20 czerwca 2020

Od MJ Cd Petera

- Parker! Spróbuj tylko to przysięgam że poprawię po tej szmacie ten twój krzywy nos! - krzyknęłam kiedy tylko poczułam, że moje stopy oderwały się od ziemi. Słysząc to podszedł bliżej brzegu tak, że znajdowałam się centralnie nad wodą. - NOGI Z DUPY POWYRYWAM! - zaczęłam się wiercić co było tak cholernie głupi pomysłem. 
- Nie wierć się! - krzyknął kiedy jego noga zsunęła się po błocie. Obydwoje po chwili leżeliśmy w wodzie. Oczywiście Peter przyfarcił i tylko zamoczył lekko nogi, ponieważ uklęknął. Ja wylądowałam na brzuchu. Przysięgam, że zagotowało się we mnie. Opierając się o dno podniosłam głowę do góry. 
- Zabiję cię. Parker jesteś martwy! - krzyknęłam i podniosłam się w zawrotnym tempie żeby tylko nie dać mu uciec. Nie mam pojęcia jak to się stało ale kiedy już miałam go przewrócić i zacząć topić on odsunął się, a ja wylądowałam w wodzie. Znowu. Słyszałam tylko jego śmiech. Mało brakowało żeby woda wokół mnie zaczęła bulgotać od podgrzania temperaturą mojego ciała.
- No już już wstawaj - szatyn podniósł mnie znowu. Tym razem postawił do pionu. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie. W obronnym geście uniósł dłonie na wysokość ramion. - Tylko się broniłem - pokazałam mu środkowego palca. 
- Wracam do domu - wyszłam na brzeg. Było zimno, a my staliśmy przemoczeni. 
- Nie obrażaj się - mruknął łapiąc mnie za nadgarstek. - Przepraszam za to, że przeze mnie wylądowaliśmy w wodzie - westchnęłam głośno. Spojrzałam na niego przez ramię. 
- Nie obrażam się. Powiedzmy, że jesteśmy kwita - pociągnęłam go za rękę żeby również stanął na lądzie. Zrobiłam to zdecydowanie za mocno, ponieważ stanął bardzo blisko. Nawet za blisko. Poczułam się... dziwnie? Nie trwało to długo, ponieważ zrobiłam kroczek w tył. - Wiesz co jest najgorsze? Czeka mnie czterdzieści minut jazdy do domu w autobusie - jęknęłam patrząc jak woda kapie z moich ubrań. 
- Możesz przyjść do mnie się wysuszyć - zaproponował zdejmując buty. Wylał z nich naprawdę dużą ilość wody. - Ciocia się ucieszy... Cały czas wypytuje o ciebie - zamrugałam kilka razy.
- I... co jej odpowiadasz? - spuściłam wzrok siadając obok niego na ławce. May to najcudowniejsza kobieta jaką znam. Kiedy z Peterm jeszcze się przyjaźniliśmy uwielbiałam u niego przesiadywać. Nie wiem dlaczego ale May była mi bliższa niż matka.
- Że nie wiem - zerknął na mnie. Zacisnęłam delikatnie usta. - Powiedziałem jej, że się od siebie oddaliliśmy i już się nie przyjaźnimy - westchnął. Uderzyło to we mnie jak nigdy. Jeszcze do niedawna uważałam go za wroga numer jeden ale teraz zaczęłam mieć wątpliwości. Brakowało mi przyjaciela? Kogoś kto by mnie wspierał? Pomagał podejmować dobre decyzje? Nie to co George i jego paczka, która tylko patrzyła na to jak się pogrążam. Zignorowali mnie nawet kiedy skoczyłam z cholernego mostu z zamiarem zakończenia swojego cholernego życia.
- Wysuszę ubrania i spadam - mruknęłam nie chcąc dać po sobie znać, że coś jest nie tak.

- Mam gościa! - krzyknął Peter po otwarciu drzwi od mieszkania. 
- Ned jest już jakby mieszkańcem tego domu więc nie musisz za każdym razem mówić, że przyszedł - zaśmiała się wychodząc z kuchni na korytarz. Nie da się ukryć. Była bardzo zaskoczona widząc mnie a nie grubasa.
- Dzień... dobry? - nie byłam pewna jak powinnam się zachować. Było cholernie dziwnie. 
- MJ! Zmieniłaś się! - podeszła bardzo szybko i przytuliła mnie nie zważając na to, że jestem cała mokra. - Jak ja cię dawno nie widziałam. Co wam się stało? Pada? - Peter podrapał się po karku. 
- Wpadliśmy do wody - May rzuciła mu mordercze spojrzenie. - Pójdziemy się wysuszyć! - złapał mnie za rękę i pociągnął wzdłuż korytarza do swojego pokoju - po raz pierwszy od dawna czułam się naprawdę dobrze. Parker przestał matkować i od razu świat stał się lepszy. - Dam ci coś na przebranie dopóki nasze ubrania się nie wysuszą - trochę go olałam rozglądając się po jego pokoju. Nic się nie zmieniło od kiedy byłam tu po raz ostatni. Nie ukrywam z tym miejscem wiązało się dużo bardzo miłych wspomnień.

<Peter?>
Podliczone 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz