29 marca 2020

Od Beatrix cd. Renny

Idioci. Wszędzie idioci. Po cichu liczyłam, że przyjazd Patroclosa sprawi, że Annie i Lori choć trochę się ogarną. Przecież nie wymagam cudu, wystarczyłoby mi gdyby zaczęli używać mózgów. Ale zamiast tego Pat nie do końca świadomie (co sprawiało, że sytuacja w domu jeszcze bardziej działała mi na nerwy) przyłączył się do całej tej szopki. Powoli nawet przebywanie z Taylor robiło się irytujące, bo coraz trudniej było mi nie zgodzić się, kiedy twierdziła, że Annie to dzban. Znośnie robiło się dopiero, kiedy co najmniej dwóch z tej trójki idiotów nie było w domu. Albo kiedy nie było tam mnie. (O ile nie siedziałam akurat na lekcji u Lucifera - moje postępy w posługiwaniu się magią również dość mocno ucierpiały przez to wszystko). Po prostu szło zwariować. A ja wręcz biegłam w stronę wariatkowa.
***
- Robimy kolację - oznajmiłam, wchodząc do salonu. Trzy pary oczu posłały mi trzy zdziwione spojrzenia. Lori i Annie nawet na chwilę przestali się do siebie lepić. - Jutro. I mam zamiar zaprosić Ren, więc macie się zachowywać. - Pat uniósł brew, ale mój wzrok upewnił go, że jego też to dotyczyło. - A teraz idę pobiegać.
Zawołałam Arię. Jeszcze zanim wyszłam z domu usłyszałam jak wciąż nieco zdezorientowany Patroclos pyta czy Annie albo Lori wiedzą co mnie ugryzło. Doskonale wiedzieli. Wcisnęłam smycz Arii do kieszeni i wychodząc trzasnęłam drzwiami nieco głośniej niż zamierzałam. 
***
Dawno już nie było tu tak spokojnie. Pat wyszedł i jak zwykle nikt nie był pewien ani gdzie, ani po co, a Lorcan pojechał do domu, do Crowa. Wszystko na chwilę znów sprawiało pozory logiki i normalności.
- Co zrobiło ci to biedne tofu? - Słowa Annie, który właśnie złamał zakaz wchodzenia do kuchni, skłoniły mnie do zastanowienia się co właściwie robię.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc. Potem bez słowa wyciągnęłam z szafki pojemnik, zsunęłam do niego zmasakrowane tofu. Zamknęłam pojemnik i schowałam go do lodówki. Plan na kolacje szlag trafił. Albo będę musiała znów iść do sklepu. Może to i lepiej? Przynajmniej stąd wyjdę.
- Bee.
- Tak? - Annie nic nie powiedział. Po prostu stał oparty o blat, uważnie mnie obserwując i czekając aż sama coś powiem. - Po prostu się martwię, okej? A co jeśli ojciec Loriego dowie się jak chcecie go oszukać? Albo po prostu się zdenerwuje? - Wyrzuciłam z siebie. 
- Asmodeus nie zrobi Lorcanowi nic złego. Ani Luciferowi - odpowiedział spokojnie. 
- A co z tobą? - Założyłam ręce na piersi. 
- Nic mi nie będzie. 
- Tego nie wiesz! Ja też tego nie wiem.
- Nic się nie stanie. - Annie podszedł do mnie. - Chyba, że nie skończysz tej kolacji. Wtedy kompromitacja przed Ren. - Chciał zmienić temat.
- Anchor! - Nie ma tak łatwo. - Nie możecie chociaż powiedzieć Patowi? - Spytałam z nutą nadziei w głosie. - To męczące.
- Nie możemy - westchnął. - Wytrzymasz to jakoś.
A mam wybór? No właśnie.
- Więc co gotujesz?
- Nic, jeśli nie pojedziemy do sklepu.
***
- Wyglądasz olśniewająco. - Klasnęłam w ręce. - Gdzie kupiłaś tą sukienkę? Muszę ją mieć! Będziemy do siebie pasować!
- Dziękuję. - Ren zarumieniła się uroczo. - Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
- Nie wiem. Mam wrażenie, że moi bracia rywalizują o względy Lorcana. I nie za bardzo mi się to podoba…
- Pomyśl sobie, że ty masz mnie i możesz to olać - zaśmiała się. - Jak coś odwalą, to my się wymkniemy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - Wzięła moją rękę w swoją.
Odrobinę mnie ta obietnica uspokoiła. Nie jakoś bardzo, bo wciąż bałam się, że coś pójdzie nie tak. Bo co jeśli ci idioci naprawdę się nie ogarną? Albo jedzenie będzie niesmaczne? Albo Ren nie polubi Patroclosa? Albo w ogrodzie wylądują kosmici? Albo meteoryt? Albo cokolwiek?
Wzięłam głęboki wdech i przywołałam na twarz uśmiech.
- Gotowa?
W odpowiedzi Renna tylko się do mnie uśmiechnęła. A potem weszłyśmy do salonu. W zasadzie tylko jedna osoba nie była przyzwyczajona do tego, że Ren spędza tu czas, więc tylko mój najstarszy brat zwrócił na nas uwagę na dłużej niż wymagało tego powiedzenie “cześć”.
- Ren, to jest Patroclos, mój brat. Pat, poznaj moją dziewczynę.

Ren?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz