28 kwietnia 2020

Od Keiry cd Gabriel

Przed wyjściem ze szpitala wysłuchała kazania pielęgniarki o tym, że należy się wysypiać, prowadzić zdrowy tryb życia i tym podobne. Kiedy w końcu pozwoliła jej opuścić to okropne miejsce białowłosa udała się do apteki żeby kupić plastey do zmiany opatrunku. Przy okazji zaopatrzyła się w najsilniejsze proszki nasenne jakie sprzedawali. 
Resztę dnia spędziła na nauce. Chciała się oderwać trochę od tego co ją ostatnimi czasy bardzo przytłacza, a nauka słówek bardzo ją odprężała i pozwoliła zapomnieć o problemach. Szybko jednak zmieniła zdanie. Z racji, iż pogoda była naprawdę ładna spakowała zestaw ołówków do torby razem ze swoim szkicownikiem i słuchawkami. Nogi poniosły ją za kampus, który znajdował się na obrzeżach miasta. Szła polną dróżką wsłuchując się w śpiew ptaków. Cieszyła się chwilami spokoju, które w każdej chwili mogły zostać przerwane przez kolejny atak... czegoś. Nim się obejrzała znalazła się w lesie. Nie przypominała sobie żeby kiedykolwiek w nim była. Oglądała dokładnie drzewa nasłuchując szumu ich liści. To co ją jednak zaintrygowało to skała z nienaturalnym wgłębieniem. Kiedy przyjrzała się mu bliżej zauważyła, że idealnie pasuje do jej pięści. Kiedy ją odsunęła była cała poraniona i zakrwawioną.
– Co jest... - mruknęła. 
– Keira... Przypomnij sobie - znowu usłyszała ten głos. Tym razem przyszły z nim obrazy. Widziała siebie uderzającą w ten kamień. Kompletnie nie rozmiała po co i dlaczego. Chwilę później obraz zaczął się zamazywać aż w końcu została tylko czerń i niewielki biały punkcik, który delikatnie połyskiwał w oddali. - Musisz zaakceptować mnie z powrotem Keiro. Sama nie jesteś w stanie opanować swoich mocy - dziewczyna powili ruszyła w stronę dochodzącego głosu. Coś jej jednak przerwało. Drogę zagrodził jej wilk. Warczał pokazując białe kły. Zaczęła uciekać w drugą stronę. W oddali zauważyła ludzką postać. 
– Pomocy! Błagam! - krzyczała. Kiedy mężczyzna odwrócił się zauważyła znajomą twarz. Niestety bardzo szybko zmieniła się w przerażającego potwora. Złapał czarodziejkę za szyję i cisnął nią o najbliższe drzewo. To było tylko złudzenie, które i tak sprawiło, że białowłosa leżała na ziemi pod drzewem. Plaster z czuła zsunął się, a rozcięcie na skórze ponownie zaczęło krwawić. I tak biedna została pozostawiona sama sobie. Zdecydowanie zbyt często traciła przytomność, a co za tym szło robiła sobie krzywdę. 

<Gabriel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz