19 kwietnia 2020

Od Petera CD Tony'ego

Trochę zacząłem panikować, gdy tylko mężczyzna wspomniał, że to ja mogę być "Spider-Manem". Twardo stałem przy swoim i zaprzeczałem, mimo że moje tłumaczenia raczej były marne i tylko bardziej siebie wrabiałem. Jednak nie chciałem, żeby ktokolwiek dowiedział się o mojej drugiej tożsamości, a szczególnie nie osoba, jaką jest Tony Stark. On sam jest bohaterem, filantropem, jednak on nie ma problemu w pokazywaniu tego kim naprawdę jest, cóż ja akurat mam.
- N-naprawdę musiał mnie pan pomylić - odpowiedziałem, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej, jakby miało mi to dodać pewności siebie. Eh dobrze wiedziałem, że i tak nie wyglądam wystarczająco wiarygodnie.
- Yhm - mężczyzna mruknął pod nosem i rozejrzał się beznamiętnie po pokoju, chwytając nagle jakiś długi przedmiot, którym podważył moją skrytkę, umieszczoną na suficie. Tak jakby w zwolnionym tempie obserwowałem jak mój kostium zaczyna spadać, dlatego musiałem szybko zareagować. Gwałtownie chwyciłem strój w powietrzu i z impetem zawaliłem w szafę, gdzie szybko wepchnąłem moje szmatki, które na pewno mężczyzna musiał już zauważyć. Po co mam się oszukiwać, ten człowiek jest geniuszem i pewnie już dawno połączył wszystkie fakty do kupy. Westchnąłem ciężko i niepewnie spojrzałem w stronę mojego idola, który nonszalancko podszedł do mnie i jak gdyby nigdy nic wyciągnął z szafy kostium. Ja nawet już nie protestowałem, kiedy zaczął go uważnie oglądać i przykładać gogle do swoich oczu, ekscytując się przy tym, że jak mogę coś w ogóle w tym widzieć. Tak, wiem słaby budżet.
- Kilka lat temu zdarzył się wypadek, przez który otrzymałem swoje "moce". Mój mózg zbiera zbyt wiele informacji na raz, a te ciemne gogle pomagają mi się skupić - wyrwałem mężczyźnie strój, po czym odłożyłem go na swoje miejsce, które było w skrytce, w suficie.
- Niesamowite - mruknął mężczyzna pod nosem niby wielce przejęty i bez pytania usiadł na moim łóżku, a ja nie miałem nawet nic do powiedzenia, w końcu co mógłbym mu powiedzieć? "Złaź z mojego łóżka, staruchu!"? Wtedy to na pewno bym już do Egiptu nie poleciał.
- Interesuję mnie jednak bardziej to, czy będziesz grzeczny podczas wyjazdu - spojrzał na mnie uważnym wzrokiem, a ja dość zaskoczony podrapałem się po czuprynie, zastanawiając się czy naprawdę widzi we mnie tylko niesfornego nastolatka. Westchnąłem cicho i usiadłem na krześle, które stało przy biurku, po czym odchyliłem się delikatnie do tyłu.
- Nie mam zamiaru sprawiać panu żadnych problemów - odpowiedziałem wprost i chyba taka odpowiedź mu się spodobała, bo uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Bardzo dobrze, dzieciaku. A co do tej twojej "drugiej tożsamości", to wrócimy może do tego po wyjeździe - oznajmił, przyglądając się beznamiętnie swoim paznokciom, po czym bez słowa nagle wstał z mojego łóżka, pozostawiając po sobie tylko zgniecioną pościel. - Przekazałem twojej ciotce wszystko co powinna wiedzieć, jeśli masz jakieś pytania to pytaj ją lub po prosto napisz do Happyego - wyciągnął po chwili ze swojej marynarki wizytówkę, na której był zapisany numer do Hogana. Już przez chwilkę myślałem, że da mi swój własny numer telefonu, ale chyba za bardzo bujam w chmurach, jeśli chodzi o tego mężczyznę.
- Dziękuję, panie Strak - uśmiechnąłem się do niego szeroko, mimo wszystko bardzo ciesząc się z możliwości wyjazdu do Egiptu. Na pewno nie zmarnuję tej szansy i nawet jeśli czeka mnie tam praca to mam zamiar dużo się nauczyć i wynieść z tej podróży. 
Trochę już czasu minęło i w końcu nadszedł ten długo wyczekiwany przeze mnie dzień wylotu do Egiptu. May jeszcze tego ranka nerwowo krążyła po mieszkaniu, wypytując mnie czy wszystko mam, na co za każdym razem odpowiadałem, że "tak". Byłem naprawdę solidnie przygotowany i może trudno uwierzyć, ale wszystkie najpotrzebniejsze mi rzeczy zmieściły się do dość niewielkiej i starej walizki, która kiedyś należała do wujka Bena. Nawet znalazło się miejsce na mój kostium. Tak, wiem, zapewniłem pana Starka, że nie będę mu sprawiał kłopotów i oczywiście tak będzie. Po prostu tak na wszelki wypadek biorę strój ze sobą, nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. 
- Peter! Musimy już jechać na lotnisko! - zawołała May, a ja otrząsnąłem się ze swoich myśli i po chwyceniu walizki, wyszedłem ze swojego pokoju. Uśmiechnąłem się pogodnie do cioci, która również tak samo jak ja była podekscytowana moim wyjazdem, choć też czułem, że dalej trochę niepotrzebnie się martwi. Dlatego też nim wyszliśmy z mieszkania, przytuliłem ją mocno do siebie, szepcząc jej do ucha, że wszystko będzie w porządku. Wiem, że jestem dla niej jak własny syn i się po prostu martwi, ale myślę, że jak przeżyłem kilka poważnych bójek z bandziorami to i lot do Egiptu z panem Starkiem przeżyję.
Tak więc w końcu pojechaliśmy na lotnisko, gdzie czekała mnie kolejna niespodzianka. Spodziewałem się, że polecimy normalnym samolotem, ale chyba zapomniałem jaką osobą jest Tony Stark, który jak tylko zauważył mnie i ciocię rozglądających się bezradnie dookoła, zaprowadził nas pod swój prywatny samolot. Prywatny samolot! Nigdy nie śniło mi się by lecieć samolotem, a co dopiero prywatnym samolotem Tonyego Starka!
Podekscytowany wpatrywałem się w maszynę przed sobą i nawet nie wiem kiedy mój bagaż został ode mnie zabrany, przez usługę pokładową. 
- Może wejdziemy do środka? - zaproponował mężczyzna, który najwyraźniej był rozbawiony moją reakcją. 
Lekko zawstydzony, zarumieniłem się, po czym szybko odwróciłem się w stronę cioci, z którą chciałem się jeszcze raz pożegnać, nim odlecimy. 
- Przywieź mi jakieś pamiątki - poklepała mnie po policzkach, wpatrując się we mnie z szerokim uśmiechem na ustach. Pokiwałem delikatnie głową, notując sobie w głowie, aby zrobić możliwie jak najwięcej zdjęć i przywieźć coś z Egiptu dla May. 
Kiedy tylko pożegnałem się z ciocią, wszedłem na schodki prowadzące na pokład, niepewnie zerkając przez ramię, w stronę May. Kurczę ta jej nerwowość zaraz udzieli się i mnie. Jeszcze nigdy nie leciałem samolotem i zastanawiałem się jakie to uczucie. Na pewno różni się to od spadania z wysokiego budynku... lub bujania się na dużych wysokościach, na sieci... Tak, na pewno... Poza tym zaczynałem martwić się, że pod moją nieobecność może jej się coś stać. Czy nie zaczynam myśleć trochę paranoicznie? Eh... Mimo to wszedłem w końcu na pokład samolotu i zdumiony rozejrzałem się po eleganckim wnętrzu, automatycznie sięgając ręką do kieszeni spodni, z których wyciągnąłem telefon. Musiałem w końcu upamiętnić tę chwilę i zrobić zdjęcie temu wszystkiemu! 

<Staruchu? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz