Co. To. Do. Cholery. Było. Patrzyłam na Parkera, który nie wiedzieć czemu odwalił taki szajs. Dlaczego to zrobił? Po co? Teraz czuję się winna. Będzie mnie to pewnie zżerać od środka. Poważnie jest mi w tej chwili źle samej ze sobą. W końcu niczym nie zawinił, a jego nos właśnie zmienił swój kształt... oby nie na stałe. Boże będę czuła się z tym w chuj źle. Teraz nie ma powodzenia a co dopiero z krzywym nochalem.
Widząc jak Peter znika za rogiem korytarza powoli ruszyłam za nim. Pomimo tego co się ostatnio wydarzyło w moim mieszkaniu i faktu, że nasza przyjaźń to totalna prehistoria postanowiłam się jakoś odwdzięczyć. Kiedy podeszłam do gabinetu pielęgniarki i zapukałam odpowiedziała mi głucha cisza. Spojrzałam na karteczkę „Dzisiaj mnie nie ma : )”. W sumie i tak pewnie nic by nie zrobiła. Co najwyżej zapytała czy zjadł śniadanie i dała mu krople żołądkowe. Klasyk. Zastanawiając się gdzie mógł pójść mój „wybawca” szlam przez korytarz. Wpadłam na coś czego totalnie nie powinno być na drodze. Uderzyłam w drzwi od męskiej toalety, a dźwięk stuknięcia rozległ się po całym korytarzu.
– Kurwa... - jęknęłam odsuwając się. - Moje czoło - to będzie cud jeśli nic mi na nim nie zostanie.
– Boże przepraszam! - Peter widząc co się stało od razu do mnie podszedł żeby sprawdzić czy żyję.
– Spoko. Nic się nie stało. Nawet dobrze, że na siebie wpadliśmy. Chcesz iść się przejść na... nie wiem... lody po zajęciach? Ja stawiam - mówiąc cały czas delikatnie masowałam czoło. Parker był bardzo zdziwiony tym co się właśnie wydarzyło jednak nie protestował.
– Spotkajmy się przy głównym wejściu - był nawet zadowolony z tego co właśnie usłyszał. Nawet bardzo. Przejrzałam się jego twarzy.
– Może powinniśmy najpierw zadzwonić po karetkę? - mruknęłam widząc jak cieniutkim strumyczkiem resztki krwi wypływają z jego nosa.
– Wiem, że nie wyglada za dobrze ale uwierz, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
– Ale wiesz, że jeżeli nic z tym nie zrobisz to ci tak zostanie? Wiesz, że nie znajdziesz sobie nikogo i będziesz żył w samotności do końca swoich dni? - zmarszczył brwi i rzucił mi bardzo groźne spojrzenie, które w jego wykonaniu wyglądało bardziej jak zirytowany szczeniak. Udając przestraszoną gestykulując zamknęłam usta na klucz i wyrzuciłam go za siebie. - Nic już nie mówię.
Kiedy zobaczyliśmy się po szkole pierwsze co zwróciło moją uwagę to jego nos, który wyglądał dużo lepiej. Chyba pielęgniarka wróciła na swoje stanowisko. W końcu za coś jej płacą. Ale kurde niesamowite, że udało jej się zrobić coś innego niż podanie kropli na ból brzucha. Zaskoczyłam z murka przy schodach i zarzuciłam plecak.
– No więc... zacznijmy od tego, że powinnam cię przeprosić. Ale nie chcę też żebyś liczył na to, że będzie tak jak kiedyś. I błagam nie matkuj mi. Jedna chujowa matka mi wystarczy - Parker spojrzał na mnie. Westchnął głośno, ponieważ nie do końca odpowiadała mu ta opcja ale mimo wszystko zgodził się na ten układ. Wiedziałam że i tak prędzej czy później o nim zapomni i będę musiała wysłuchiwać kazań.
– Idziemy do Central Parku?
– Si senior. Mam ochotę popatrzeć na kaczki nad jeziorem. Ostatnio widziałam słodkie zdjęcia kaczek. Albo film jak facet chodzi z gęsią na zakupy bez smyczy. Gęsi są kurewsko straszne. Widziałeś, że mają zęby?
<Peter?>
524 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz