5 stycznia 2020

Od Renny cd. Beatrix

- Denerwuję się. - Jeszcze raz zerknęłam przez zasłonkę na salę dla gości.
Na miejsce spotkania z Beatrix wybrałam oczywiście kawiarnię Rach. Jak to mówią: oczywista oczywistość. Bezpieczne, spokojne, pewne miejsce. Dlaczego więc dygotałam z nerwów? Byłam ubrana nawet ładnie (fioletowa sukienka, czarna kurtka i szare trampki), makijaż zrobiła mi sama Rachel, tak samo jak fryzurę, patrząc w lustro byłam zadowolona, jedzenie i kawa były przepyszne… dlaczego się martwię?
- Spokojnie Ren. - Dziewczyna potarła moje ramiona i uśmiechnęła się. - To tylko randka. Byłaś już na nich. I nawet nieźle ci wychodziły!
- Ale to siostra Annie. - Oparłam się o ścianę. - I zdecydowanie zwala z nóg.
- Przestań się tak nastawiać. - Zaśmiała się. - Pomyśl, że to normalna laska, która ci się podoba!
- Daleko jej do normalności - mruknęłam pod nosem.
Potem znowu zerknęłam przez zasłonkę i odkryłam, że Żniwiarka jest na miejscu. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam. Uśmiechnęłam się lekko i siadłam przed rudzielcem.
- Hej - powiedziałam. - Mam nadzieję, że nie czekałaś za długo.
- Nie. - Uśmiechnęła się uroczo i opuściła kartę. - Przyjemnie tu!
- Cieszę się, właścicielka też. - Usiadłam nieco wygodniej. - Więc… jesteś siostrą Annie tak?
- Tak się złożyło. - Przymknęła lekko oczy. - Raczej jestem zaskoczona tym, że wy się przyjaźnicie.
- Jestem jedyną osobą, która potrafi mu powiedzieć nie. - Zaśmiałam się. - No i nie wkurzam go jak Tay.
- Czemu wy wszyscy jesteście tak cięci na Tay? Jest spoko… - Westchnęła cicho.
- Jeśli dalej będziesz tak twierdzić po dwóch tygodniach i minimum ośmiu wizytach, to będę cię podziwiać. - Pokręciłam głową. - Naprawdę.
- No dobrze, może nie rozmawiajmy o Tay. - Popatrzyła na mnie. - Opowiedz mi o sobie. Na pewno nie jesteś człowiekiem, skoro Annie cię toleruje. Co jest w tobie wyjątkowego?
- Jestem syreną. - Lekko się wyprostowałam z dumą. - I też uważam, że ludzie to idioci. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Skoro mówi to ratownik, pewnie ma rację. - Oparła ręce o stolik i brodę o ręce. - Czemu jesteś ratownikiem? Nie wolałabyś robić czegoś bardziej… zabawnego?
***
Siedzenie na molo o północy nie było może najbardziej oryginalnym pomysłem, ale miało w sobie coś magicznego. Szczególnie, że na niebie nie było chmur. Żniwiarka była bezpieczna, w końcu siedziałam obok i nie miałyśmy zamiaru się kąpać.
- Skoro jesteś syreną, to możesz pływać w wodzie ile chcesz? - Zapytała ruda.
- Nie do końca. - Poprawiłam włosy wpadające do oczu. - Mam pewne ograniczenia. Nie jestem jakąś super hiper syreną.
- A czy tutaj, w Los Angeles, są jakieś syreny? W sensie lokalne. - Przekrzywiła uroczo głowę.
- Są. - Zaśmiałam się. - Wszędzie, gdzie jest woda mogą urodzić się syreny. A woda jest raczej wszędzie.
- Czyli musi być mało syren w Afryce. - Zamyśliła się. - Ładnie tu.
- Tak. - Oparłam się na rękach i odchyliłam do tyłu. - I miło.
- Nie tak miło, jakbyśmy wpadły do mnie. Albo do ciebie. - Zaśmiała się.
- Jesteś bezpośrednia. - Uniosłam kącik ust. - Annie w domu?
- Nie wiem. - Westchnęła. - Ale u ciebie chyba nikogo nie ma, nie?
- Nie. - Potwierdziłam.

Bee? Wycieczka do mieszkania Ren?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz