Autor zdjęcia: Jake Gyllenhaal [na zdjęciu]
Login: morrigan#2772 [discord] Ceresowa [hw/dg]
"Never been a perfect soul, but I will not apologize"
Imię i nazwisko: Przedstawił mi się jako Percival Rowe. Z tym swoim okropnie słodkim uśmiechem. Ale nie, przecież tutaj nie jest znany pod tym imieniem. Może przy mnie się pomylił albo myślał, że go rozpoznam, jak się tak przedstawi; że od razu za nim pójdę? [odchrząknięcie, w nagraniu odzywa się inny głos] "Detektyw śledczy Samatha Cooper. Osobnik znany w Wielkiej Brytanii jako Gideon Frasier został powiązany z dokumentami podpisanymi następującymi imionami: Percival Rowe w Ameryce, Daniel Harbour w Szwajcarii, Arthur Galahad w Monako i Jonathan Bennet w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Brak informacji na temat autentyzmu jakiegokolwiek z tych imion."
Pseudonim: [głos poszkodowanej] Pani wymieniła jego wszystkie inne nazwiska, chyba to się liczy, jako pseudonim, co? Ale mi kazał na siebie mówić Percival, ostrzegał, że nie toleruje skrótów. Jak- [niezrozumiałe] to groził mi, że złamie mi palec. Znaczy, że będzie mi kazał. Ale tego nie zrobił. Zapamiętałam. Boże, ale Eloise... [odzywa się głos detektyw Cooper] "Wspomniałaś, że Percival Rowe to według ciebie ta sama osoba, którą media nazywają Dogder. Co o tym słyszałaś?" [odzywa się głos przesłuchiwanej] Szczerze mówiąc, nie za dużo. Oni też. Trafne przezwisko, co? Omija wszystkie wiadomości, niby jest i ktoś tam wie o jego istnieniu, ale tak naprawdę działa incognito i nikt nie wie, kim jest. Zresztą wciąż nie wiadomo, czy Dodger to na pewno on, prawda? Ale myślę, że tak. Choć mógł to wszystko ustawić, bo cwaniak z niego jest. No, mówiłam, nazwa pasuje.
Pochodzenie: Z tym jego akcentem musi być stąd, prawda? Czysty Brytyjczyk. Strzelam, że pochodzi gdzieś z Yorkshire. Próbował przy mnie udawać Amerykański akcent. Brzmiałoby przekonująco, gdyby nie to, że w tym samym czasie pił bawarkę.
Gatunek: Chyba jest człowiekiem. Prawda? Ale z tą jego "mocą"... Nie, nie może być człowiekiem. To niemożliwe. Może demon? Mutant? Coś złego. Normalny człowiek nie mógłby robić tego, co on. Błagam, powiedzcie mi, że to nienormalne, że to nie ja. Musi być inny, to nie moja wina, to nie moja wina...[szloch]
Płeć: Dla mnie mężczyzna. Dla wszystkich innych chyba też. Ale mnie nie dotknął, nie ważył się, więc nie wiem tak naprawdę. Twarz i głos mówi mężczyzna. Tyle wystarcza, co?
Orientacja: Trudno mi powiedzieć. Mówiłam - mnie ani innych, którzy mu byli potrzebni przy akcji na Sparkhill, nie dotykał, więc nie jestem pewna. Ale flirtuje ze wszystkimi, więc może panseksualny?
Praca: No, to chyba wiecie. Percival Rowe jest biznesmenem, ma swoją firmę. Scylla zajmuje się produkcją samochodów elektronicznych i tych z tym silnikiem wodorowym, czy coś. Podobno oni pierwsi zrobili patent na samojeżdżące auta, ale Tesla szybko ściągnęła pomysł. Był na to zły, mówił nam. Kieruje też Rowe Inc., kancelarią prawniczą. Nie mówił, skąd żadna z tych firm się wzięła, jeżeli chce pani o to zapytać. On to mógłby dostać i całe SpaceX, gdyby chciał. Ale Scylla chyba mu wystarcza. Pieniędzy mu nie braknie. Ale jak z tymi innymi nazwiskami, które pani podała, to ja nie wiem.
Data urodzenia: Szesnasty lipca. Trzy dni przed Sparkhill. Dał nam wolną wolę, chyba w podzięce, czy coś takiego. Harry prawie zadzwonił na policję, ale Percival kazał mu zeskoczyć z balkonu, na którym wykręcał numer, gdy się dowiedział. Cud, że Harry wyszedł z tego tylko ze złamaną nogą i ręką. Mówiłam mu, żeby dał spokój, mówiłam, ale on był uparty... [szloch] Po tamtym wybryku nie puszczał nas ze smyczy aż do Sparkhill. Pewnie trzymałby dłużej, gdyby nie komplikacje.
Wiek: Nie powiedział mi wprost. Ale on mało rzeczy mówi wprost. Oprócz rozkazów. Powiedziałabym, że około trzydziestu. [odzywa się głos detektyw Cooper] "Zielona karta Percivala Rowe'a podaje rok urodzenia jako 2037, Wikipedia określa rok 2038, prawo jazdy ukazuje rok 2036. Dokumenty o innych nazwiskach podają daty w podobnym zakresie."
Cechy zewnętrzne: Gdyby nie ten jego obrzydliwy charakter, wcale nie byłby aż tak zły. Może mieć coś ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, na pewno nie mniej. Nie wygląda jak jakiś atleta albo kulturysta, co to, to nie. Ale jakieś tam mięśnie ma, wysportowany jest. Wąska talia, spore dłonie, ramiona nie jakoś bardzo szerokie, ale nieco szersze niż biodra. Wagę ma odpowiednią do wzrostu i sylwetki, nie wiem, nie znam się na tym aż tak dobrze.
Brązowe, może orzechowe włosy, krócej ścięte po bokach i z tyłu, z odrobinę dłuższą grzywką, zaczesaną na prawo. Dość krótka broda, nie na tyle krótka, by mogła być nazwana kilkudniowym zarostem, ale też nie jest to pełna broda, tylko taki o, krótki zarost.
Oczy. Oczy ma niebieskie, mocno niebieskie. Taki mają bardzo zimny kolor, ale wciąż niebieski. Trochę jak takie blade niebo, odrobina szarości, ale błękit. Wydają się jeszcze bardziej niebieskie, jak się patrzy na jego twarz ogółem, z tymi jego ciemnymi włosami i ciemnym zarostem. I ma pieprzyk na lewej kości policzkowej. Wąskie usta. Rzadko kiedy te jego ciemne brwi są rozluźnione. Nie rumieni się, ale za to blednie, jak coś nie idzie po jego myśli. No, to chyba tyle z twarzy.
Ubiera się dość... poważnie? Nie wiem, jak to nazwać. W każdym razie nosi koszule, chyba nie widziałam go w t-shircie. Spodnie też takie bardziej wyjściowe, chociaż dżinsy też mu się zdarzają. Często do tego marynarka. Nie zawsze czarna, nie ma problemu z kolorami. Chociaż koszule z reguły są białe albo w stonowanych odcieniach. Krawaty i muszki nosi rzadziej, najczęściej to po prostu garnitur z jasną koszulą. Czasem i kamizelką. Buty nosi wygodniejsze, oprócz lakierków ma też trampki i inne takie, ale ja tam nie wiem, nie przyglądałam się jego garderobie zbytnio.
Z cech charakterystycznych, to ma tę cienką bliznę przecinającą palce lewej ręki, jakby ktoś go ciachnął czymś ostrym dawno temu, bo jest całkowicie zagojona. Nie mówił, skąd jest. Ma też tatuaż na prawym uchem, przynajmniej tak mi się wydaje. Coś na kształt litery X, ale nie wiem, nie wpatrywałam się w niego. Chciałam przeżyć, wie pani.
Kostium: Przy Sparkhill nie miał żadnego, domyślam się, że teraz też nie ma. On nie działa własną ręką przy tych sytuacjach, tylko je nadzoruje. Czeka, aż inni zrobią wszystko za niego. Nie lubi komiksowych superbohaterów i złoczyńców, uważa ich za żarty. Lubi garnitury, ale to inna sprawa. Poza tym Percivala, Dodgera, czy jak go chce pani nazwać, nie widać, o nim tylko słychać. A ludzie z reguły i tak nie wierzą. Chcą twarzy, prawda? Coś, co można wcisnąć do tabloidów. A nie cichego szeptu i jego przerażonych słuchaczy.
Sława: Tak jak mówiłam, bardziej znany jest jako Percival Rowe, biznesmen, filantrop, przedsiębiorca, niż jakiś... złoczyńca. Podobno daje milion rocznie na sadzenie drzew i funduje wybitnie utalentowanym dzieciom z biednych rodzin studia. No to znany jest głównie z tego. Też z tego, że jest założycielem i prezesem Scylli, a jego kancelaria prawnicza ma frakcje chyba na całym świecie. Pojawia się na różnych galach, jeśli go zaproszą i tak dalej. Generalnie, jeżeli powiesz „Percival Rowe”, to ludzie wiedzą, o kogo chodzi. Chyba że mieszkają pod kamieniem.
No tak, trochę też było słychać o tym tajemniczym Dodgerze w wiadomościach, u nas i za oceanem też. Ostatnio więcej, tak słyszałam. Widocznie znudziło mu się życie bogatego człowieka biznesu. No, ale nikt nie łączy tych dwóch osób razem, a jak już to robi, to wszyscy uważają go za świra. Pani pewnie też tak myśli o mnie. [śmiech, po niecałej minucie przeradza się w szloch]
Osiągnięcia: [głos detektyw Cooper] "Percival Rowe w wieku dwudziestu jeden lat skończył studia w London School of Economics. Tego samego roku przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i założył Rowe Inc. Firma zyskała sławę i po dwóch latach Percival Rowe założył Scyllę. Do innych dokumentowanych nazwisk przypisane są renomowane kancelarie prawnicze, Gideon Frasier jest również właścicielem pól golfowych na wschód od Sheffield, Summer Springs. Co do osobnika nazywanego przez media Dodgerem...
Znane są dwa napady na bank - w Sparkhill, Birmingham i niecały trymestr temu w San Francisco; jeden incydent z trzygwiazdkową według przewodnika Michelin restauracją w Chicago, gdzie w jednej chwili wszyscy goście opuścili lokal, nie potrafiąc powiedzieć dlaczego, a jeden z kucharzy tego samego wieczoru popełnił samobójstwo. Oprócz tego sytuacja w mediach nazywana Trójkątem Channel Islands, kiedy to prywatny superyacht nagle zboczył z kursu na Panamę, by popłynąć na Bora Bora (gdzie tego samego wieczoru został wynajęty jeden z nadwodnych bungalowów przez kogoś, kogo obsługa zaczęła nazywać Złotoustym) a następie ruszyć na otwarte morze. Odmrożeni członkowie załogi znalezieni po pięciu dniach przy Półwyspie Czukockim nie byli w stanie powiedzieć, czemu zmienili kurs i jakim cudem wszystkie alkohole zniknęły z baru, chociaż nikt nie wypił ani kropli."
[głos przesłuchiwanej] Ja mogę najwięcej opowiedzieć o Sparkhill. I chyba tylko o tym. Zebrał kilka osób pracujących w banku, zabrał nas do siebie i przez kilka dni planował, jak zabrać pieniądze. Udało mu się. Kazał nam zebrać się w budynku obok, odebrał pieniądze przez pośrednika. Tylko że wszystko szło odrobinę za wolno i ktoś z zewnątrz powiadomił policję. Pośrednik zdążył uciec z pieniędzmi, ale policja złapała nas, czyli tych, którzy działali przy banku. Byliśmy o kilka sekund, może setnych za wolno. Gdyby nie to, pewnie wciąż byłabym przy nim. Wszyscy bylibyśmy.
Moce: To jest coś, czemu nie możesz się oprzeć. Jego rozkaz jest czymś, czego po prostu nie możesz zignorować. Może być to mała rzecz, na przykład "Chodź ze mną". Może być większa. Jak mówiłam, Harry'emu kazał skoczyć z balkonu. Eloise raz nazwała go Percy. Pamiętam to. Przerwał jedzenie, popatrzył się jej prosto w oczy. Całkowita cisza w restauracji. Wynajął wtedy całe Simpsons, jako kolację przed tryumfalnym napadem. W każdym razie Eloise chyba zapytała się go, jak mu smakuje.Zawsze była przy nim taka kulturalna... On nie odrywając od niej wzroku, powolnym głosem powiedział : "Eloise, złam sobie trzy palce dominującej ręki."
[po ok. pięciu minutach ciszy odzywa się głos detektyw Cooper] "Zrobiła to? Jak długo działa jego moc? Na jaką odległość?" [głos poszkodowanej] Tak, złamała te palce. Jej krzyk wciąż mam w pamięci. Ja- [niezrozumiałe] Wydaje mi się, że jego rozkazy wytrzymują całą dobę. Jak zrobisz coś wcześniej, to oczywiście jesteś wolny. Ale jeśli na przykład będzie ci kazał pójść pieszo na drugi koniec świata, to zanim to zrobisz, miną dwadzieścia cztery godziny, prawda? Wtedy tylko czujesz lekki pociąg do zrobienia tego, co ci kazał, ale nie jesteś zmuszony.
Odległość... Z tego, co pamiętam, to szukał jakiegoś wyspecjalizowanego naukowca, co by mógł mu promień jego mocy powiększyć, bo, cytuję "Pięćdziesiąt kilometrów to o wiele za mało, do jasnej cholery." Czyli pięćdziesiąt kilometrów. Ile to, coś ponad 30 mil? Jak się odsuniesz od niego na taką odległość w czasie jego rozkazu, będzie podobnie, jak z tymi godzinami. Ale z reguły jak on czegoś chce, to trzyma wszystkich blisko. Nie za blisko, żeby go rozpoznali i w ogóle, ale na tyle blisko, żeby wszystko działało. No i powtarza rozkazy co kilka godzin, jeśli to coś długotrwałego i ważnego.
Podobno, jeśli zadzwoni do ciebie przez telefon, nawet jak będziesz oddalony nawet i o tysiąc kilometrów, to jego rozkazy działają. Tylko wtedy musi mieć wciąż kontakt głosowy z tą osobą. Bo jak jego głos ucichnie, połączenie się przerwie, to rozkaz traci moc. Chodzi o ten problem odległości chyba. Bo jak ktoś jest w zasięgu tych pięćdziesięciu kilometrów, to nie musi z nim rozmawiać, wystarczy, że on zadzwoni i rozkaże. I wtedy działa dobę. [niesłyszalne] Nie, smsy i maile od niego tak nie działają.
No i to musi być wyraźny rozkaz. Nie „chciałabyś, czy możesz”, tylko tryb rozkazujący, „wpuścisz mnie, zrobisz to, zrobisz tamto” i tak dalej.
Z reguły nie ma problemu z oddzielaniem zwykłej rozmowy od rozkazów, przypadkiem zdarzyło mu się ze dwa razy rozkazać coś niecelowo. Od razu cofnął i zaczął przepraszać. Prawie, jakby miał sumienie i duszę. Prawie.
Zawsze jak wyda polecenie, to każe tej osobie o sobie zapomnieć. Nie wiem, jak to działa, ale ludzie faktycznie zapominają, jakby zniknął, jakby wymył im fragment dnia z głowy, wyciął kawałek kartki, wymazał ołówek. W najlepszym dla nas a najgorszym dla niego wypadku mogą powiedzieć, że ktoś kazał im coś zrobić, ale kto? Nie wiedzą, twarz jest rozmazana, nierozpoznawalna. Z nami pewnie też chciał tak zrobić, tylko wszystko się posypało.
Umiejętności:
Inteligencja: 530
Siła: 350
Panowanie nad mocami: 675
Zwinność: 275
Szybkość: 295
Umiejętności fizyczne: Nie jest jakiś bardzo wybitny z czegokolwiek, z tego, co wiem. Owszem, podczas trzymania nas zdarzało mu się biegać na bieżni, robił to codziennie rano i teraz pewnie też to robi. Potrafi coś tam podnieść (widziałam, jak sam ciągnie trzy walizki przez apartament dzień przed Sparkhill, pewnie był gotowy zniknąć. W końcu i tak zniknął, nie?). Wspominał, że w dzieciństwie trenował szermierkę i że trzyma stary floret nad kominkiem. Więc lepiej uważać z bronią białą. Coś też mówił o jeździe konnej i łażeniu na protesty, gdzie się bił z policją. Takie bogate dzieciaki to mają wszystko. Pewnie też grał w dzieciństwie w polo i krykieta. [niezrozumiałe] -więc wytrzymałość ma najlepszą, tak strzelam. Na ścianach w apartamencie wisiały ze dwa zdjęcia, które wyglądały jak zrobione na wypadzie narciarskim do Alp, czy gdzie tacy bogacze latają. Coś tam ze sportem ma związanego, nic wielkiego, ale coś. W każdym razie potrafi cię dogonić i przycisnąć do ściany, jak tego potrzeba.
Nie wiem, czy można to nazwać umiejętnością fizyczną, ale oprócz tego, że zna kilka języków na mniej więcej dobrym poziomie (oprócz angielskiego słyszałam, jak rozmawia po hiszpańsku, francusku, niemiecku i rosyjsku też (migać też potrafi. Podobno przynajmniej), oprócz tego zdążył pochwalić się chyba ze trzy razy, że spokojnie mógłby z kimś pogadać w polari, ale to bardziej slang niż język, więc nie wiem czy się liczy), to jeszcze umie udawać tysiąc różnych akcentów i robi to naprawdę dobrze. Nie wiem, po co mu to, chyba, tylko żeby zdezorientować kolejną osobę, której coś powie. Przepraszam, rozkaże.
Charakter: Nie wiem, czy mi pani uwierzy, ale nie nazwałabym go stuprocentowo złym. Głupio to brzmi po tym, co powiedziałam. Wciąż uważam, że jest dupkiem, ale nie jest jakimś... arcyprzestępcą czy coś.
Mam po prostu wrażenie, że jest zagubiony. Ustawia wszystko pod siebie, stawia swoje potrzeby na pierwszym miejscu. Ale to chyba oczywiste, co? Jakby ktoś miał moc układania wszystkiego pod siebie, to by to robił.
Wszystko związane z Percivalem ma swoją cenę. Nie ma w naturze działania z dobroci serca. Oko za oko, ząb za ząb. Choć nie, z nim to jest tak – oko, oko, ząb, ząb, wszystko idzie do niego. No i ma tendencję do mszczenia się za nawet najmniejszą niekorzyść, przypadkową czy nie. Jak z tym kiwi i kucharzem.
Ma niezwykle krótką cierpliwość. Nie wiem, jak to działa, że nawet jedno źle zaakcentowane słowo może obrócić jego samopoczucie o sto osiemdziesiąt stopni. Tak, jest bardzo humorzasty. I trudno mu opanować te wszystkie emocje, szybko wpada z jednej emocji w drugą. W dodatku widać to po jego mimice, ciele. Jak się cieszy, to cały się szczerzy, ma taki podskok w kroku, a jak się wścieknie to jak nie rzuci czymś o ścianę... No, najgorzej jest chyba właśnie ze złością, bo agresywny potrafi zrobić się bardzo szybko. Traci cierpliwość w tempie ekspresowym i od razu można zobaczyć po jego twarzy, jak ktoś działa mu na nerwy. Ewidentnie nie lubi, jak coś nie idzie po jego myśli. Ale to śmieszna sprawa, bo na tych wszystkich wywiadach i wykładach jest taki opanowany... Może to jakaś sztuka poskromienia temperamentu czy coś.
Chyba nigdy nie spotkałam aż tak impulsywnej osoby. Mało kiedy podejmuje decyzje, nad którymi się zastanawia. Z reguły wszystko z nim leci jak z karabinu. Daje ponieść się emocjom, nie myśląc o konsekwencjach, nie zastanawia się i podejmuje decyzje nagle. Domyślam się, że dla niego konsekwencje nie istnieją. No, ale jakby bardziej obmyślił Sparkhill, to by mu się udało. Dobrze dla nas, co?
Uwielbia mieć kontrolę, chyba nawet ośmielę się powiedzieć, że tego potrzebuje. Jakby nigdy niczego nie kontrolował wcześniej. Wszystko ma mieć pod ręką, ustawione pod niego. Taki paranoik, jakby o tym pomyśleć. Oczywiście w mediach to z niego jest oaza spokoju.
Charyzmy ma chyba za pięćdziesięciu. Jak nie jest tym paranoikiem, którego ukrywa przed ludźmi, to wszyscy jedzą mu z ręki. Do tego bajerant. Wie co powiedzieć i kiedy. Manipulator do granic, zrobi wszystko, żeby stanęli po jego stronie. Ale co ja mogę mówić, sama tak właśnie wpadłam w jego sidła. [śmiech]
Trochę jest, jakby to powiedzieć... oddalony od rzeczywistości? Śmieszą go rzeczy, które powinny przerażać, trochę jakby nie odczuwał odpowiednich emocji. Jakby nie miał takiej moralności jak wszyscy, jakby brakło mu empatii. Zaraz, czy to nie są przypadkiem cechy socjopaty? Coś o tym czytałam. Ale mam wrażenie, że czuje poczucie winy. Tylko po prostu bardzo rzadko i mało tego poczucia winy czuje, jak na ilość, którą powinien czuć po tych wszystkich rzeczach, które zrobił.
Kłamie. Dość często. Domyślam się, że jak chce dostać coś od kogoś, to rzuca samymi kłamstwami. W końcu nie bez powodu ma kilkanaście aliasów, co? Kłamanie też nie idzie mu źle. Samo przekonywanie osoby do jego strony konfliktu przychodzi mu łatwo i gładko, z tego, co słyszałam od innych osób ze Sparkhill. Trzeba ważyć każde jego słowo, bo trudno odróżnić prawdę od fałszu. [niezrozumiałe] –więc opryskliwy oczywiście jest z tym swoim sarkazmem, ale potrafi kulturalnie odpowiedzieć, jak mu na tym zależy. No i oczywiście, że pójdzie po trupach do celu. Uparty jest, musi stawić na swoim, ale to ma chyba związek też z tym że ma potrzebę kontrolowania każdej sytuacji.
Ma swój punkt widzenia, którego trzyma się, jak tonący deski. Możesz próbować wbić mu do głowy inną opinię, cokolwiek, on jedynie pokręci głową, pewnie wyśmieje. To jego opinia i nic jej nie zmieni. Poza tym, po co mu poglądy innych, skoro w ciągu kilku sekund można namówić ich na swój własny?
Uważa się za odpowiednią osobę do dzielenia winy. Tak, myśli, że jest o wiele lepszy, niż jest. Narcyz z niego. Jakby to on był katem i tym, co oddzielał dobrych od złych. Mówiłam o tych protestach, nie? Wspominał, że z chęcią kazał się powiesić jakimś radykalnym nacjonalistom czy coś. Nie wierzę, że to mówię, ale... To by znaczyło, że nie jest zły do kości i ja myślę, że gdyby ktoś go dobrze pokierował, to on nie byłby ani trochę zły. Po prostu chyba zboczył z odpowiedniej drogi...
Historia: [głos detektyw Cooper] "Biografia Percivala Rowe'a została porównana z życiorysem Gideona Frasiera i zostały zauważone zbieżności. Oboje urodzili się w Wielkiej Brytanii, kolejno w Londynie i Sheffield. Tam również ukończyli naukę na poziomie magisterskim, w tym Rowe w London School of Economics na kierunku management i ekonomia, a Frasier na Uniwersytecie Oksfordzkim na kierunku prawo cywilne.
Wikipedia podaje, że Percival Rowe udał się po otrzymaniu dyplomu do Stanów Zjednoczonych i tam założył kancelarię Rowe Inc, uprzednio otrzymując magistrat z prawa na Uniwersytecie Kalifornijskim.
Gdy miał dwadzieścia trzy lata, był świadkiem i członkiem wypadku samochodowego, w którym zmarli jego rodzice. Informacje podane przez koronera mówią jednak, że wszyscy pasażerowie Mercedesa nie przeżyli wypadku. Mimo to, po pół roku Percival Rowe wyszedł ze szpitala i kontynuował pracę, jakby nic się nie stało. Rodzina podała informację, że przed wypadkiem Rowe miał brązowe oczy, które prawdopodobnie wskutek silnego uderzenia straciły kolor."
[głos przesłuchiwanej] Nic nam o tym wypadku nie wspominał. Ktoś tam wiedział, bo czytali Wikipedię czy coś, ale on nic nie mówił. Nie miał też problemu z jazdą samochodem. Jakby tamto go nie ruszyło. Może zapomniał? Dziwne, wydawałoby się, że taki wypadek odbiłby piętno na kimś. A on, jakby nic się nie stało. Jakby rodzice nie umarli, ale nie też, żeby się zachowywał, jakby żyli. Po prostu jakby nigdy ich nie było, jakby nigdy nie istnieli.
[odchrząknięcie, głos detektyw Cooper] "Rok później została założona Scylla, która zyskała światową sławę w przeciągu półtora roku. Percival Rowe zamieszkał w Los Angeles, gdzie również mieszczą się główne siedziby jego firm. Prowadzi wykłady na uniwersytetach, na które jest zapraszany, samotnie zajmuje się kierowaniem Scylli i jest jednym z tych nazwisk, które znają wszyscy."
[głos przesłuchiwanej] Strzelam, że nie miał dobrego dzieciństwa. Żaden ze mnie psycholog, ale skoro tak bardzo otacza się pieniędzmi i bogactwem, to coś musiało być nie tak. Może jego rodzina była uboga albo rodzice go bili. Niby wszędzie piszą, że dorastał w bogactwie, w końcu miał niezwykle bogatych rodziców, nie? Ale coś jest nie tak. To by tłumaczyło, czemu on sam ma takie zapędy, burzliwy temperament, jak to pani chce nazwać.
Rodzina: [głos detektyw Cooper] „Matka, Genevieve Sutton-Rowe, znana chirurg plastyczna, wielokrotnie nagradzana i polecana przez znane nazwiska. Prowadziła prywatną klinikę w Londynie przed tragiczną śmiercią w wypadku samochodowym. Arthur Rowe, reżyser odznaczony OBE, znany z kontrowersyjnych filmów (Oscarowy «Spritz» i nagrodzony trzema Złotymi Globami «Piąty Sierpnia») oraz pięciu małżeństw. Zginął w tym samym wypadku, co jego żona.
Dane rodziny Gideona Frasiera nie są jawne, znane są tylko ich imiona - Adam i Laura.
Koroner prowadzący śledztwo w sprawie wypadku Rowe’ów (M. J. Slater) dotąd jest pewien, że Percival Rowe również nie przeżył kolizji.” [głos przesłuchiwanej] Był pewien, chciała pani powiedzieć. Zmarł rok temu, czytałam o tym. Przedawkowanie środków nasennych czy coś. W każdym razie teraz już nikt nie wie, kto powinien być martwy a kto żywy.
Relacje: [głos detektyw Cooper] „Tabloidy donoszą, że Percival Rowe jest ostatnio często widywany w towarzystwie Felicity Taylor-Jones (31) i Rogera Thompsona (27). Dodatkowo dołącza do nich również czasami Ophelia Jones (33), menedżer PR Scylli.” [głos przesłuchiwanej] Nam wspominał o jakimś Gordonie i kimś, kogo nazywał Mikey. Ale może to ta sama osoba?
Zauroczenie: A kto wie, co w jego pokręconej głowie siedzi.
Partner/ka: Z tego, co wiem, to nikogo nie ma. Wtedy nie miał, a domyślam się, że trudno mu znaleźć kogoś, kto by go na długo zainteresował. No i musi uważać na te swoje rozkazy. Nie to, żebym mu współczuła, o nie.
Miejsce zamieszkania: [głos detektyw Cooper] „Z nazwiskiem Rowe powiązana jest działka na wzgórzach Beverly Hills, na której znajduje się
nowoczesna willa z basenem. Oprócz tego posiada nieruchomości w Nowym Jorku, Londynie, Sheffield i Dubaju.” [głos przesłuchiwanej] Nas trzymał w ogromnym apartamencie pod Birmingham, ale chyba było na nazwisko Frasier, bo tak nawet mówił na niego szofer. Tak, tam miał szofera.
Pojazd: Oczywiście, że ma samochód swojej firmy. Taka granatowa
Scylla, kabriolet z wysuwanym dachem. W środku trochę wygląda bardziej jak jacuzzi z tymi światłami niż jak samochód.
Fundusze: To, że dużo zarabia to chyba za mało powiedziane. Spokojnie może mieć kilka milionów pod ręką. Może i więcej. W końcu daje ze dwa na cele dobroczynne co roku, przynajmniej tak mówią, prawda? W każdym razie i Scylla i ta jego kancelaria na pewno daje mu masę kasy, tyle że bez problemu mógłby posiadać prywatny jet. Pewnie taki ma. No i nawet gdyby mu pieniędzy brakowało, zawsze może kazać komuś przynieść mu więcej. Jak z nami przy Sparkhill...
Pupil:
Pewnie wciąż ją ma ze sobą. Traktował ją jak jakiegoś pieska czy innego futrzaka, a nie... węża. Ma jakiś metr, na imię Persefona i jest pytonem królewskim. Lubił paradować z nią na ramieniu.
Czytałam kiedyś, że pytony z natury są nieśmiałe. Persefona to inna bajka, bez problemu Rowe mógł robić z nią wszystko, od tego, że sunęła po jego ramieniu, gdy omawiał sprawy biznesowe do tego, że przesiadywał z nią na trawie w ogródku albo leżała mu na kolanach, gdy oglądał wieczorem jakiś film czy wiadomości. Dziwnie mocno do niego przywiązana jak na gada. Może to wina tych jego mocy?
Traktował ją jak oczko w głowie. Pewnie wciąż traktuje.
Inne informacje:
□ Pali jak tylko złapie go większy stres albo straci kontrolę nad gniewem. Często drżą mu przy tym ręce.
□ Ma mocną głowę, przynajmniej tym się chwalił. Ale staje się bardzo gadatliwy po którymś, może bardziej -nastym, drinku. No, bo ewidentnie pije za dużo.
□ Mówił, że trzyma rewolwer pod łóżkiem. Tak w razie czego. Chociaż wiele razy dumnie oznajmiał, jak to jest przeciwko temu, żeby każdy Amerykanin miał dostęp do broni.
□ Cierpi na bezsenność. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo całymi nocami tylko się pałętał po apartamencie. Raz nawet wstałam, chciałam zobaczyć, co robi. Łykał jakieś tabletki, popijał czymś, co wyglądało jak whiskey. Ręce wtedy mu się trzęsły. Możliwe, że też przez to zbyt dużo pije. Żeby zmusić się do snu. Czy coś.
□ Chyba ma jakiegoś kręćka na temat mitologii Greckiej. No bo czemu jego firma nazywa się Scylla, ma węża imieniem Persefona, no i zdarza mu się rzucać w rozmowie porównania do tych mitów, czy postaci?
□ Ma alergię na kiwi i nie potrafi wypić gorzkiej kawy, tym bardziej takiej bez mleka. Wiem, bo dostało się za to kucharzowi, którego trzymał wtedy w apartamencie. Stracił ucho.
Zdjęcia dodatkowe: