26 stycznia 2020

Od Lorcana cd. Inez

- Powinieneś bardziej uważać ze zdejmowaniem barier. - Luc właśnie pomagał zapinać mi koszulę.
- Musimy dowiedzieć się, ile umie. - Zamyśliłem się. - Powinienem poprosić o pomoc dziewczynę Bee. Jako syrena nie zrobi krzywdy Inez.
- Ja mam inne pytanie. Skąd ona zna natuhatl. Tego języka ludzie nie używają od stuleci. - Pokręcił głową.
- Przypominam ci, że przez ostatnie pół wieku wiele się zmieniło. - Cmoknąłem go lekko. - I może poprosimy Annie o pomoc. Może przejrzeć jej wspomnienia…
- Nie. - Pokręcił głową. - To Żniwiarz. Dziecko raz dwa się zabije, jeśli go zmałpuje.
- Czyli musimy się skupić na tym, żeby nauczyła się bezpiecznie “małpować”, a potem zająć się jej przeszłością. - Klasnąłem w  dłonie. - No dobrze. Dzwońmy do Bee, potrzebujemy jej dziewczyny!
***
- Zupełnie nie rozumiem czemu zabieracie ją na noc. - Rudowłosa lekko się nadąsała. - To nieetyczne.
- Bee, kochanie, seks można uprawiać też w dzień. Gwarantuję, że jest równie dobry. - Lucy uśmiechnął się. - W ostateczności może zatrzymamy wam czas.
- Jasne. - Żniwiarka cmoknęła swoją dziewczynę. - Uważaj na siebie.
- Okej. - Uśmiechnęła się Renna. - Więc…
- Poczekaj. - Luc ustawił jej osłony. - Możesz wziąć Crowa, wy wariujecie na widok dzieci. Zawołamy cię, gdy będziesz potrzebna.
Syrenka wprawnie chwyciła małego i uśmiechnęła się. Crowley chyba też ją polubił. Więc możemy przejść do części b.
***
- ...i tak zakończyła się historia Szeherezady. - Inez zamknęła książkę.
- Tym alfabetem było ci łatwiej czytać? - Uniosłem lekko brew. Dziewczynka kiwnęła głową. Całe szczęście magiczna książka ojczulka potrafiła zmieniać język, którym była napisana. - To bardzo stary język, praktycznie nikt się nim dzisiaj nie posługuje. A przynajmniej nie posługiwał, jak widać. - Popatrzyłem na nią. - Ale odkryłem coś ważniejszego przy tej okazji.
- Co? - zapytała nieśmiało.
- Twoje małpowanie mocy. Jest bardzo niebezpiecznie. - Posadziłem ją na blacie. - Powinnaś się cieszyć, że nic ci się nie stało.
- Nie rozumiem. - Pokręciła głową.
- Umiałaś przeczytać wczoraj książkę, bo skopiowałaś moją umiejętność czytania. - Uniosłem lekko brew. - Jest w tym trochę mojej winy, bo opuściłem magiczną barierę. Ale pamiętaj, że mam inne, o wiele straszniejsze moce. - Popatrzyłem jej w oczy. - Zaczynając od tego, że od środka płonie we mnie ogień, który zabija normalne istoty, a kończąc na kilkuset latach praktyki czarnej magii, która skumulowana może rozsadzić. - Zobaczyłem w jej oczach strach. - To nie jest niebezpieczne, jeśli umie się nad tym panować, rozumiesz? - Kiwnęła głową. - Ale ty jesteś po pierwsze za młoda, po drugie za słaba, po trzecie nie jesteś demonem. Musisz uważać.
- Będę. - Energicznie pokiwała głową.
- Dobrze. - Wyprostowałem się. - Masz szczęście, że mam przyjaciół, których moc nie zabije cię od razu. Renna, możesz tu pozwolić?
- Cześć! - Syrenka podeszła niepewnie do dziewczynki. - Jestem Renna. I jestem syreną. Miło cię poznać!
Inez kiwnęła głową, ale nie poruszyła się. Cóż. Część jej odruchów się przydawała.
 - Moce Ren nie są śmiertelne, ale są silne. - Popatrzyłem na nie. - A ja muszę prześledzić proces, więc wypijcie to. - Pstryknąłem palcem i w moich dłoniach pojawiły się kielichy. - Smakuje jak wasz ulubiony napój. Już!
Dziewczęta szybko wypiły zawartość kubka, więc na spokojnie mogłem obserwować mechanizm mocy Inez. Cóż, musiałem podziękować Lilith za tak skomplikowane zaklęcia. Jak trwoga to do babuni i matki większości demonów. Ale nie ważne. Zająłem się obserwacją małej i Renny.
- Inez, zaprezentuj swoją moc.

Inez?
Spróbujmy się nie zabić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz