20 sierpnia 2020

Od Aleksandra cd. Viktora

Final proof that Morozova has a heart

I stand amid the roar
Of a surf-tormented shore,
And I hold within my hand
Grains of the golden sand-
How few!


18 sierpnia, 16:10

- Teraz masz na imię Asaim. Pochodzisz z wioski za morzem. Twój ojciec trudnił się rybołówstwem, a ja byłam tamtejszą szwaczką. Zapamiętałeś?
- Tak, mamo. Dlaczego nie możemy się zatrzymać tam na dłużej? Chociaż na miesiąc!
- Dobrze to rozumiesz, już ci to tłumaczyłam.
- ...ale oni są griszami, tak jak my. Jedyna różnica polega na tym, że...
- Synu - mordercze spojrzenie wysokiej postaci, która przystanęła, żeby się do niego odwrócić, miało zakończyć wszelką dyskusję.
   I skończyło. Problem polegał na tym, że trzynastoletni chłopiec tak czy siak zamierzał złamać wiele obietnic...
  Pamiętał, jak wtedy wydawało mu się, iż przechytrzy Baghrę. Tamtejsze dzieci były tym, czego potrzebował. Przecież tak szybko się dogadali. Tak łatwo szło im żartowanie. Uwielbiał spędzać z nimi czas. Nawet ich zdrada nie złamała tego dziecięcego serca. Przez wiele kolejnych lat żył w przekonaniu, iż po prostu byli nieodpowiedni. Na pewno znajdzie się ktoś, kto go w końcu zrozumie, nie będąc jednym z nich. To nie było przecież aż tak trudne, tym bardziej, że z łatwością mogli się bronić przed zabójcami griszów, a takich oni wszyscy potrzebowali.
- Carat to dla ciebie wymówka, przecież cały czas pociągasz za sznurki, jakby to były twoje marne, śmiertelne kukiełki.
- Potrzebuje ich, żeby mieć wpływy oraz zapewniony spokój...
    Lekceważący śmiech matki doprowadził do tego, że zwinął dłonie w pięści, a ciemność w komnacie zgęstniała.
- Tyle lat nauki na marne - skomentowała jedynie, po czym z szelestem długiej, granatowej sukni, zaczęła wychodzić.
    Zanim nacisnęła złotą klamkę, zawahała się:
- Pod tym względem przypominasz mi ojca... To chyba dlatego nadal cię chronię.
  Wątpił w to, żeby go kochała tak, jak faktycznie człowiek byłby w stanie. Oboje byli takimi samymi socjopatami.
  Przed jego najsłynniejszą zbrodnią popełniła samobójstwo, uznając swoje największe dzieło za niekompletne w taki sposób, którego nie da się już naprawić.
- Twoja ambicja zniszczyła to, co w tobie kreowałam od samego początku.
  Nie miała zamiaru patrzeć na jego dalszy upadek. Od tamtego dnia nigdy nie powróciła do świata żywych, pozostawiając go samego z pytaniami, płonącymi ruinami pałacu rodowego oraz przymusem ucieczki przed silniejszymi, zorganizowanymi łowcami. Tamten Aleksander uciekał więc jak ostatni tchórz. Zabrakło zapasów. Koń padł na wcześniejszym etapie drogi. Jego serce nadal biło, napędzane tą samą nadzieją, zmuszając go do każdego kolejnego kroku. Tymczasem ona tropiła, wyczuwając jego osłabienie. W końcu był ostatnim - Ulla zmarła wcześniej niż Baghra. Zaślepiony dumą oraz dotychczasowymi dokonaniami, zignorował oczywiste zagrożenie, za nic miał wątłość ciała.
- Myślałam, że to będzie... Lepsze - oznajmiła mu jasnowłosa, stojąca nad nim grisza w grubych futrach.
  Za nią parskały konie, wydychające wilgotne kłęby pary. Czuł ciepło od dłuższej chwili i to nie było tamto z lewej dłoni, jaką zwinnie przecięła. Czerwień zabarwiła niekończącą się biel.
- Bitwa na śmierć i życie. Teraz czuje się bardziej jakbym ci pomagała dokończyć to, co sam zacząłeś - wymierzyła w niego końcówkę ostrza, jakie zalśniło, choć słońce było zakryte grubą warstwą chmur.
    Zbierało się na śnieżycę.
- To nadal jest taka bitwa.
- Szkoda, że nie walczysz w pełni sił - wytknęła mu ze złośliwym uśmiechem. - Chciałabym to zobaczyć.
  Szarpnął się, ale to nic nie dało; ze związanymi dłońmi był bezużyteczny. Mógł jedynie powołać do życia nichevo'ye, jeśli byliby w cieniu lasu. Mógłby również stworzyć tam Fałdę Cienia, lecz ludzie towarzyszący Starkov po przemianie w volcry sami by go dopadli. Jedyne, co mu pozostało, to wybrać spośród możliwych śmierci. 
- Niedługo spotkamy się znowu, Starkov. Ja wrócę. Zawsze wracam.
- Wyjdę ci naprzeciw - przyrzekła mu grisza, bawiąc się kosmykiem jego czarnych włosów. 
  Marnowało się właśnie szalenie przystojne ciało. Już nigdy nie miał mieć tak doskonałych rysów twarzy czy wiecznie srebrzystych, magicznych tęczówek. Jakaś część równie pięknej, wręcz o anielskiej urodzie kobiety tego żałowała. Chciała, aby pozostał taki, jakim go właśnie zastała, nawet jeśli obecnie był w obdartych ubraniach, wychudzony. Protoplastów zawsze obdarowywano pięknem nie do pojęcia...
- Będziesz moim ulubionym amplifikatorem, Aleksandrze.
  Przebiła jego serce.
  Nigdy więcej nie zabiło w rytm nadziei, tylko całego jego bólu i wściekłości.
- Wyglądasz tak, jakbyś miał zaraz stracić całą krew z twarzy - Nikołaj przyglądał się mu od dłuższego czasu, gdy grisza siedział spokojnie przy biurku.
  Odłożył czytany dokument, jaki otrzymał od Viktora. Książę natychmiast go pochwycił, choć niewiele zrozumiał z własnoręcznie zapisanego raportu. Nie mieli czasu omówić tego, co zdążył się dowiedzieć o Relow przez obiekty zwane potocznie Siren Head, dlatego przygotował mu spis pierwszych informacji. 
  Podejrzewam, że to tacy jak ty. Wymieniła światło i ziemię.
- O co chodzi?
  Wyjdę ci naprzeciw.
- Mamy stare towarzystwo w szeregach przeciwnika - wyznał mu po dłuższej chwili zastanowienia.
  Dołączenie do kłopotliwej korporacji było w jej stylu, w końcu mieli być sobie równi podczas tego pojedynku. Podejrzewał nawet, że skoro dał jej tyle czasu, to Relow było jej własną robotą. Przeciwieństwa się przyciągają, Alino.
- Jeszcze mi tej historii nie opowiedziałeś, prawda?
  Skinął księciu na potwierdzenie tych słów.
- Cokolwiek wtedy się stało, teraz nie jesteś sam - niemal szepnął Nikołaj, ale grisza oczywiście to usłyszał.
 Znałby jego słowa w każdym języku z każdej odległości. I w tej sytuacji, przy wspomnieniach tamtego końca, znaczyły dla niego więcej niż jakiekolwiek zdobyte dotychczas skarby. Gdyby mógł, zapętliłby czasoprzestrzeń w pętlę, aby móc je słuchać nieustannie.
  
    

  Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat faktycznie poczuł znużenie razem z realnym zmęczeniem. Odzwyczaił swoją powłokę cielesną od tak intensywnego używania umiejętności magicznych. W dzieciństwie nawet podczas szkoleń nie wytworzył tyle Mroku, jaki potem przekształcił w swoich służących wszelkiego rodzaju oraz wielkości. Nichevo'ye powstawały natychmiast wytrenowane i inteligentne, wszakże stanowiły liczne kopie swoich bliźniaków z jego ulubionego stada, składającego się z czterdziestu zwiadowców-wojowników. Bez zapisu w archiwach danych, d'avole także intensywnie się "namnażały". Przywołał nawet z Otchłani (alternatywnego, sekretnego wymiaru, jaki pochłonął Fałdę Cienia powstałą w Los Angeles. Stworzył go na podstawie zapisków w Zakazanym Picatrix) swojego dawnego posłańca ze starożytności, który nigdy go nie zawiódł. Przez setki lat nie miał ani potrzeby ani odpowiedniej rezerwy mocy, aby móc w pełni go materializować na Ziemi. Nihil - połączenie kruka, ćmy, kozy, a jednocześnie posiadające dwie nogi krucze lub cztery pumy z kocim, prostym ogonem (używane w zależności od potrzeb), przysiadło mu na ramieniu. Nie wydawał żadnego dźwięku, co było podstawą skuteczności tego skrytobójcy, a także listonosza. Przednia część czaszki stworka została wykonana z przezroczystych połączeń atomowych, skopiowanych z diamentu. Oznaczało to, że tej lśniącej osłony na oczyska mieniące się przeraźliwą bielą, nie dało się zwyczajnie rozbić lub przeciąć... Nie reagowało też na magię.
- Dostarczysz to do niego dzisiaj punktualnie o siedemnastej - mruknął grisza, kartkujący okazałą księgę zapisaną w gotycką czcionkę. 
  Dopiero, gdy znalazł ostatnio czytaną stronę, zaznaczył ją krwistoczerwoną zakładką z nici. Nihil nachylił ciekawski łeb ku ręcznie spisanym, wielce ozdobnym literom, które odbiły się na diamentowej osłonce niczym w lustrze. Stworzenie otworzyło pysk, posiadający gładkie, owalne wnętrze; idealnie dostosowane do formatu listów zwiniętych w rulon i zapieczętowanych prastarą pieczęcią rodu Morozova z zaćmieniem słońca. Jego matka nazwałaby to teraz zbędną dekoracją, natomiast dla Aleksandra to było coś więcej niż odbity w pozłacanym wosku symbol. To było dziedzictwo, po jakie miał się jeszcze w tym wcieleniu wrócić na ziemie rosyjskie, a również historia zaklęta w grobowcach, zabrana z jego poprzednikami do pośmiertnego świata. Gdyby zmusił Ilyę do powrotu, na pewno dowiedziałby się o rzeczach, o jakich nie podejrzewałby swoich dziadków, a może nawet pradziadków? 
  Do wnętrza paszczy Nihila włożył wcześniej przygotowany list. Szczęka zamknęła się przy akompaniamencie gry maleńkich trybików, kolejno zamykających się na następne spusty, nie dopuszczając do możliwości wydobycia wiadomości wbrew woli tej istoty. Aleksander nie musiał na głos wypowiadać czegokolwiek dotyczącego odbiorcy - posłaniec już wiedział. 
  Nihil zeskoczył zwinnie z ramienia pana, przemieniając krucze nóżki w łapy pumy, aby móc bezszelestnie (przy pomocy poduszeczek), pochodzić sobie po podłodze. Bukavac leżąca po drugiej stronie nóg Aleksandra przyglądała mu się z podejrzliwością typową dla chimer. W cielsku husky grisza ukrył stworzenie jadowite oraz skrzydlate, a także szalenie niebezpieczne dla początkujących hodowców. Sam się po nią wyprawił niegdyś do Grecji z cudowną sunią, jakiej charakter niestety został zastąpiony nowym temperamentem symbionta. Nie przeszkadzało mu to jakoś specjalnie, ale niekiedy wydaje się tęsknić za tamtą radosną, wręcz głupkowatą Bukavac, jaka aktualnie przypominała zbyt dumną lwicę na jakiekolwiek zniżanie się do poziomu szczenięcia... Lub w jej przypadku lwiątka.
- ROZUMIEM WSZYSTKO, POWAŻNIE - wściekły głos Nikołaja wydobył się z sąsiedniego pokoju, będącego połączeniem jadalni i salonu.
  Książę, głośno tupiąc po podłodze w kapciach o kształcie jednorożców, wtargnął do pracowni Aleksandra. 
- ALE TO JEST JUŻ ZA DUŻO - w jednej dłoni za kark trzymał wyraźnie zdegustowanego takim traktowaniem żarptaka, a w drugiej na w pół opróżnioną plastikową paczkę.
- Pepe lubi karmelizowane orzeszki - oznajmił spokojnie grisza, po podniesieniu wzroku na przybysza przerywającego jego samotnię.
- KIEDY MIAŁEŚ ZAMIAR MNIE POINFORMOWAĆ O POWIĘKSZENIU TEGO SWOJEGO ZOO?
  Mężczyzna zaniemówił, nie do końca wiedząc, czy powinien od razu rzucić mu prawdę prosto z mostu czy zaczekać na lepszy moment - czyli kiedy ochłonie z emocji. Przyczyną nasilenia się ich  wbrew planom okazała się niewinna postać Nihila, który jedynie bawił się jak gdyby nigdy kłębkiem wełny po marmurowej podłodze. Większość nitek zdążyła się już rozwinąć, zakrywając rozmaite wzory wyrzeźbione pod nimi. Nikołaj spojrzał na niego w pełnej dezaprobaty ciszy i aż ręce mu opadły razem ze trzymanym ptaszyskiem oraz orzeszkami.
- Co to jest, Sasha?
- Od tej strony to ciężko wytłumaczyć, raczej zapytaj: "do czego to jest"?
  Blondyn pełen niedowierzania zamrugał, ale powtórzył.
- Do roznoszenia listów - wyjaśnił w ogromnym skrócie Aleksander z błąkającym się gdzieś po jego obliczu uśmieszkiem. - Chciałem się ciebie zapytać, najdroższy...
- Nie wykorzystuj przeciwko mnie teraz tego, co na mnie działa!
- ...czy nie chciałbyś udać się ze mną na Sabat odbywający się corocznie w Salem?
  Młodzieniec ponownie wyraził szczery szok, a jego partner wyraźnie ucieszył się udaną próbą zmienienia tematu. 
- Dostałem zaproszenie dla siebie i osoby towarzyszącej, jak zwykle. Wiesz, Vlad jeździł częściej ode mnie razem z Efgenim, a Xing zabierał Jerry'ego. Zazwyczaj pojawiałem się na ostatnim dniu, bo chłopaki zawsze do mnie wydzwaniali...
- Sasha.
- Da?
- Ty mnie rozpatrujesz na tak wysokim poziomie zaawansowania naszej relacji? - chciał się upewnić Nikołaj prawdopodobnie myślący, że śni.
  Aleksander odchrząknął.
- Dobra, co oni ci nagadali?
- Nie powiem, bo to zrujnujesz. Teraz po prostu powiedz: "tak".
  Po raz kolejny zapadła niezręczna cisza, ale niechciany rumieniec zdradził następcy norweskiego tronu prawdę... Ten z kolei przejął się tym faktem do tego stopnia, że się zapowietrzył z cichym "herregud".
- Jeg elsker deg, Sasha.
  Dla niepoznaki po otrzymaniu tego wyznania, ciemnowłosy postanowił się odwrócić, bo nie umiał znieść tego intensywnego spojrzenia piwnych oczu. Złowieszczo chichoczący sprawca zmieszania czarnoksięskiego, zbliżył się ku niemu z niecnym planem. Aleksander skorzystał z okazji wzięcia Pepe na ręce i nerwowego pogłaskania go, kiedy zadowolone z siebie książątko całowało Aleksandra w policzek.


16:58

  W rogu gabinetu białowłosego zgęstniały cienie, aby mógł się w nich pojawić Nihil o czterech łapkach. Istotka podreptała w kierunku biurka wesoło, majtając ogonem w rytm tych swoich kroczków. Wskoczył na krzesło dla rozmówcy Viktora, a pół android obrzucił go badawczym wzrokiem, skanując to przedziwne wnętrze, które o dziwo - okazało się tak jak on sam - biologicznym mechanizmem. Główna różnica między nimi polegała na tym, że Nihila napędzała rezerwa jego stwórcy, a Viktor nie potrzebował podpięcia do źródła energii w celu przedłużania swojej egzystencji. 
  Otworzył paszczę, lekko "wypluwając" jej zawartość na blat, choć przecież nie miał śliny ani jakiejkolwiek mazi - raczej był żywym sejfem-dostawcą ze suchą jamą ustną. Ciężko było wówczas Nihilowi stwierdzić, czy odbiorca był zadowolony z takich usług czy nie ze względu na jego stonowane, wręcz woskowe oblicze - równie częste, co u Aleksandra, a Nihil przecież by nie odmówił drapania po grzbiecie czy pochwały... W końcu je uwielbiał.
- Nie miał czasu czy zaatakowały go te obiekty? - zadał pytanie, najwyraźniej sprawdzając dodatkowe funkcje Nihila.
  Ten jedynie przekręcił główkę, nie wiedząc, o co mu chodzi.
 Viktor lekko oraz cichutko westchnął, mając nadzieję na coś więcej, lecz te spełzły na niczym. Wziął list do dłoni, rozpieczętowując go po krótkiej zabawie z pieczęcią. Wcześniej nie miał do czynienia z takimi przedmiotami, ale jego system operacyjny szybko połapał się, w jaki sposób powinien się z tym obchodzić.
  Viktorze,
 winszuję pierwszego udanego rekonesansu. Mam nadzieję, że skoro nie zadzwoniłeś, to wszystko poszło zgodnie z twoim planem i nie odniosłeś najmniejszych strat, czego szczerze powiedziawszy się po tobie spodziewam. W razie odmiennej rzeczywistości napisz mi o tym w odpowiedzi na tą wiadomość.
  Co do rezultatu - istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, iż mamy do czynienia z jednym z moich prastarych wrogów. Bez wchodzenia w historyczne szczegóły mojej dość skromnej biografii, chcę przedstawić Ci Alinę - ostatnią griszę światła z rodu Starkov... Będącego rzecz jasna moją równowagą. Poróżniło nas jednak wiele spraw, w tym najbardziej podejście do zdobywania władzy. Jestem praktycznie pewny nadchodzącego z nią spotkania po wieluset latach niewiedzy o swoim istnieniu, zgodnie z tym, co kiedyś sobie przyrzekliśmy. W kwestii griszy ziemi, to nie mam pojęcia o domniemanej tożsamości tej osoby. Utrudnia to przede wszystkim fakt, że od podstawowych czterech żywiołów istnieje wiele drzew geologicznych eteryków nie tylko w Rosji, co na całym globie. Wiem mimo wszystko, że zdarzało się jej niegdyś współpracować z Kazakovami i Grinami.
  Zdecydowanie nie zbliżaj się do żadnego z griszów beze mnie. Znajdź więcej luk w ich systemach i najsłabsze ogniwa pośród ludzi. Podobno wysłała tego "natrętnego" do zakładu psychiatrycznego, stąd myślę, że stanie się najłatwiejszy dla Ciebie do przeprowadzenia wywiadu. Potrzebuję wszakże jak najdokładniejszej mapy całej ich siedziby. W zależności od niej dobiorę odpowiednią strategię działania.
  Niech nasze przygotowania do zemsty okażą się nie tylko owocne, a także przyjemne.

Aleksander 

 [Viktor?]
[2186 słów -> całość w siłę]
Podliczone


Nikolai's reaction for his first Sabat with his boyfriend-grisha



O God! can I not grasp
Them with a tighter clasp?
O God! can I not save
One from the pitiless wave?
Is all that we see or seem
But a dream within a dream?

Dream within a dream - E.A Poe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz