19 stycznia 2020

Od Anchora cd. Taylor

Kilkoro gości obróciło się w stronę drzwi prowadzących do kuchni, kiedy zaczęły zza nich dobiegać jakieś wrzaski. Nic nowego. Taylor trochę zbyt długo była popularna i zaczynało jej odwalać jeszcze bardziej, niż zanim zaczęła bawić się całym tym Youtubem. Tak jak teraz, kiedy postanowiła zrobić nie wiadomo jak wielką aferę, bo nie dostała swojej pizzy. Typowa wiedźma. Uważa, że wszystko najlepiej rozwiązać krzykiem i groźbą wystawienia złej opinii w internecie.
- ANCHOR! - Taylor wydarła się na tyle głośno, że słychać ją było aż przy stoliku.
Westchnąłem tylko i wstałem. Z cichą nadzieją, że jakiś szef kuchni nadział ją już na coś ostrego poszedłem w stronę kuchni, by sprawdzić co tym razem zjebała.
Niestety nie została szaszłykiem, ani bezgłowym truchłem. Nie straciła nawet palca, co może nauczyłoby ją nie krzyczeć na ludzi trzymających w rękach niebezpieczne przedmioty. Znalazła sobie za to nowego przyjaciela, którego teraz próbowała za wszelką cenę od siebie odepchnąć. Na podstawie kilku zdecydowanie zbyt bladych trupów wywnioskowałem, że to jakiś dość mocno zasuszony wampir.
- Zabierz to ode mnie! - Czarownica najwyraźniej zauważyła moje wejście do pomieszczenia. 
- Czy ty naprawdę nie potrafisz zrobić z siebie idiotki nie zostając przy tym trupem? - Odezwałem się, przykuwając na chwilę uwagę wampira. 
W zasadzie tyle mi wystarczyło. Jeden głuchy huk sugerował, że Tay miała na tyle rozsądku, by na mnie nie patrzeć.
- Co to było?! - Odsunęła się od leżącego na ziemi ciała, o mało nie wdeptując w martwą pomoc kuchenną.
- Wampir. - Wzruszyłem ramionami. - Verno powinien ich lepiej pilnować.
- Nie ważne! - Zmieniła zdanie. - Nie chcę tu być, jak się obudzi. Chodźmy już! - Zażądała.
- Nie obudzi się. - Zapewniłem ją.
Tay przez chwilę przetwarzała tą informację. W końcu chwila ciszy.
- Anchor! Idziemy stąd! - Za wcześnie się ucieszyłem, prawda? Cóż, na szczęście wystarczyło jedno spojrzenie, by Taylor złapała się za gardło i zaczęła niewyraźnie chrypieć.
- Im więcej będziesz mówić, tym bardziej będzie bolało. - Ostrzegłem ją. - Spokojnie, to tylko zapalenie gardła, przejdzie ci za jakiś czas.
Czarownica posłuchała i zamiast dalej próbować wrzeszczeć posłała mi tylko mordercze spojrzenie. Nareszcie.
Rozejrzałem się dookoła, chcąc ustalić z czym mam nieprzyjemność pracować. W końcu trzeba tu trochę posprzątać. Zwłaszcza, że znalazło się trzech wciąż żywych (choć jeden z kucharzy był wyraźnie o krok od zawału serca) świadków tego zdarzenia. Chociaż... można było ich wykorzystać. Wystarczyło sprawić, że zgodnie opowiedzą jak to na kuchnię wparował wampir, zaczął atakować wszystkich na swojej drodze, po czym zakończył żywot, zapewne z przepicia. Według tej wersji ani czarownica, ani ja się tu nie pojawiliśmy. Proste. Ostatnia rzecz. Taylor miotała się po całej kuchni wyraźnie czegoś szukając, a znając ją, mogła uznać, że gdzieś w tych szafkach znajdzie jakieś pastylki na gardło.
- Tay? Idziesz? - Otworzyłem drzwi prowadzące na salę.

Tay? nie będzie pizzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz