5 stycznia 2020

Od Taylor cd Anchora

- Musimy. To. Zrobić. - Zaparkowałam różową Teslę pod opuszczonym hotelem. - Będzie jak w Transylwanii 6! Boże, wciągniemy Żniwiarza w czarny biznes! - Spojrzałam na świecącego w mroku Vesturiona. Nie, nie gadałam do siebie. Po prostu wiedziałam, że ta głupia książka mnie rozumie. Pamiętając o  telefonie, powoli opuściłam wyszorowany na błysk samochód. Na samym początku obejrzałam budynek z zewnątrz, aby ocenić jak wygląda. Wbrew pozorom nie było aż tak źle. Zachwycona nie wybitymi szybami, weszłam do środka budynku. - Pięknie. - Przejechałam dłonią wzdłuż betonowej kolumny stojącej naprzeciwko przestarzałej recepcji. 
- Jesteś głupia, czy głupia? - An, w niezbyt delikatny sposób, szturchnął moje ramię. 
-  A mam inny wybór? - Przewróciłam oczami. - Poczujesz się jak w domu!
- O czym ty znowu pieprzysz? - Zmarszczył brwi. - Kolejny raz pomyliłaś zioła? A może rzuciłaś na siebie czar, który jeszcze bardziej pogłębił twoją głupotę? - Zgadywał.
- Nic z tych rzeczy. - Ruszyłam w kierunku schodów. - Będziesz miał własny interes! Hotel u Żniwiarza! Czyż to nie wspaniałe? - Ekscytowałam się coraz bardziej. 
- Nie. - Szedł za mną. - Chyba oglądasz za dużo bajek. - Pokręcił głową.
- Bajki są fajne! - Pchnęłam pierwsze drzwi. - Szkoda tylko, że to miejsce jest tak daleko od centrum… Będziemy mieli małe problemy z ruchem, ale kilka zaklęć i wszystko się ułoży. - Usiadłam na niezbyt wygodnym materacu. - Może zaprosimy Loriego? Na pewno nam pomoże. - Fantazjowałam.
- Jeszcze czego. - Ścisnął palcami nasadę nosa. - Znając twoją magię, prędzej przywołasz tutaj stato nieumarłych, niż zrobisz coś pożytecznego. A Lorcan… Ma z pewnością ważniejsze sprawy na głowie. - Otworzył jedną z szaf, którą zamieszkiwał czarny szczur. Jak łatwo się domyślić, zwierz szybko uciekł, pozostawiając za sobą jedynie przykry zapach. 
- Nie umiecie się bawić. - Strzeliłam knykciami. - Jedziemy na żarcie? - Dodałam po chwili namysłu.
- Jeśli stawiasz... - Przeciągnął się. - To chętnie.
- Ten jeden raz dam ci zjeść za moje ciężko zarobione pieniądze. - Wstałam z łóżka. - Ale będziesz musiał mi to wynagrodzić. 
***
- No i wtedy zabrał mnie do restauracji! I to takiej fancy! - Klasnęłam w dłonie. - Jest taki słodki… I romantyczny! Też mógłbyś czasami taki być. - Mruknęłam z żalem.
- Mówiłaś coś? - Saint spojrzał na mnie znad ekranu telefonu. 
- Jesteś okropny! - Tupnęłam nogą. - Tak właściwie... to gdzie nasza pizza? Czekamy za nią już godzinę. - Zaczęłam się niecierpliwić. 
- Może robią ciasto z ludzkiego ciała? - Wziął do ręki serwetkę. Nie zastanawiając się zbyt długo zaczął ją składać, aby otrzymać grubiutkiego liska. 
- Hm… Pójdę to sprawdzić. - Poderwałam się z drewnianego krzesła. - Najwyżej zawołasz sanepid. - Wtargnęłam do kuchni. - Długo mam jeszcze… - Urwałam, kiedy moja głowa zderzyła się z nieznaną mi wcześniej osobą. Jak się okazało był to przerośnięty wampir, któremu najwyraźniej przerwałam posiłek. - Ups. - Bestia łypnęła na mnie wrogo. - ANCHOR POMÓŻ MI DO CHOLERY!

An? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz