- Lepiej uważaj gówniarzu! Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia -
bardzo groźnie wyglądający facet szarpał się przywiązany do krzesła, a
wyglądało to niemal komicznie.
- Fakt, nie mam pojęcia - Samuel
parsknął całkiem rozbawiony i podszedł do jednego z wielu komputerów,
aby podłączyć do niego pendrive - A i tak sobie patrzę na ciebie i na
mnie… i wiesz co? To chyba ty powinieneś uważać - zamyślił się na
dłuższą chwilę jakby chcąc przeciągać grę, w którą wprost uwielbiał
grać.
Ciemnowłosy pokręcił głową i okręcając się raz na obrotowym
krześle przystąpił do przenoszenia plików z pendrivea, na główny pulpit.
Gdy na ekranie wyskoczył pasek ładowania, ten odwrócił się znów do
niejakiego lidera w pewnym, niegrzecznym gangu. Spostrzegł, że w dłoni
faceta znajdował się nóż, którym jak zapewne miał zamiar przeciąć liny.
-
Ej ej, ale tak się nie bawimy, jasne? - Samuel zacmokał i niemal po
chwili pojawił się przy łysym mężczyźnie zwinnie wyrywając ostrze z jego
wytatuowanej ręki - Dziękuję bardzo, ale należy się kara za
cwaniakowanie - dodał przeciągając zaostrzonym metalem po starej skórze
gangstera.
- Niech tylko cię dorwę! Jak zobaczę cię na ulicy, nie
pozwolę ci nawet wymówić ostatnich słów - warknął cały czerwony
zaciskając pięści, przez co z nowej rany wypłynęło jeszcze więcej krwi.
-
Okej, spoko, umowa stoi - wzruszył ramionami głośno wzdychając - Jak
uda ci się uciec z płonącego domu to wiesz gdzie mnie szukać - zerknął
na monitor i ku jego oczekiwaniom, pasek doszedł do końca.
-
Płonącego domu? - zmieszał się na chwilę, po czym kilka razy pociągnął
nosem, a jego spojrzenie spoczęło na drogim i licznym sprzęcie za
chłopakiem - Ty mały skurwielu! - wydarł się widząc, że z głównego
komputera ulatuje dym.
Samuel zasalutował, po czym szybko wyjął swój
pendrive, zarzucił na plecy swój plecak i przeskakując przez biurko
pognał w stronę drzwi wyjściowych z podziemnego bunkra. Oczywiście
szczelnie je zatrzasnął, a jedyne co usłyszał to groźne krzyki gangstera
i bardzo niedługo stłumiony wybuch. Kierując się pospiesznie w stronę
tylnych drzwi pokaźnej willi, przeskakiwał zwinnie wszystkie ciała,
które godzinę temu zmasakrował. Był już zupełnie pewny swojego sukcesu i
stwierdził, że nic nie może pójść źle, dopóki nie wpadł na ścianę. Jak
się po chwili okazało nie była to ściana, a wielki facet jej rozmiarów.
Samuel przełknąwszy głośno ślinę wyszczerzył się szeroko i przyjął cios
prosto w nos, z którego od razu popłynęły strugi krwi.
- Oj noo - jęknął spluwając na bok ku zdziwieniu czerwoną, a nie przeźroczystą mazią - Już nie masz co ratować kolego.
Wielkolud
nie odpowiedział, tylko z powagą wymalowaną na twarzy ponownie ruszył
na chłopaka wymierzając już kolejny cios. Samu tym razem przewidział
atak i korzystając z różnicy wzrostu jaka pomiędzy nimi była,
prześlizgnął się przy nodze giganta jednocześnie głęboko nacinając łydkę
skradzionym przed chwilą sztyletem. Facet zasapał i szybko odwrócił się
w stronę chłopaka, którego już tam niestety nie było. Został
zdezorientowany na tyle skutecznie, że brunetowi udało się wybiec przez
otwarte drzwi i jak najszybciej stamtąd spieprzyć. Do pokonania miał
jeszcze wysoki płot, z którego oczywiście spierdzielił się na tyłek, ale
zaraz wstał i uciekł w głąb miasta. Biegł szybko i ani razu nie oglądał
się za siebie, ale w połowie drogi słaba kondycja zaczęła go dobijać.
Zasapany w końcu dotarł do głównych dzielnic, gdzie ukrył się pomiędzy
śmietnikami. Tam na chwilę przysiadł opierając głowę o mur i starał się
uspokoić swój oddech i szaleńcze bicie serca. Chwilę zajęło mu dojście
do siebie, ale po wszystkim zaczął się cicho śmiać. To zawsze pomagało
mu w ochłonięciu i rozluźnieniu się po udanej misji. Ściągnął z czoła
czarną bandanę i wyjął telefon, na którym wystukał SMS o treści
,,zrobione B)’’ i schował wszystko do plecaka. Szybko przebadał stan
swoich ciuchów i szczęśliwy stwierdził, że wyglądają jakby przetrwały
upadek z deskorolki, a nie bójkę przeciw dziesięciu chłopa. Odpiął więc
od tyłu plecaka swoją deskorolkę i w końcu podniósł się na równe nogi.
Póki co dopisywała mu jeszcze adrenalina, więc ból był mało uporczywy,
ale nie chciał wiedzieć co będzie na drugi dzień. Jakby momentalnie
zapominając, że zabił niedawno kilka osób zarzucił kaptur i wskoczył na
deskę. Wyjechał spomiędzy budynków na chodnik, który swoją drogą był
bardzo oblegany. Cóż się dziwić, że centrum Kalifornii jest ruchliwym
miejscem, to chyba oczywiste. Co kilka chwil odpychał się od podłoża
zwinnie wymijając przechodniów, a kierował się prosto w stronę swojego
mieszkania. Jedyne o czym teraz marzył to zimny prysznic i jakieś dobre
żarcie. Aż się uśmiechnął na myśl dobrej pizzy z kukurydzą, ale z
zamyślenia wyrwało go głośne oraz znajome szczekanie. Przymrużył oczy
wypatrując w oddali sylwetkę małego czworonoga i proszę. Jego łaciaty
przyjaciel stał pod sklepem mięsnym i dobiegał się o jakąś ofiarę.
Skubany.
- Asesino! - krzyknął Samu, gdy podjechał bliżej, ale gdy
tylko pies zobaczył swojego właściciela, wziął łapy za pas i zaczął
uciekać - Hej!
Brunet znacznie przyspieszył skupiając się na krótkim
ogonku, który coraz szybciej mu spieprzał. Nagle pies wybiegł na
ruchliwą ulicę, a na ten moment chłopakowi stanęło serce. Na całe
szczęście udało mu się bezpiecznie przebiec przez jezdnię, czego nie
można powiedzieć o Samuelu, który obił się o bok taksówki. Nie obyło się
bez groźnych wyzwisk z obu stron, ale chłopak miał teraz ważniejszą
misję do wykonania. Pojechał tuż za psem do parku, ale zaczął tracić
wszelką nadzieję, że uda mu się złapać teriera. Zwykłym wołaniem go
przecież nie przekona. Musiał przypomnieć sobie, co Asesino lubił
najbardziej na świecie. W bardzo odpowiedniej chwili jego spojrzenie
przykuł w połowie zjedzony hot dog trzymany przez jakąś niewiastę
siedzącą na ławce. Chytrze zmarszczył brwi i skręcił tam, żeby zaraz
wybić się i przeskoczyć jej ławkę jednocześnie wyrywając jej z ręki
jedzenie.
- Sorry, odkupię Ci dwa! - krzyknął za nią cicho śmiejąc
się pod nosem - Hej! Ase! Czy ja tutaj mam hot doga? - dodał, gdy
dogonił psa.
Na te słowa futrzak zatrzymał się jakby ktoś właśnie
zatrzymał czas, a przez to Samuel musiał podjąć się gwałtownego
hamowania. Niestety nie wyrobił i żeby nie przejechać psa, sam zwalił
się z deski upadając prosto na plecy. Obolały zawył z bólu wyginając się
na zimnym betonie, ale jego przyjaciel szybko mu to wynagrodził liżąc
go po nosie.
- Spadaj - zaśmiał się cicho podnosząc się do siadu -
Czego uciekałeś? Myślisz, że teraz dostaniesz nagrodę? - uniósł wysoko
brwi obserwując jak maluch wspina się na tylne łapy, żeby dosięgnąć
przysmaku - No masz, ale nie zapomnę ci tego - podał psu parówkę
przytulając go do siebie i zaczął męczyć go głaskaniem.
Ich
pieszczoty i śmiechy przerwało kolejne, lżejsze uderzenie w plecy
Samuela. Chłopak szybko odwrócił głowę i spostrzegł za sobą deskorolkę,
która została sprowadzona przez… Uroczą ciemnowłosą, której zakosił
przekąskę. Jako, że po bułce nie było już śladu, chyba nie było się o co
kłócić, prawda?
Lunaye?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz