5 stycznia 2020

Od Lorcana cd. Inez

- Nie jest niebezpieczna, ale coś mnie niepokoi. - Luc stał w drzwiach pokoju dziewczyny, a ja właśnie ułożyłem ją na materacu.
Mogłem zrobić z nim co chciałem, ale chciałem to pozostawić w jej kwestii. Uznawałem wybory. Mogłem co najwyżej napiętnować te złe (a raczej dobre), ale taka moja natura.
- Musiała przeżyć coś strasznego. - Zostawiłem uchylone drzwi, na wszelki wypadek, gdyby coś się działo. - Spróbuję znaleźć o niej jakieś informacje.
- Lecisz do Nowego Jorku? - Zdziwił się.
- Możesz jechać ze mną. Ty i Crow. - Położyłem dłonie na jego biodrach. - Wszystko jest obłożone specjalnymi zaklęciami, a jeśli chcesz mogę zadzwonić po Gin. Jest człowiekiem, więc chyba nic nie powinno się stać. A przynajmniej zagrażającego światu.
- A Gin? - Uniósł brwi.
- Z piekła wyciągnę ją w piętnaście minut, z nieba sama trafi do piekła. - Uśmiechnąłem się. - Więc jak?
- Mogę powiedzieć nie? - Pocałował mnie lekko. - Jasne.
***
- Dzięki za opiekę GinGin. - Potarmosiłem włosy dziewczynie. - Oddam ci w żelkach, czy coś.
- Zmień mnie w jakiegoś nadnaturalnego jak już będę wyglądała doroślej i tyle. - Wzruszyła ramionami. - To dziecko jest dziwne.
- A ty jesteś normalna. - Założyłem ręce.
- Ups? - Poszła do wyjścia. - Żelki! Na następne zajęcia! - I już jej nie było.
Na niebie pojawił się księżyc, a dziewczynka wstała i chyba lekko przeraziła się, że leży na materacu. Wszedłem do jej pokoju i pstryknięciem zapaliłem delikatnie lampkę. Potem kolejny ruch palców i zaklęcie tłumaczenia znowu działało.
- Nie musisz się bać tu spać. To twoje łóżko. I twój pokój. - Popatrzyłem na szczura na jej ramieniu. - A jak chcesz umyć szczura, powiedz. Mamy specyfiki, które nic mu nie zrobią. Mydło może być nieodpowiednie.
Dziewczynka pokiwała głową i wygramoliła się spod kołdry, potem wsadziła szczura do klatki. I zaczęła patrzeć.
- Chodź. - Wstałem. - Pójdziemy do laboratorium, musimy ustalić czym jesteś.
- Czym… jestem? - Czyli zaklęcie działało też w drugą stronę, cudownie.
- Jest wielu magicznych. - Wziąłem z kuchni niektóre składniki, które były mi potrzebne, a które były też przydatne w kuchni. - Musimy ustalić czym jesteś, żeby cię szkolić.
- Będzie bolało? - Skuliła się.
- Nie powinno. - Skrzywiłem lekko twarz. - Zło nie oznacza bólu, moja droga. Zło oznacza okrucieństwo. A to wiąże się z wieloma rzeczami.
- Zło? - Zatrzymała się przy wejściu do laboratorium.
- Jestem demonem. - Pokazałem jej płonące oczy. - Ale nie martw się. Jeśli nie chcesz być zła, uszanuję to. O ile nie będzie to sprzeczne z moimi interesami. - Wziąłem ją lekko za rękę i podprowadziłem do stołu. - Normalnie powinnaś się przebrać, ale na razie masz inny tryb dobowy niż my. Więc dziś ci darujemy. - Zacząłem się krzątać przy składnikach. - Ves, chodź tu. - Magiczna księga podleciała do mnie natychmiast, kłapnęła na dziewczynkę i usadowiła się w mojej ręce. - Zachowuj się. I pokaż formuły na badanie magii.
***
- To wszystko? - Zapytała po wszystkim.
- Na razie więcej się nie dowiemy, więc tak. - Odesłałem Vesa (i Lucy) do biblioteki. - Jak na razie wiemy, że małpujesz. Nie wiemy na jak długo, z jakimi ograniczeniami, ani jak. - Zmrużyłem oczy. - Pobawimy się tym na następnych treningach. Teraz musisz coś zjeść.
Poszedłem na górę i zatrzymałem się w kuchni. Podsadziłem dziewczynkę na krzesło i postawiłem przed nią kanapkę z szynką, kanapkę z warzywami, kanapkę z nutellą, ciasteczka i mleko, a także herbatę. Popatrzyła na to nieufnie. Oczywiście wiedziała co to są kanapki, jak się je i tak dalej, ale w ramach wprowadzenia kolejnych zasad postanowiłem pokazać jej korzyści z pożywiania się.
- To musisz jeść, żeby nabrać siły. - Pokazałem na pierwszą kanapkę. - To, żeby zachować zdrowie. - Pokazałem drugą. - To, jest słodkie i da ci więcej energii, ale na krócej. - Trzecia wydawała się ją zainteresować. - To, jak widać, są ciastka. Dostaniesz je, jeśli zjesz wszystko grzecznie z talerza. Musisz uwierzyć na słowo, że są dobre i bez rodzynek. To jest herbata, popijesz nią kanapki. - Pokazałem kubek. - Mleko możesz pić kiedy chcesz, ale dobrze smakuje z ciastkami i nutellą. - Przesunąłem palec. - A z tym nie radzę. - Pokazałem mięso i warzywa. - Czasami będę robił kanapki mieszane. - Złożyłem ze sobą kanapkę z mięsem i warzywami. - Czasami dostaniesz tylko takie, a czasami tylko takie. Ciastka to nagroda. - Potem podszedłem do szafki i wyjąłem karmę. - To dla twojego szczura. Oprócz tego będzie dostawał normalne jedzenie, które może jeść według internetu. A teraz jedz. - Pstryknąłem palcami i kanapki same się pokroiły. Jak zdążyłem się dowiedzieć, dzieciak głodował, więc trzeba było dbać o wielkość posiłków.
Patrzyłem jak Inez stara się opanować i jeść kawałek po kawałku. Byłem pod wrażeniem, bo dopóki nie dotarła do kanapki z nutellą, faktycznie jej się to udało. Ale cóż. Nutella zwala z nóg też bardziej powściągliwych, więc… nie czepiałem się. Kiedy kanapki zniknęły, podałem jej kubek z herbatą, ale się skrzywiła.
- Gorzkie.
Wziąłem cukierniczkę i dosypałem jedną łyżeczkę cukru. Znowu wypiła. Tym razem już chętniej.
- Im mniej cukru, tym zdrowsza. - Znowu usiadłem naprzeciwko. - Nie musisz jej dopijać, jeśli nie możesz. - Potem podałem jej dwa ciastka. - Nagroda.
Dziewczynka spróbowała słodkości, a kiedy wgryzła się w kawałek z czekoladą jej oczy lekko zalśniły. Każdy kocha cukier. Oczywiście wiedziałem, że kiedyś już coś takiego na pewno jadła, ale musiało to być dawno temu. Po paru kęsach sama wzięła mleko i popiła nim ciastko. I tak do końca. Potem otarła usta wierzchem dłoni i nieśmiało na mnie popatrzyła.
- Na dziś wystarczy. - Pstryknąłem naczynia do zmywarki. - Ale mam wcześniej jedno pytanie. Czemu nie umiesz angielskiego? I niekoniecznie chcesz się go uczyć?
- Zły język. - Spuściła głowę.
- Inez. - Zobaczyłem, że mnie obserwuje. - Zło to nie język. Język to system znaków, dźwięków i zasad. Nie zrobi ci krzywdy. Przynajmniej nie z założenia. Złe są istoty, które się nim posługują. - Popatrzyła na mnie z zainteresowaniem. - Nie mam na razie ochoty cię zmuszać, ale w naszym świecie będzie ci prościej, jeśli poznasz ten język. - Wstałem od stołu. - Poza tym, jeśli znajdziesz tych, którzy cię skrzywdzili, obojętnie w jakim celu: czy ich zabić, czy im przebaczyć, będzie ci łatwiej, jeśli cię zrozumieją. - Uśmiechnąłem się nieco diabolicznie. - Przemyśl to. Na razie chciałbym, żebyś potrenowała czytanie. Nie wiem, czy umiesz czytać, czy nie, ale to ci się przyda. Od jutra.
- A dziś? - Zapytała nieśmiało.
Popatrzyłem na zegarek. Do świtu, który włączał jej tryb marazmu, jeszcze trochę zostało. A Crow akurat zaczął płakać. Poszedłem więc po niego i spokojnie go uspokajając wszedłem do salonu i przywołałem gestem ręki Inez.
- Pokaż co potrafisz. - Pstryknąłem palcami i wyczarowałem jakiś elementarz.

Inez?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz