2 kwietnia 2020

Od Castiela CD Katy

O sytuacji w domu Katy wiedziałem jedynie, że wychowuje samotnie wychowuje ją matka, a ojciec zmarł kilka lat temu. Jednak niewiadoma była mi relacja pomiędzy dziewczyną a jej rodzicielką. Sądziłem, że mają ze sobą dobrą więź, ale słowa wypowiedziane teraz przez moją uczennicę sprawiły, że moje przypuszczenia okazały się błędne.
Z cichym westchnięciem przysiadłem na ławce obok huśtawek, na których bujała się Katy. Teraz spostrzegłem, że blondynka nie była ubrana za ciepło; na plecy zarzuciła jedynie bluzę. Może po prostu tak było jej ciepło, albo w pośpiechu opuszczała dom po kłótni z matką i nie zwracała uwagi na to, co ze sobą zabiera.
- Nie sądzę, by twoja matka naprawdę cię nienawidziła – powiedziałem ostrożnie, uważnie obserwując jej twarz. Usta dziewczyny wykrzywiły się w cierpkim uśmiechu.
- Niech pan nie próbuje prawić mi kazań, nie zna jej pan – mruknęła, a w jej głosie wyraźnie było słychać nutkę zirytowania. – I nie zamierzam się panu zwierzać.
- Dobrze, jak chcesz. Ale nie zamierzam cię samej zostawiać.
Z piersi dziewczyny wyrwało się ciche westchnięcie. Miałem wrażenie, że lekko zadrżała, ale tego nie byłem do końca pewny, czy to z powodu panującego chłodu czy może z negatywnych emocji.
- To nie jest mój pierwszy raz w takiej sytuacji, wcześniej pana nie znałam i świetnie sobie dawałam radę – mruknęła, już nieco zdenerwowana. – Przenocuję u przyjaciółki i nie musi się pan o mnie martwić.
- Więc upewnię się, że bezpiecznie do niej trafisz – trzymałem przy swoim. – Nie zostawiłbym cię samej na potencjalne niebezpieczeństwa.
Dziewczyna wywróciła zirytowana oczami, wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni jeansów i zaczęła na nim pisać. Po krótkim czekaniu na twarzy Katy pojawił się lekki grymas i mogłem tylko przypuszczać, że nie dostała wiadomości, której się spodziewała.
- I jak? – spytałem niewinnie.
- Nie zgodziła się – burknęła z zaciętym wyrazem twarzy. – Ale znajdę inny sposób…
- Możesz u mnie.
- Bez obrazy – dziewczyna parsknęła nerwowym śmiechem. – Ale gdyby ktoś zauważył, że spędziłam u pana noc, nie wyszłoby to na dobre nam obu.
- Więc uważasz, że lepiej by było, gdybyś spędziła tę noc na ulicy? – zmarszczyłem brwi, niezbyt rozumiejąc jej tok myślenia. – Jeżeli cię to niepokoi, mogę ci zapewnić, że nie będziesz miała z tego powodu problemów.
Na jej twarzy malowało się widoczne wahanie. Zerkała to na telefon, to na mnie, aż w końcu kiwnęła niepewnie głową. Posłałem jej lekki uśmiech, po czym wstałem i podałem jej dłoń. Dziewczyna spojrzała na nią z nieufnością.
- Dam radę sama wstać – wypowiedziawszy te słowa, zsunęła się z huśtawki.
- Bardziej chodziło mi o to, bym mógł nas oboje przenieść do mieszkania… - dziewczyna gwałtownie odsunęła się ode mnie, kiedy tylko usłyszała te słowa. – Ale jeżeli wolisz, możemy się przejść.
- Zdecydowanie wolę drugą opcję – mruknęła, lekko pocierając swoje ramiona. Czyli jednak było zimno.

Kiwnąłem głową, po czym podałem blondynce swój płaszcz, który przyjęła z lekką niechęcią – czyli po prostu było jej zimno. I to na tyle, by schować dumę do kieszeni i przyjąć moją pomoc. Następnie ruszyłem w stronę swojego mieszkania. Oczywiście, wolałem użyć skrzydeł, byłoby szybciej, ale szanowałem wybór Katy, która szła obok mnie, z zaciśniętymi ustami. Widocznie nadal nie była przekonana do tego pomysłu. Po kilkunastu minutach spaceru w totalnej ciszy znaleźliśmy na miejscu.
- Zapomniałem wcześniej zapytać – zacząłem, otwierając drzwi i przepuszczając dziewczynę przodem. – Nie masz alergii na zwierzęta?

<Katy? c:>

Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz