16 marca 2020

Od Tony'ego CD Petera

Po wyjściu chłopaka z mojej firmy postanowiłem zabrać się za robotę, jak zawsze miałem mnóstwo spraw na głowie, a dzięki takiemu, a nie innemu trybowi życia mogłem sobie pozwolić, na wiele nawet więcej niż bym chciał. Bo kim byłem, gdy nie byłem „złotym chłopcem w złotej zbroi"? Byłem geniuszem, miliarderem, playboyem, a nawet filantropem.
Moje życie jest cudowne, lepszego mieć bym nie mógł, sypiam z kim chce i kiedy chce, jeżdżę do wszystkich krajów, wydając tam mnóstwo pieniędzy na własne przyjemności i tak nie ustatkowałem się jeszcze, to prawda jednakże w żadnym wypadku mi to nie przeszkadza, jestem wolny i mogę żyć, jak tylko zapragnę, a mimo to czasem może tak odrobinkę odczuwam samotność, którą gaszę w obcięciach kolejnej nic nieznaczącej dla mnie kobiety.
Czy mam w planach kiedyś to zmienić? Raczej nie, życie na smyczy nie jest niczym przyjemnym, a ja nie chciałbym niczego zmieniać mimo mojego wieku, który powoli daje mi do zrozumienia, że młodszy i tak nie będę a jedynie starszy.
Jak każdy człowiek tylko ja wykorzystuje swoje życie, jak mogę, korzystając z niego w każdy możliwy sposób, nawet jeśli później trochę tego żałuję.
Westchnąłem cicho, odkładając na bok wszystkie dokumenty, odwracając się na krześle w stronę wielkiego okna, które znajdowało się za mną.
Wpatrywałem się przez dłuższą chwilę w jeden punkt, bawiąc się przy tym swoimi długopisem, którego jeszcze nie odłożyłem na bok, jakoś nie miałem okazji odłożyć go na bok, czasem w końcu musiałem odwrócić swoją uwagę od wszystkiego innego.
Zamyślony nawet nie zauważyłem, gdy do mojego gabinetu weszła Pepper.
- Tony umówiłam cię jutro na dwa spotkania - Zaczęła, nawet nie mając zamiaru zapytać mnie o to, czy w ogolę, chce się spotkać z tymi wszystkim ludźmi. Te wszystkie konferencje naprawdę mnie męczyły i nie koniecznie chciałem się na nich pojawiać. Tak, tak mam świadomość, że później mogę się upić i znów wylądować w łóżku z jakąś nieznaną mi laską no ale cóż chyba takie życie nieokrzesanego chłopca, który bawi się życiem.
- Z kim? - Zapytałem, chcąc wiedzieć na jakie „niebezpieczeństwo” mnie w tej chwili naraża mój prezes, czasem naprawdę zastanawiam się, dlaczego oddałem jej stery, jest moją prawą ręką i może właśnie dlatego czasem zapomina o tym, aby pytać mnie o zdanie.
- Z mediami i - Chciała dokończyć, ale mój palec uniesiony w górze przerwał jej wypowiedz, a mowę przerwało milczenie wraz z uniesioną brwią w geście pytania.
- Nie kończ, nawet nie wiem, czy przyjdę na to spotkanie - Przyznałem, odkładając długopis na biurko, wstając z krzesła. - Wracam do domu - Dodałem, po dłuższej chwili omijając kobietę w przejściu, robiąc to co powiedziałem, to znaczy wróciłem do domu.

***

Minęło kilka dni, w których to uważnie przyglądałem się chłopakowi, mając pewne doniesienia od ludzi, mojego pokroju kim mógłby być ów chłopak, to mnie naprawdę zastanawiało zwykły chłopak, który ukrywa to kim jest, ciekawe czy jego ciotka o tym wie.
Nie miałem zamiaru jeszcze mówić mu, że podejrzewam, kim jest, bo to do niczego nie było mi potrzebne, jeszcze nie w tej chwili.
Wezwałem chłopaka do siebie, cierpliwie czekając na niego w gabinecie, bawiąc się swoją piłeczką, którą z nudów podrzucałem.
- Wzywał mnie pan? - Zapytał, młody chłopak, wchodząc do mojego gabinetu, nie myśląc długo, rzuciłem w jego stronę piłeczką, którą zaskoczony zwinnie chwycił w swoje dłonie.
Z delikatnym uśmiechem kiwnąłem głową, gestem ręki zapraszając do biurka, a gdy już się przy nim znalazł, usiadł spokojnie na krześle, oddając mi piłeczkę.
- Chciał pan czegoś konkretnego? - Spytał, niepewnie odwracając swój wzrok.
- Tak, dziecko dziś jest ostatni dzień, musisz mi dać odpowiedź - Odparłem, widząc zeskocznia na twarzy chłopaka, pewnie nie wiedział, o czym mówię, ma prawo, w końcu ma dużo na głowie.- Mówię o wyjeździe - Dodałem, dając mu do zrozumienia, na co czekam.

<Peter?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz