4 czerwca 2020

Od MJ cd Marcus

- Nie mam na to ochoty. Swoje już powiedziałam - mówiłam sięgając po pilota. - W sumie ten twój cały wyjazd dobrze na mnie wpłynął. Dzięki tobie i tym skurwielom ze sklepu nauczyłam się, że nikomu nie warto ufać - rozsiadłam się wygodnie na sofie i przykryłam kocem. Nogi położyłam na stoliku do kawy, co nie spotkało się z żadnymi protestami. I nawet nie skomentował tego co powiedziałam. Bardzo dobrze. Udało się. Niech wie, że już mu nie ufam! Włączyłam odcinek, a w pomieszczeniu zapadła bardzo nieprzyjemna cisza. Nie licząc dźwięków z telewizora rzecz jasna. Dopiero po kilku naprawdę długich minutach Marcus przerwał milczenie.
- Mieszkasz dalej z ojcem?
- Teoretycznie tak, praktycznie nie - wzruszyłam ramionami. - I wiesz co ci powiem? - zamilkłam na chwilkę i kątem oka patrzyłam na ekran. Marcus zmarszczył brwi i rzucił mi pytaące spojrzenie. Kiedy chciał coś powiedzieć uniosłam dłoń na wysokość ramienia żeby go uciszyć. - Jest w pyte - powiedziałam jednogłośnie razem z Reyem.
- Poważnie?
- Tak, a co? Znam najważniejsze cytaty na pamięć i wiem z których są odcinków - gdybym jeszcze wkładała tyle zaangażowania do szkoły jestem pewna, że dostałabym jakieś stypendium.
- Nie nie. O ojca pytałem. Tej akcji akurat można było się po tobie spodziewać - nie ukrywam, że mnie tym zaskoczył. Jestem aż tak przewidywalna? Przecież tak na prawdę długo się nie znamy. Skąd może widzieć takie rzeczy. Wyjazd na kilka miesięcy? Ni chuja. Na bank mnie stalkował i teraz udaje, że interesuje go co u mnie słychać. Stara pierdoła. Mierząc go wzrokiem w końcu odpowiedziałam na pytanie.
- Wyjechał z miesiąc temu i jeszcze nie wrócił. Powinniście się spiknąć. Jesteście bardzo podobni. W kaźdym razie nie ma go. O dziwo zostawił mi mieszkanie ale jestem bez środków do życia więc kilka razy w tygodniu chodzę do pracy. Do czasu incydentu z trupem dorabiałam też trochę na boku.
- Miałaś przecież skończyć z tym wszystkim - westchnął głośno. Był wyarźnie zawiedziony. Patrzyłam na niego z wyrazem twarzy mówiącym „jaja sobie robisz?” - No co? Nie było tak? Nie płakałaś u mnie w domu? Nie prosiłaś o pomoc?
- I tu jest właśnie pies pogrzebany. „Pomoc” - nakreśliłam cudzysłowie w powietrzu. - Z dnia na dzień kazałeś mi spierdalać to wróciłam do jedynych i prawdziwych przyjaciół. I dla twojej wiadomości od tygodnia jestem czysta. Przez cztery dni siedizałam zamknięta w mieszkaniu. Zostawiona sama sobie żeby tylko pozbyć się tego syfu z krwiobiegu. I ty mi będziesz pierdolił coś o pomocy? Pocałuj mnie w dupę - dosłownie przyłożyłam mu dłoń do twarzy pokazując środkowego paca. Wstałam na równe nogi. - Wracam do domu.
<Marcus?>
411 słów

Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz