10 czerwca 2020

Od Anchora cd. Lorcana

- Nie wiem, czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do tego odpowiedzialnego Lorcana. - Obserwowałem radosnego Crowa, nalewając alkohol.
- Muszę dawać mu dobry przykład. 
- Jeśli chcesz, żeby miał dobry przykład, może powinieneś częściej zostawiać go z Renną. 
- Nie aż tak dobry! - zaśmiał się. - Poza tym czeka mnie jeszcze trening z małą.
- Z małą? - powtórzyłem powoli. - Czy wy sobie zrobiliście kolejne dziecko “na zgodę”?
- To byłoby bardzo wiarygodne. - Udał, że przez chwilę się nad tym zastanawia. - Ale nie. Znalazłem ją w Nowym Jorku.
- I przywiozłeś tu? - Lorcan przygarniający dziecko był chyba jeszcze bardziej abstrakcyjną wizją niż Lorcan świecący dobrym przykładem.
- Tak wyszło. Muszę tylko dowiedzieć się czym tak właściwie jest. - Demon podrzucił Crowa kilka razy na kolanach. - Czemu Bee uparła się, żeby ćwiczyć dziś teleportację? 
- Chyba na wypadek gdyby Ren miała więcej sióstr. 
***
- Gdzie idziesz? - Bee zatrzymała się na schodach.
- Gdziekolwiek. - Wzruszyłem ramionami. - Z Lorim.
- Weźcie Tay, ktoś musi was pilnować.
- Hahaha.
- Annie, mówię serio! - Założyła ręce na piersi. - Z nią może nie wpadniecie na kolejny debilny pomysł.
- Myślimy o tej samej Tay? - Uniosłem brew, ale wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer czarownicy, włączając głośnik.
Nie odbierała na tyle długo, że zacząłem mieć nadzieję, że tym razem się uda. A potem… 
- Czego? - warknęła niezadowolona. 
- Ciebie też miło słyszeć. Co powiesz na zakupy? 
- Od kiedy chcesz chodzić ze mną na zakupy? - spytała nieco podejrzliwie. 
- Nie przyzwyczajaj się - rzuciłem, przewracając oczami.
- Jaki masz w tym biznes? - Dlaczego ten jeden raz nie mogła po prostu się zgodzić?
- Żaden. 
- An, nie pierdol. 
- To pomysł Bee - wyjaśniłem.
- Czyli idziemy kupować sukienki? - Chyba jednak jej się spodobało. 
- Ta. - Rozłączyłem się i spojrzałem na siostrę. - Zadowolona?
- Tak. - Bee uśmiechnęła się szeroko. - Bawcie się dobrze.
***
- Jeszcze raz, dlaczego jesteśmy w centrum handlowym z Taylor?
- Bee uznała, że ma nas pilnować.
Równocześnie spojrzeliśmy na Tay, która rozglądała się po sklepie nieco niezdecydowana.
- A czy ona o tym wie? - Lorcan wskazał podchodzącą do najbliższego stojaka Tay lekkim ruchem głowy.
- Nie jestem pewien. Ale nawet jeśli, to niedługo o tym zapomni.

Lorcan?
Podliczone 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz