5 czerwca 2020

Od MJ cd Peter

Co. To. Do. Cholery. Było. Patrzyłam na Parkera, który nie wiedzieć czemu odwalił taki szajs. Dlaczego to zrobił? Po co? Teraz czuję się winna. Będzie mnie to pewnie zżerać od środka. Poważnie jest mi w tej chwili źle samej ze sobą. W końcu niczym nie zawinił, a jego nos właśnie zmienił swój kształt... oby nie na stałe. Boże będę czuła się z tym w chuj źle. Teraz nie ma powodzenia a co dopiero z krzywym nochalem. 
Widząc jak Peter znika za rogiem korytarza powoli ruszyłam za nim. Pomimo tego co się ostatnio wydarzyło w moim mieszkaniu i faktu, że nasza przyjaźń to totalna prehistoria postanowiłam się jakoś odwdzięczyć. Kiedy podeszłam do gabinetu pielęgniarki i zapukałam odpowiedziała mi głucha cisza. Spojrzałam na karteczkę „Dzisiaj mnie nie ma : )”. W sumie i tak pewnie nic by nie zrobiła. Co najwyżej zapytała czy zjadł śniadanie i dała mu krople żołądkowe. Klasyk. Zastanawiając się gdzie mógł pójść mój „wybawca” szlam przez korytarz. Wpadłam na coś czego totalnie nie powinno być na drodze. Uderzyłam w drzwi od męskiej toalety, a dźwięk stuknięcia rozległ się po całym korytarzu.
– Kurwa... - jęknęłam odsuwając się. - Moje czoło - to będzie cud jeśli nic mi na nim nie zostanie.
– Boże przepraszam! - Peter widząc co się stało od razu do mnie podszedł żeby sprawdzić czy żyję.
– Spoko. Nic się nie stało. Nawet dobrze, że na siebie wpadliśmy. Chcesz iść się przejść na... nie wiem... lody po zajęciach? Ja stawiam - mówiąc cały czas delikatnie masowałam czoło. Parker był bardzo zdziwiony tym co się właśnie wydarzyło jednak nie protestował.
– Spotkajmy się przy głównym wejściu - był nawet zadowolony z tego co właśnie usłyszał. Nawet bardzo. Przejrzałam się jego twarzy.
– Może powinniśmy najpierw zadzwonić po karetkę? - mruknęłam widząc jak cieniutkim strumyczkiem resztki krwi wypływają z jego nosa.
– Wiem, że nie wyglada za dobrze ale uwierz, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
– Ale wiesz, że jeżeli nic z tym nie zrobisz to ci tak zostanie? Wiesz, że nie znajdziesz sobie nikogo i będziesz żył w samotności do końca swoich dni? - zmarszczył brwi i rzucił mi bardzo groźne spojrzenie, które w jego wykonaniu wyglądało bardziej jak zirytowany szczeniak. Udając przestraszoną gestykulując zamknęłam usta na klucz i wyrzuciłam go za siebie. - Nic już nie mówię.

Kiedy zobaczyliśmy się po szkole pierwsze co zwróciło moją uwagę to jego nos, który wyglądał dużo lepiej. Chyba pielęgniarka wróciła na swoje stanowisko. W końcu za coś jej płacą. Ale kurde niesamowite, że udało jej się zrobić coś innego niż podanie kropli na ból brzucha. Zaskoczyłam z murka przy schodach i zarzuciłam plecak. 
– No więc... zacznijmy od tego, że powinnam cię przeprosić. Ale nie chcę też żebyś liczył na to, że będzie tak jak kiedyś. I błagam nie matkuj mi. Jedna chujowa matka mi wystarczy - Parker spojrzał na mnie. Westchnął głośno, ponieważ nie do końca odpowiadała mu ta opcja ale mimo wszystko zgodził się na ten układ. Wiedziałam że i tak prędzej czy później o nim zapomni i będę musiała wysłuchiwać kazań. 
– Idziemy do Central Parku? 
– Si senior. Mam ochotę popatrzeć na kaczki nad jeziorem. Ostatnio widziałam słodkie zdjęcia kaczek. Albo film jak facet chodzi z gęsią na zakupy bez smyczy. Gęsi są kurewsko straszne. Widziałeś, że mają zęby?

<Peter?>
524 słowa

Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz