27 kwietnia 2020

Od Renny cd. Beatrix

Święta zbliżały się wielkimi krokami. Nie lubiłam świąt. Jakichkolwiek. Moi przyjaciele i znajomi zazwyczaj jechali do rodziny, albo w ogóle ich nie świętowali (nie, popijawy Anniego z jego ulubionym demonem i upadłym aniołem się nie liczyły jako świętowanie). Ewentualnie ja nie miałam ochoty świętować z nimi. Dlatego też nie byłam taka szczęśliwa kiedy Erick nawijał o tym jakie to ma plany z rodziną. Albo stadem, zgubiłam się już. Coraz bardziej miałam ochotę uciec sobie na cudowne wczasy gdzieś w południowej Europie. Może Hiszpania? Grecja? Portugalia nie była złym pomysłem. W ostateczności Chorwacja. Byle dalej od domu. Niemniej cały ten czas umilały mi spotkania z Bee. Bardziej oficjalnie już nie mogłyśmy być razem. Pojawiłam się nawet na kilku jej filmikach w roli modelki. Zabawa była przednia, ale chyba nie mogłabym tak funkcjonować cały czas. Spojrzałam na zegar w telefonie i po raz kolejny zignorowałam nieodebrane wiadomości od matki i siostry. Nasilały się przed Wielkanocą, Bożym Narodzeniem i paroma innymi ważnymi świętami, a ja je zawsze ignorowałam. Wyzbyłam się nawet wyrzutów sumienia. Raz jeszcze spojrzałam na telefon. Jeśli nie chciałam się spóźnić, musiałam wychodzić.
***
- W końcu jesteś! - Uśmiech Bee rozpogodził nawet najgorszy dzień. - Nie mogłam się doczekać!
- Hej. - Cmoknęłam ją w kącik ust. - Jestem padnięta! Erick wziął mnie na rajd zakupowy, a Rach nie chciała słyszeć o tym, że zostawię ją samą zanim nie udekoruje kawiarni.
- Erick i zakupy? Jest chory? - Żniwiarka ruszyła wgłąb domu.
- Nie, musiał kupić czekoladę dla swojego kuzynostwa, siostrzeńców, bratanków i innych dzieciaków, które będą u niego na święta. Znaczy u jego rodziców. Ma ogromną rodzinę.
- Jak każdy wilkołak - zaśmiała się. - A ty? Robisz coś w święta?
- Zastanawiam się, gdzie polecieć. - Wzruszyłam ramionami.
- Jak to? Nie masz planów z rodziną?
- Ja i moja rodzina… cóż. Nasze życia jakoś tak się rozeszły. - Pokręciłam głową. - Dom mojej matki to ostatnie miejsce, w którym chciałabym być w Wielkanoc.
- Więc będziesz tu. - Klasnęła w ręce dziewczyna i usiadła na kanapie w salonie. - Annie przesuń się, nie ma miejsca dla Renny!
- Jeśli te święta będą takie jak poprzednie w wykonaniu Annie, to nie wiem… - Przygryzłam wargę.
- A jakie były? - Zainteresowała się dziewczyna.
- Cóż… - Żniwiarz posłał mi swoje stoickie, wolne od emocji spojrzenie, które mówiło mi, co się stanie, jeśli zdradzę jego tajemnicę. - Nieco odbiegające od standardów kogoś po dobrej stronie barykady. - Wykręciłam się.
- Spokojnie, teraz będzie śniadanie i obiad, a na nim Annie, Pat, Lori, Luc, Crow, mój tata, ja ty… i może Tay i Ve…
Annie posłał jej spojrzenie mówiące: “Gdybyś nie była moją siostrą chyba bym cię zabił”. Pytanie tylko czy odnosiło się do zmiany jego planów, czy ostatniej dwójki.
- Nie zostawimy ich samych! - Bee pogroziła mu palcem. - A jeśli nie mają innych planów…
- Ve i Cole będą się pocić w pościeli, a Tay może zginąć, jeśli będzie nasz ojciec - prychnął. - Albo jedno, albo drugie. Dobrze wiesz, jaki on jest.
Bee westchnęła smutno, ale pokiwała głową. Potem wzięła do ręki pilota i pstryknęła palcami. Na papierach (jak mniemam należących do Anchora) pojawiły się miski z przekąskami. Mężczyzna tylko westchnął i kolejnym pstryknięciem przeniósł papiery w zgrabną kupkę na podłodze, a potem wrócił do laptopa.
- Więc zrelaksuj się teraz i przyswój myśl, że te święta spędzisz z nami. - Bee objęła mnie ramieniem, a ja położyłam wygodnie swoją głowę. - Będzie cudownie!
- Bez Tay? Może nawet się uda - mruknął pod nosem Annie, ale wątpiłam, czy Beatrix go usłyszała.

Bee? Chytry plan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz