2 marca 2020

Od Anchora cd. Renny

Renna wydała z siebie jakiś niezbyt zrozumiały, ale za to bardzo zirytowany dźwięk. 
- Czy ty nie musisz być jutro w pracy? - Przyglądałem się jak syrena drapie swojego kociaka. 
- Nieee chcęęę - jęknęła. - Ludzie są głupi.
- To akurat zdążyłem zauważyć - westchnąłem, a Ren lekko uśmiechnęła się pod nosem. - Ale kiedy topią się sami, nie jest nawet w połowie tak zabawnie jak wtedy, kiedy można im pomóc.
- Nie można im pomagać! - Oburzyła się, przerywając na chwilę niezadowolonego z takiego obrotu spraw Theo. - I tak potem muszę takich ratować!
- Cóż, to prawda, masz dość oryginalne hobby. - Przyznałem wstając. - No dalej, chodź. Położymy cię spać, żebyś rano była żywa.
- Nie chcę być żywa, chcę pić! - Zaprotestowała, zyskując nową energię. 
- Rano będziesz innego zdania - westchnąłem, zabierając z jej kolan kota.
- Annie! - krzyknęła na mnie, patrząc jak odstawiam nieco zdziwionego zwierzaka na podłogę, a ten niezadowolony wychodzi z pomieszczenia. - No i sobie poszedł! - Machnęła rękami w kierunku drzwi.
- Koty tak mają, teraz twoja kolej. - Spojrzałem na nią wyczekująco. 

***

- Annie? - Głos Bee brzmiał jeszcze radośniej niż zwykle, kiedy zajrzała do mojego pokoju. 
- Hm? - Podniosłem wzrok znad ekranu laptopa. 
- Masz czas dziś wieczorem? - Posłała mi szeroki uśmiech, siadając na łóżku. 
- Zdefiniuj czas. 
- Czas, żeby podrzucić mnie do Ren? - wyjaśniła. - Chciałyśmy przejść się na spacer i może przy okazji zatrzymać się w plenerowym kinie. Puszczają najlepsze produkcje Disneya! Proszę, proszę, proszę?
Znów zerknąłem na znajdującą się na ekranie komputera prezentację.
- Jeśli uda mi się to skończyć… 
- Dzięki! - Zaklaskała i zerwała się z miejsca. - Idę się szykować! - Niemalże wybiegła z pokoju. A ja wróciłem do pracy. 

***

- Bee? Idziesz? 
- Za chwilę! - odkrzyknęła ze swojego pokoju. - Jeszcze tylko… Okej, gotowe! - Drzwi pokoju Bee skrzypnęły cicho i po chwili zbiegła po schodach, trzymając w ręku parę (o dziwo płaskich) butów. - Jak wyglądam? - Odgarnęła z twarzy jasny kosmyk i obróciła się wokół własnej osi.
- Ślicznie. - Uśmiechnąłem się. - Ren też na pewno się spodoba.
- Mam nadzieję - zaśmiała się i założyła buty. - Idziemy?
Otworzyłem drzwi, a Bee zdjęła z wieszaka kurtkę i wyszła. A ja zamknąłem dom i poszedłem za nią.
- To urocze jak bardzo cieszysz się ze spotkania z Ren. - Otworzyłem samochód. 
- I nie przeszkadza ci, że się spotykamy? - spytała, wsiadając do środka. - Bo wiesz… znacie się i w ogóle… - dodała, kiedy usiadłem za kierownicą. 
- Czemu miałoby mi przeszkadzać? - Wzruszyłem ramionami. - Jesteś szczęśliwa, a to najważniejsze. Poza tym Renna jest… - urwałem, szukając odpowiedniego słowa - dobra. Poza tym nie jest Tay. Zapnij pasy. 
- Tay gustuje w facetach. - Bee zaśmiała się i wykonała moje polecenie. 
- I dzięki temu chociaż połowa populacji może spać spokojnie. - Uśmiechnąłem się do siostry. 

***

- Napiszę do Ren, że zaraz będziemy. - Beatrix wyjęła z torebki telefon, wystukała krótką wiadomość i po chwili wrzuciła komórkę z powrotem na miejsce. - Gotowe. - Uśmiechnęła się szeroko.
Kilka minut później zignorowałem zakaz zatrzymywania się, podjeżdżając do krawędzi jezdni. Renna stała już niedaleko wejścia do swojego bloku.
- Cześć, szwagierko! - przywitałem się. 
Ren pomachała mi, a Bee wyskoczyła z samochodu.
- Bee? - Zatrzymałem ją na chwilę. - Daj znać gdybyś miała nie wrócić na noc. I bawcie się dobrze. 
- Jasne! - odparła entuzjastycznie i odeszła, żeby przywitać się ze swoją dziewczyną. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz