27 kwietnia 2020

Od MJ cd Peter

Idąc pwoli w stronę klatki próbowałam wymazać sprzed oczu te obrazy. Byłam świadkiem chlernego zabójstwa. Miałam ochotę odsunąć się trochę od sciany i przywalić w nią głową z rozpendu. W co ja się wpakowałam?Do domu weszłam po kilku minutach. Był pusty na co nie mogłam narzekać. Zdjęłam buty, z lodówki wyciągnęłam resztki jakiejś chińszczyzny z poprzedniego dnia i rozsiadałam się wygodnie przed telewizorem. Teoretycznie powinnam iść spać, praktycznie obejrzenie kolejnego odcinka „Chłopaków z baraków” po raz setny było bardziej kuszące. Chociaż na chwilę przestałam o tym myśleć. Poza tym żyłam z nadzieją, że w jakiś magiczny sposób obudzę się rano z zanikiem pamięci. Z rana obudził mnie alarm. Czas na wycieczkę do piekła. Jeśli przeżyjesz w tym liceum, prawdziwe zaświaty nie zrobią na tobie żadnego wrażenia. Ogarnęłam się w miarę szybko. Widząc, że za oknem nie jest zbyt kolorowo zarzucilam na siebie bluzę z kapturem w razie gdyby deszcz postanowił mnie zaskoczyć.Na zajęciach oczywiście pojawiłam się spóźniona. Nawet gdybym chciała przyjechać na czas komunikacja miejska uniemożliwiłaby mi to. Ale szczerze mówiąc nie ubolewam nad tym jakoś szczególnie. Zajęłam miejsce przy oknie w ostatniej ławce i grzecznie udawałam, że bardzo interesuje mnie to co ma do przekazania nauczycielka. – Mary? - totalnie oderwana od rzeczywistości patrzyłam na trening osiłków z drużyny footballowej. Skąd w nich tyle energii i zapału do tego co robią. - Mary? - tym razem usłyszałam nauczycielkę, która patrzyła na mnie bardzo niezadowolona. - Rozwiąż to zadanie - westchnęłam głośno i posłusznie wstałam. Wzięłam od niej marker, który wyciągnęła w moją stronę. Stanęłam przed białą tablicą, na której wypisane było równanie. Kurwa. – Niestety nie jestem w stanie tego zrobić - oddałam pisak. Chciałam wrócić do na miejsce jednak zajęcia przerwała wizyta niespodziewanych gości.– Mary Jane Watson - widząc dwóch policjantów stojących w drzwiach przełknęłam głośno ślinę. – Obecna, w czym mogę pomóc - uśmiechnęłam się szeroko próbując ukryć stres pod maską pewności siebie. – Pojedziesz z nami - odsunęli się żeby zrobić mi miejsce. Dżentelmeni. – Mogłabym chociaż dowiedzieć się z jakiego powodu? - rżnęłam głupa. – Dowiesz się na komisariacie. Śledczy ma do ciebie kilka pytań - i właśnie w ten sposób znalazłam się na komisariacie w sali przesłuchań. Było totalnie jak na filmach. Nawet mieli tą lampkę. – Powiadomiliśmy twoich rodziców o wszystkim - spojrzałam na niego jak na idiotę. Nie ma opcji, że matka odebtała, a tym bardziej ojciec. Czyżby pomylili numery? - Co to jest? - na stole, w plastikowej torebce położył mój portfel. Kurwa. To już drugi raz kiedy kończę w niezłym gównie przez ten cholerny portfel. Teoretycznie historię z Marcusem można uznać za swego rodzaju bardzo miłą odmianę w moim życiu... ah nie. Przepraszam. Trwała zaledwie kilka dni, ponieważ „wyjechał za jakimś zleceniem”. Zabrał wszystkie swoje rzeczy, wyjechał i tak po prostu mnie zostawił. Oby. Kurwa. Zdech. – Panie - zmróżyłam oczy żeby móc przeczytać jego nazwisko. - Panie Hayley? – Hailey - poprawił mnie. Miałam ochotę przewrócić oczami bo to był naprawdę nieznaczny błąd No ale z policjantem nie wypada się kłócić. Zwłaszcza jeśli stoi się po kolana w gównie.– To jest mój portfel. Od wczoraj go szukam. Musiał wypaść mi na zakupach.– O której?– Zależy o jakie miejsce pan pyta. Rano byłam w galerii. Musiałam kupić coś na obiad, a gdzieś tak po piętnastej kiedy wracałam z parku skończyłam do „TOMMY’s” po tampony bo mi się skończyły, a na dniach mam dostać okres - rozegrałam to jak poerdolony geniusz. W dodatku sama! – A tego człowieka znasz? - podsunął mi zdjęcie jeszcze żywej ofiary.– Gdzieś go już widziałam ale za cholerę nie potrafię przypomnieć sobie gdzie - popatrzył na mnie niepewnie. Łyknął to. – No nic. Dziękuję ci - mruknął. - Niech ktoś odprowadzi dziewczynę do wyjścia - zabrał swoją kawę i wyszedł zostawiając mnie chwilowo samą.

<Peter?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz