12 stycznia 2020

Od Samuela do Lunaye

- Lepiej uważaj gówniarzu! Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia - bardzo groźnie wyglądający facet szarpał się przywiązany do krzesła, a wyglądało to niemal komicznie.
- Fakt, nie mam pojęcia - Samuel parsknął całkiem rozbawiony i podszedł do jednego z wielu komputerów, aby podłączyć do niego pendrive - A i tak sobie patrzę na ciebie i na mnie… i wiesz co? To chyba ty powinieneś uważać - zamyślił się na dłuższą chwilę jakby chcąc przeciągać grę, w którą wprost uwielbiał grać.
Ciemnowłosy pokręcił głową i okręcając się raz na obrotowym krześle przystąpił do przenoszenia plików z pendrivea, na główny pulpit. Gdy na ekranie wyskoczył pasek ładowania, ten odwrócił się znów do niejakiego lidera w pewnym, niegrzecznym gangu. Spostrzegł, że w dłoni faceta znajdował się nóż, którym jak zapewne miał zamiar przeciąć liny.
- Ej ej, ale tak się nie bawimy, jasne? - Samuel zacmokał i niemal po chwili pojawił się przy łysym mężczyźnie zwinnie wyrywając ostrze z jego wytatuowanej ręki - Dziękuję bardzo, ale należy się kara za cwaniakowanie  - dodał przeciągając zaostrzonym metalem po starej skórze gangstera.
- Niech tylko cię dorwę! Jak zobaczę cię na ulicy, nie pozwolę ci nawet wymówić ostatnich słów - warknął cały czerwony zaciskając pięści, przez co z nowej rany wypłynęło jeszcze więcej krwi.
- Okej, spoko, umowa stoi - wzruszył ramionami głośno wzdychając - Jak uda ci się uciec z płonącego domu to wiesz gdzie mnie szukać - zerknął na monitor i ku jego oczekiwaniom, pasek doszedł do końca.
- Płonącego domu? - zmieszał się na chwilę, po czym kilka razy pociągnął nosem, a jego spojrzenie spoczęło na drogim i licznym sprzęcie za chłopakiem - Ty mały skurwielu! - wydarł się widząc, że z głównego komputera ulatuje dym.
Samuel zasalutował, po czym szybko wyjął swój pendrive, zarzucił na plecy swój plecak i przeskakując przez biurko pognał w stronę drzwi wyjściowych z podziemnego bunkra. Oczywiście szczelnie je zatrzasnął, a jedyne co usłyszał to groźne krzyki gangstera i bardzo niedługo stłumiony wybuch. Kierując się pospiesznie w stronę tylnych drzwi pokaźnej willi, przeskakiwał zwinnie wszystkie ciała, które godzinę temu zmasakrował. Był już zupełnie pewny swojego sukcesu i stwierdził, że nic nie może pójść źle, dopóki nie wpadł na ścianę. Jak się po chwili okazało nie była to ściana, a wielki facet jej rozmiarów. Samuel przełknąwszy głośno ślinę wyszczerzył się szeroko i przyjął cios prosto w nos, z którego od razu popłynęły strugi krwi.
- Oj noo - jęknął spluwając na bok ku zdziwieniu czerwoną, a nie przeźroczystą mazią - Już nie masz co ratować kolego.
Wielkolud nie odpowiedział, tylko z powagą wymalowaną na twarzy ponownie ruszył na chłopaka wymierzając już kolejny cios. Samu tym razem przewidział atak i korzystając z różnicy wzrostu jaka pomiędzy nimi była, prześlizgnął się przy nodze giganta jednocześnie głęboko nacinając łydkę skradzionym przed chwilą sztyletem. Facet zasapał i szybko odwrócił się w stronę chłopaka, którego już tam niestety nie było. Został zdezorientowany na tyle skutecznie, że brunetowi udało się wybiec przez otwarte drzwi i jak najszybciej stamtąd spieprzyć. Do pokonania miał jeszcze wysoki płot, z którego oczywiście spierdzielił się na tyłek, ale zaraz wstał i uciekł w głąb miasta. Biegł szybko i ani razu nie oglądał się za siebie, ale w połowie drogi słaba kondycja zaczęła go dobijać. Zasapany w końcu dotarł do głównych dzielnic, gdzie ukrył się pomiędzy śmietnikami. Tam na chwilę przysiadł opierając głowę o mur i starał się uspokoić swój oddech i szaleńcze bicie serca. Chwilę zajęło mu dojście do siebie, ale po wszystkim zaczął się cicho śmiać. To zawsze pomagało mu w ochłonięciu i rozluźnieniu się po udanej misji. Ściągnął z czoła czarną bandanę i wyjął telefon, na którym wystukał SMS o treści ,,zrobione B)’’ i schował wszystko do plecaka. Szybko przebadał stan swoich ciuchów i szczęśliwy stwierdził, że wyglądają jakby przetrwały upadek z deskorolki, a nie bójkę przeciw dziesięciu chłopa. Odpiął więc od tyłu plecaka swoją deskorolkę i w końcu podniósł się na równe nogi. Póki co dopisywała mu jeszcze adrenalina, więc ból był mało uporczywy, ale nie chciał wiedzieć co będzie na drugi dzień. Jakby momentalnie zapominając, że zabił niedawno kilka osób zarzucił kaptur i wskoczył na deskę. Wyjechał spomiędzy budynków na chodnik, który swoją drogą był bardzo oblegany. Cóż się dziwić, że centrum Kalifornii jest ruchliwym miejscem, to chyba oczywiste. Co kilka chwil odpychał się od podłoża zwinnie wymijając przechodniów, a kierował się prosto w stronę swojego mieszkania. Jedyne o czym teraz marzył to zimny prysznic i jakieś dobre żarcie. Aż się uśmiechnął na myśl dobrej pizzy z kukurydzą, ale z zamyślenia wyrwało go głośne oraz znajome szczekanie. Przymrużył oczy wypatrując w oddali sylwetkę małego czworonoga i proszę. Jego łaciaty przyjaciel stał pod sklepem mięsnym i dobiegał się o jakąś ofiarę. Skubany.
- Asesino! - krzyknął Samu, gdy podjechał bliżej, ale gdy tylko pies zobaczył swojego właściciela, wziął łapy za pas i zaczął uciekać - Hej!
Brunet znacznie przyspieszył skupiając się na krótkim ogonku, który coraz szybciej mu spieprzał. Nagle pies wybiegł na ruchliwą ulicę, a na ten moment chłopakowi stanęło serce. Na całe szczęście udało mu się bezpiecznie przebiec przez jezdnię, czego nie można powiedzieć o Samuelu, który obił się o bok taksówki. Nie obyło się bez groźnych wyzwisk z obu stron, ale chłopak miał teraz ważniejszą misję do wykonania. Pojechał tuż za psem do parku, ale zaczął tracić wszelką nadzieję, że uda mu się złapać teriera. Zwykłym wołaniem go przecież nie przekona. Musiał przypomnieć sobie, co Asesino lubił najbardziej na świecie. W bardzo odpowiedniej chwili jego spojrzenie przykuł w połowie zjedzony hot dog trzymany przez jakąś niewiastę siedzącą na ławce. Chytrze zmarszczył brwi i skręcił tam, żeby zaraz wybić się i przeskoczyć jej ławkę jednocześnie wyrywając jej z ręki jedzenie.
- Sorry, odkupię Ci dwa! - krzyknął za nią cicho śmiejąc się pod nosem - Hej! Ase! Czy ja tutaj mam hot doga? - dodał, gdy dogonił psa.
Na te słowa futrzak zatrzymał się jakby ktoś właśnie zatrzymał czas, a przez to Samuel musiał podjąć się gwałtownego hamowania. Niestety nie wyrobił i żeby nie przejechać psa, sam zwalił się z deski upadając prosto na plecy. Obolały zawył z bólu wyginając się na zimnym betonie, ale jego przyjaciel szybko mu to wynagrodził liżąc go po nosie.
- Spadaj - zaśmiał się cicho podnosząc się do siadu - Czego uciekałeś? Myślisz, że teraz dostaniesz nagrodę? - uniósł wysoko brwi obserwując jak maluch wspina się na tylne łapy, żeby dosięgnąć przysmaku - No masz, ale nie zapomnę ci tego - podał psu parówkę przytulając go do siebie i zaczął męczyć go głaskaniem.
Ich pieszczoty i śmiechy przerwało kolejne, lżejsze uderzenie w plecy Samuela. Chłopak szybko odwrócił głowę i spostrzegł za sobą deskorolkę, która została sprowadzona przez… Uroczą ciemnowłosą, której zakosił przekąskę. Jako, że po bułce nie było już śladu, chyba nie było się o co kłócić, prawda?

Lunaye?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz