O sytuacji w domu
Katy wiedziałem jedynie, że wychowuje samotnie wychowuje ją matka, a ojciec
zmarł kilka lat temu. Jednak niewiadoma była mi relacja pomiędzy dziewczyną a
jej rodzicielką. Sądziłem, że mają ze sobą dobrą więź, ale słowa wypowiedziane
teraz przez moją uczennicę sprawiły, że moje przypuszczenia okazały się błędne.
Z cichym
westchnięciem przysiadłem na ławce obok huśtawek, na których bujała się Katy.
Teraz spostrzegłem, że blondynka nie była ubrana za ciepło; na plecy zarzuciła
jedynie bluzę. Może po prostu tak było jej ciepło, albo w pośpiechu opuszczała
dom po kłótni z matką i nie zwracała uwagi na to, co ze sobą zabiera.
- Nie sądzę, by twoja
matka naprawdę cię nienawidziła – powiedziałem ostrożnie, uważnie obserwując
jej twarz. Usta dziewczyny wykrzywiły się w cierpkim uśmiechu.
- Niech pan nie
próbuje prawić mi kazań, nie zna jej pan – mruknęła, a w jej głosie wyraźnie
było słychać nutkę zirytowania. – I nie zamierzam się panu zwierzać.
- Dobrze, jak chcesz.
Ale nie zamierzam cię samej zostawiać.
Z piersi dziewczyny
wyrwało się ciche westchnięcie. Miałem wrażenie, że lekko zadrżała, ale tego
nie byłem do końca pewny, czy to z powodu panującego chłodu czy może z
negatywnych emocji.
- To nie jest mój
pierwszy raz w takiej sytuacji, wcześniej pana nie znałam i świetnie sobie
dawałam radę – mruknęła, już nieco zdenerwowana. – Przenocuję u przyjaciółki i
nie musi się pan o mnie martwić.
- Więc upewnię się,
że bezpiecznie do niej trafisz – trzymałem przy swoim. – Nie zostawiłbym cię
samej na potencjalne niebezpieczeństwa.
Dziewczyna wywróciła
zirytowana oczami, wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni jeansów i zaczęła na
nim pisać. Po krótkim czekaniu na twarzy Katy pojawił się lekki grymas i mogłem
tylko przypuszczać, że nie dostała wiadomości, której się spodziewała.
- I jak? – spytałem
niewinnie.
- Nie zgodziła się –
burknęła z zaciętym wyrazem twarzy. – Ale znajdę inny sposób…
- Możesz u mnie.
- Bez obrazy –
dziewczyna parsknęła nerwowym śmiechem. – Ale gdyby ktoś zauważył, że spędziłam
u pana noc, nie wyszłoby to na dobre nam obu.
- Więc uważasz, że
lepiej by było, gdybyś spędziła tę noc na ulicy? – zmarszczyłem brwi, niezbyt
rozumiejąc jej tok myślenia. – Jeżeli cię to niepokoi, mogę ci zapewnić, że nie
będziesz miała z tego powodu problemów.
Na jej twarzy
malowało się widoczne wahanie. Zerkała to na telefon, to na mnie, aż w końcu
kiwnęła niepewnie głową. Posłałem jej lekki uśmiech, po czym wstałem i podałem
jej dłoń. Dziewczyna spojrzała na nią z nieufnością.
- Dam radę sama wstać
– wypowiedziawszy te słowa, zsunęła się z huśtawki.
- Bardziej chodziło
mi o to, bym mógł nas oboje przenieść do mieszkania… - dziewczyna gwałtownie
odsunęła się ode mnie, kiedy tylko usłyszała te słowa. – Ale jeżeli wolisz,
możemy się przejść.
- Zdecydowanie wolę
drugą opcję – mruknęła, lekko pocierając swoje ramiona. Czyli jednak było
zimno.
Kiwnąłem głową, po
czym podałem blondynce swój płaszcz, który przyjęła z lekką niechęcią – czyli po
prostu było jej zimno. I to na tyle, by schować dumę do kieszeni i przyjąć moją
pomoc. Następnie ruszyłem w stronę swojego mieszkania. Oczywiście, wolałem użyć
skrzydeł, byłoby szybciej, ale szanowałem wybór Katy, która szła obok mnie, z
zaciśniętymi ustami. Widocznie nadal nie była przekonana do tego pomysłu. Po
kilkunastu minutach spaceru w totalnej ciszy znaleźliśmy na miejscu.
- Zapomniałem
wcześniej zapytać – zacząłem, otwierając drzwi i przepuszczając dziewczynę
przodem. – Nie masz alergii na zwierzęta?
<Katy? c:>
Podliczone
Podliczone
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz