8 czerwca 2020

Od Anchora cd. Taylor

- Mam złe przeczucia - westchnąłem, spoglądając w stronę kuchni, gdzie kilka minut wcześniej zniknęły Taylor i Bee. 
- Boisz się, że wysadzą ci kuchnię? - zaśmiał się Lorcan. 
- W przypadku Tay to nie jest aż tak nieprawdopodobne - zauważyłem.
- Racja, kochanie. - Demon przerwał grę. - Napiłbym się czegoś bez alkoholu.
- Zechcesz sam wybrać?
- Jasne. 
- Jeśli przekonasz An, żeby przestał się lizać z Lorim, to może nam pomoże. - Tay opuściła z impetem głowę na stół. - Dlaczego akurat on… 
- Gdyby jeszcze mnie słuchał… - W głosie Bee słychać było nutkę rezygnacji i ogromne ilości niezadowolenia. Obrzuciła mnie (prawie) morderczym spojrzeniem, kiedy tylko zauważyła, że weszliśmy do kuchni. 
- Lizanie się z Lorim okazuje się całkiem przyjemne. - Uśmiechnąłem się do demona. - Zdecydowanie trafia na listę moich hobby. 
Taylor podniosła głowę tylko po to, żeby posłać nam niezadowolone spojrzenie i ponownie z głuchym odgłosem uderzyć czołem w blat. 
- Idioci - skomentowała w stronę podłogi.
Lori zaśmiał się i oparł o kuchenny blat, obserwując jak Bee po raz kolejny próbuje złożyć coś według instrukcji z telefonu czarownicy.
- Co ma z tego wyjść? - spytał.
- Teraz będę zadowolona jeśli wyjdzie cokolwiek poza płaskim kwadratem z papieru - westchnęła, odkładając kartkę na stół. - Ale chyba to miał być jednorożec. 
- Kawa czy herbata? - odezwałem się, stawiając czajnik na kuchence. 
- Herbata - zadecydował Lori. - Jeśli masz jakąś dobrą.
- Wiesz gdzie są. - Lorcan otworzył odpowiednią szafkę i zaczął analizować jej zawartość, a ja spojrzałem w stronę siedzących przy stole dziewczyn. - Chcecie coś? 
- Mam jeszcze. - Bee wykonała delikatny ruch głową w stronę swojego kubka, jednocześnie wciąż obracając w dłoniach zieloną kartkę. 
- Żebyś wyhodował sobie mózg. - Czarownica znów podniosła głowę. 
A Bee posłała jej chłodne spojrzenie.
- Jeśli dzięki temu będę się zachowywać jak ty, to wolę żyć bez.
Teraz to mnie Beatrix obrzuciła karcącym spojrzeniem.
- Moglibyście się nie kłócić? Albo chociaż nie cały czas? - westchnęła. - Proszę? 
- To niech An przestanie być idiotą! - Tay musiała odchrząknąć, zanim mogła kontynuować. - Albo niech sobie stąd idzie.
- Nie wolno mi już przebywać we własnym domu? - Uniosłem brew. - Jeśli coś ci nie pasuje wierzę, że nauczyłaś się już jak trafić do wyjścia. 
- Annie! - W głosie Bee słychać było nutkę irytacji.
Wzruszyłem ramionami i podszedłem do Loriego, nadal przeglądającego zawartość szafki. Objąłem go, opierając głowę na jego ramieniu i obserwując jak decyduje co wypić. 
- Nudy, nudy, nudy… - Przekładał kolejne kartoniki. - To brzmi dobrze.
Lorcan pstryknął palcami i na blacie przed nim pojawił się kubek. Potem, już w tradycyjny sposób, wyjął z szuflady łyżeczkę i nasypał do naczynia liście czerwonej herbaty.
- Jakieś plany na teraz? - Odwrócił się do mnie.
- Mam kilka propozycji. - Pocałowałem demona, a potem nachyliłem się do jego ucha. - Możemy na przykład zabić tą cholerną czarownicę, ty wybierasz jak… uduszenie, oskórowanie, poćwiartowanie… byleby na koniec była martwa. A potem rozrzucimy jej szczątki wzdłuż ogrodzenia, żeby wszystkie wiedźmy w okolicy wiedziały, gdzie nie przychodzić… - wyszeptałem. - Trzeba tylko zająć czymś Bee. 
- Bardzo obrazowy opis. - Lori uniósł kącik ust. - I bardzo ciekawy.
Dalsze rozważania przerwał gwizdek czajnika. Wyłączyłem palnik i zalałem przygotowaną wcześniej herbatę. Lorcan wziął kubek do rąk.
- Uważaj, gorące - zaśmiałem się. W końcu poparzenie mu nie groziło. 
- Obiecałeś mi origami. - Tay znów się odezwała. A było tak przyjemnie. - Filmik się sam nie nagra.
- To Bee obiecała ci origami. 
- Beatrix obiecała mi, że ty zrobisz origami. - Spojrzała na mnie wkurzona. - Przed kamerą. 
Chciałem coś odpowiedzieć, ale wzrok siostry przekonał mnie, że lepiej będzie dla mnie jeśli się zgodzę od razu. Westchnąłem i spojrzałem na demona pijącego gorący napój. 
- Moja propozycja nadal jest aktualna, po prostu przesuwa się w czasie - powiedziałem.
- Na niektóre przyjemności warto poczekać - zapewnił, posyłając mi szeroki uśmiech. 
- Jesteście obrzydliwi. - Taylor skrzywiła się i wstała, zabierając swoją torbę. - Idziemy do salonu, tam będzie lepsze światło.
Czarownica wyszła z kuchni, a za nią podążyła zadowolona z siebie Bee.

Tay? Co z tym filmikiem?
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz