Muszę przyznać, że moja ulubiona czarownica miejscami mnie bawiła. Jednak Erick miał chyba zgoła odmienne zdanie. Jego cierpiętnicza mina sprawiała, że miałam ochotę go przytulić.
- Tay, czy to nie tak, że jesteś znaną vlogerką i w sumie to wystarczy, że dogadasz się z kinem, czy coś? - Uniosłam lekko brew.
- Nie myślałam o tym. - Zaczęła pukać się palcem w wargę. - No dobrze. Niech będzie. Masz jeszcze jedną szansę.
Uśmiechnęłam się lekko i pociągnęłam za sobą Bee, żeby oddać się miłemu leniuchowaniu na plaży.
- Nie powiem, sprytne. - Bee zamachała naszymi dłońmi. - Myślisz, że jej pozwolą, czy coś?
- Nie wiem, ale jeśli nie, to już nie będzie wina Ericka. - Wzruszyłam ramieniem. - A o to zasadniczo mi chodziło.
- Moja superbohaterka. - Przyciągnęła mnie i objęła. - Serio muszę ci uszyć pelerynę.
- Może jednak nie? - zaśmiałam się. - Podobno zbyt łatwo wkręca się w silniki samolotów i inne wiry. Poza tym, jest niepraktyczna pod wodą.
- Więc wymyślę coś innego. - Machnęła wolną ręką. - To co? Idziemy na lody? Opalać się? Popływać?
- Na co tylko masz ochotę - zaśmiałam się.
***
- Co się nagle stało, że obydwoje macie wolne od swoich ukochanych? - Rach nie mogła się nadziwić.
- Tay robi na swojego bloga origami. - Wzruszył ramionami Erick.
- A Bee i Annie jej pomagają - powiedziałam. - To znaczy Bee. Annie nie jest skory do pomocy.
- Dziwię się, że się z nim przyjaźnisz. - Erick dopił swoją kawę. - Z tego co opowiadała Tay…
- Z tego co opowiada Tay można napisać ciekawą książkę - przerwałam. - Nie bierz wszystkiego dosłownie. Szczególnie, że ona akurat nie przepada za Annie.
- Totalnie nic nie rozumiem, ale to chyba normalne. - Westchnęła Rach, w końcu siadając obok nas. - Wpakowaliście się w dziwaczne związki.
- Mogło być gorzej. - Upiłam trochę iced latte. - Bee nie jest psychopatką, czy coś. Tay ogólnie jest dziwna, ale niegroźna.
- Nie obrażaj mojej dziewczyny! - Erick pogroził mi palcem.
- Nie obrażam, stwierdzam fakty. - Wzruszyłam ramionami. - Ale musi taka być, skoro jest sławna.
W tym momencie naszą iście ważną rozmowę przerwał mój telefon. Dokładniej dźwięk SMS-a.
- Och w mordeczkę jeżyka. - Przygryzłam paznokieć. - Rach, musimy iść na zakupy.
- Co? Po co? Byłyśmy niedawno. - Zmarszczyła lekko brwi.
- Ale Bee zaprasza mnie na kolację, bo jej najstarszy brat przyjechał i robią kolację. - Pacnęłam ręką w stół. - Muszę dobrze się prezentować.
- Nie masz czegoś w szafie? - Machnęła ręką.
- Nie! - Zabrałam jej telefon. - Idziemy na zakupy! Wszyscy!
***
- Wyglądasz olśniewająco. - Bee aż klasnęła w ręce. - Gdzie kupiłaś tą sukienkę? Muszę ją mieć! Będziemy do siebie pasować!
- Dziękuję. - Oblałam się lekkim rumieńcem. - Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
- Nie wiem. - Przewróciła oczami. - Mam wrażenie, że moi bracia rywalizują o względy Lorcana. I nie za bardzo mi się to podoba…
- Pomyśl sobie, że ty masz mnie i możesz to olać - zaśmiałam się. - Jak coś odwalą, to my się wymkniemy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Bee?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz