięki iluzji nikt nie podejrzewał niczego, gdy Viktor
wchodził do budynku. Wiedział, gdzie znajduje się gabinet Morley, dzięki
urządzeniu które wstrzyknął jej na ich „randce”. Po drodze był witany przez
innych pracowników. W pewnym momencie podeszła do niego kobieta (która zdawała
się być asystentką Morley) i zaczęła go zasypywać nowościami w życiu firmy.
- Pani Perel, wykupiłam 10 razy więcej bilbordów jak pani
kazała i podniosło to zakup naszych programów o 17%. Tracimy jednak klientów z
bogatszej klasy, ponieważ nie chcą być widziani z takimi samymi systemami
operacyjnymi, co przeciętni ludzie. Proponuję wprowadzenie podziału pomiędzy
pakiety dla wyższych stref a zwykłych...
- Przepraszam, ale jestem bardzo zajęta. To będzie musiało
poczekać – przerwał jej. Dzięki manipulacji swoimi strunami głosowymi, brzmiał
dokładnie jak kobieta, za którą się podawał.
Wyminął zdziwioną asystentkę i pokierował się do pokoju
przeznaczonego dla kierowniczki marketingu. Zamknął za sobą drzwi i usiadł przy
komputerze. Oczywiście nie było tam żadnych informacji o sprzedażach danych.
Gdyby to było takie łatwe, nie byłoby potrzeba pomocy Aleksandra. Ale znajdował
się tam plan budynku. Viktor przegrał go na swój dysk. Dowiedział się też, że
główne zasilanie znajduje się pod budynkiem. Mogłoby to posłużyć jako
odwrócenie uwagi. Już miał wstać, gdy w oko wpadł mu jeden z folderów pod nazwą
„Straceni”. „Straceni?” To brzmiało podejrzanie. Po otwarciu pokazała mu się
cała lista nazwisk. Wszyscy mieli dwie wspólne cechy: mieli kontakt z Relow
oraz zniknęli w nieznany sposób. Wiele nazwisk znał. Znajdowały się tam imiona
wielu biznesmenów z Worldwide Expo. Od dawna nic o nich nie słyszano. Wszedł w
jeden z plików. „Orson Carte”. Jego firma transportowa miała kontrakt z Relow. „14
sierpnia. Firma Cartego miała przewozić sprzęt naszej korporacji, ale po
pierwszym zleceniu kontrakt został zerwany. Orson znikł, tak jak kilkunastu
jego pracowników, którzy byli przy przewozie towaru.” W tym miejscu zapisane
były linki do plików o wspomnianych pracownikach. „Sama firma ogłosiła nagłe
bankructwo (mimo, że przez ostatnie dwa lata nie miała żadnych problemów
finansowych) i zniknęła z rynku.”
Ze wzglądu na ilość informacji, które Perel zebrała, Sokołow
przebył w budynku dwa razy więcej czasu niż planował. Wychodząc zadał sobie
pytanie: czemu Morley stworzyła ten folder? Nie wiedziała co się z tymi ludźmi
stało. Musiała działać ze swojej własnej inicjatywy. Ale to nie było istotne.
Teraz najważniejsze było przesłanie Aleksandrowi wiadomości z wszystkim czego
się dowiedział.
<Aleksander?>
[1488 słów - wszystkie punkty do inteligencji]