26 marca 2020

Od Inez Cd. Lorcan


Od dnia kiedy nowi opiekunowie przejęli kuratelę nad małą meksykanką, minęły równo dwa tygodnie. W tym czasie udało jej się nieco przybrać na wadze, a wcześniej łamliwe włosy, nabrały blasku oraz sprężystości. Również skóra, wcześniej gdzieniegdzie popękana z braku witamin, teraz odżyła i jedynie dodała Inez uroku. Wszystko to było możliwe w tak krótkim czasie, dzięki zbilansowanym posiłkom, serwowanym jej przez Lorcana.
Dziewczynka jednak nadal chowała jedzenie po kątach, jakby w obawie, że w pewnym momencie czegoś jej zabraknie. Były to głównie nieobrane owoce czy orzechy, których garść dostawała przed każdą lekcją dla poprawienia koncentracji. One również nie szły najgorzej i choć nadal zdarzało się jej nieświadomie podkraść jakąś moc czy spalić salę treningową, tak większym stopniu nad tym panowała. Największy problem miała z językiem angielskim. Podchodziła do niego opornie. Ten język napawał ją irracjonalnym strachem którego mimo wszelkich starań nie mogła opanować. Chciała jednak aby wujek był zadowolony z jej postępów, dlatego też wkładała mnóstwo zaangażowania w zrozumienie owego języka.
Najtrudniejsze były jednak poranki. Nie umiała się przestawić na tryb dzienny, gdyż słońce za każdym razem wciągało ją w wir naprawdę nieprzyjemnych wspomnień. Było tam dużo krzyków, klnięcia, bicia, chłodu i głodu. Za każdym razem drżała przykryta grubą warstwą koców, wpatrując się niewidzącym wzrokiem przed siebie.
Jednak jedno z dziwniejszych zdarzeń nastąpiło pewnego wieczoru, kiedy to Inez wstała z posłania i udała się do kuchni. Zazwyczaj o tej porze był tam już wujek z talerzem kanapek. Jednak tym razem pomieszczenie było puste, a światło zgaszone. Ciemnowłosa weszła głębiej, jednak nadal nikogo nie dostrzegła.
W tym też momencie jej żołądek zaprotestowała, burcząc głośno. Dziewczynka przycisnęła piąstkę do brzucha, czekając aż ten się uspokoi. Była głodna. Doskonale znała to uczucie. Westchnęła cichutko i udała się do jednej ze swoich skrytek, skąd wyciągnęła garść orzechów. Jednak po ich skonsumowaniu, poczuła, że chce się czegoś napić. Noce były coraz chłodniejsze, więc już na starcie odrzuciła napicie się zwykłej wody z kranu. Postanowiła zaryzykować i sięgnąć do szafki z herbatami. Zmarszczyła nos, gdy silny ziołowy zapach wręcz buchnął w jej twarz. Była nieco za niska więc stała na palcach na chwiejącym się delikatnie na taborecie. W końcu jednak sięgnęła wcześniej wypatrzoną paczkę i z zadowolonym uśmiechem, zeszła z mebla. Kolejnym krokiem było sięgnięcie po kubek. Na szczęście parę z nich stało na suszarce obok zlewu, skąd ściągnęła swój ukochany, czerwony, stając na palcach. Gdy już obydwie rzeczy stały na stole, sięgnęła po czajnik, do którego z niemałym trudem nalała wodę. Wielokrotnie obserwowała ukradkiem jak robi to wujek więc bez kolejnych przeszkód nastawiła wrzątek. Odwróciła się z powrotem do blatu i sięgając jeszcze po łyżeczkę, wsypała do kubka trochę ciemnego proszku. Przyjemny, nieco duszący czasem zapach kakao uniósł się w powietrzu, kiedy dziewczynka zalała wrzątkiem sproszkowane ziarno. Cała ta “niebezpieczna” operacja zajęła dziecku około 20 minut, jednak ta nie przejmowała się tym i z uwielbieniem widocznym w oczach wpatrywała w ciemną ciecz. Kochała ten gorzki smak. Było jej trochę wstyd podbierać kakao. To był w końcu napój bogów, ale wujek już wcześniej przygotowywał jej podobny napój. Nie mogła jedynie zrozumieć czemu zawsze sypie tam cukier i dolewa mleka. Przecież sam w sobie napój jest dobry. Owszem. Ten tutejszy może nie zachwycał, ale nieco cierpki smak osadzający się na języku był o niebo lepszy od tego słodkiego. W tym też momencie ktoś zapalił światło. Dziewczynka właściwie nawet nie zauważyła, że jest tak ciemno. Poruszała się bez problemu. Zawsze miała niesamowicie dobry wzrok oraz orientację ciemności więc nawet nie kłopotała się myśleniem, gdzie zamontowano włącznik. W progu kuchni stanął Tio. Inez zamarła, ostrożnie przypatrując się mężczyźnie i przyciskając kubek z niebiańskim napojem do piersi. Niech nie każe jej tego oddawać. To jest dobre. A ona tak dawno nie piła chocolatl. Stęskniła się za tym gęstym smakiem.

< Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za nieobecność! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz