29 marca 2020

Od Anchora cd. Lorcana

- Nie mogę po prostu wpaść do rodzeństwa? - Pat objął Bee ramieniem. - Byłem w domu i tata powiedział, że wyjechałaś do Annie. 
- Tak! - Dawno już nie widziałem jej aż tak podekscytowanej. - Zostaniesz, prawda?
- Tylko na kilka dni - powiedział.
Bee posłała mu swoje najsmutniejsze spojrzenie. To, którego używała by wymusić cokolwiek chciała. I mimo że wszyscy obecni w pokoju doskonale o tym wiedzieli, ono i tak praktycznie zawsze działało.
- Ale zaraz będą święta i w ogóle… - jęknęła z nadzieją.
- Wiesz, że nie powinienem - westchnął. A Beatrix tylko patrzyła. Tyle wystarczyło. - Okej. Zobaczymy…
Cały smutek wyparował z oblicza naszej siostry w momencie, kiedy tylko usłyszała zadowalającą ją odpowiedź.
- Super! - Przytuliła Pata mocniej.
***
Beatrix zbiegła po schodach, zostawiła coś na blacie w kuchni i natychmiast pobiegła z powrotem na górę. Głównie po to, by zaraz znowu zbiec na dół.
- Cholera. - Zaskakująco spokojnym głosem podsumowała całą tą sytuację, nie odrywając wzroku od tarczy zegarka na swoim nadgarstku.
Potem znów zniknęła w kuchni, a po chwili, już z przewieszoną przez ramię torbą, zajrzała do salonu.
- O której zaczynasz? - spytała z nadzieją. 
- O dziesiątej. Ale naprawdę nie dam rady teraz cię odwieźć - westchnąłem, patrząc na kartkę papieru, którą po chwili odłożyłem na stertę z kolokwiami idiotów. 
- Ja nie mam nic innego do zrobienia - odezwał się Pat. - Gdzie są kluczyki?
- W torbie.
Bee wyjęła kluczyki z mojej torby i podała je Patroclosowi. A kilka minut później oboje wyszli. 
***
Wieczór z rodzeństwem przerwał dzwonek do drzwi.
- Spodziewamy się kogoś? - Zdziwił się Pat.
- Ja nie - odpowiedziała Bee, biorąc do ręki pilot, żeby móc zatrzymać serial. 
- Ja chyba też nie. - Wstałem i poszedłem otworzyć. 
Za drzwiami stał Lorcan. Wpuściłem go do środka.
- Zmiana planów na popołudnie?
- Luc zabrał małego na jakieś badania. W żeńskiej formie. - To sporo wyjaśniało. - Więc chyba nie chcę być w pobliżu, kiedy wróci. Robicie coś? 
- Tylko serial. - Lori wszedł dalej, a ja podszedłem za nim. 

Lori? Zostajesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz