1 listopada 2019

Od Petera CD Tony'ego

Byłem bardzo z siebie dumny, ale jednocześnie dopiero teraz odczułem ciężar, jakim będzie dla mnie ta praca. Fakt będzie trochę pewnie kolidowała z moją nauką, ale bardziej chyba będzie na mnie ciążyć świadomość tego, że to nie jest dorabianie w budce z kebabem. Tutaj mogą się liczyć losy nawet całego świata. Niby jestem przyzwyczajony do odpowiedzialności, jako superbohater, mimo to w tym momencie poczułem się, jakbym pierwszy raz w życiu miał się zmierzyć z czymś nowym, ale zarazem ekscytującym.
Uśmiechnąłem się nagle nieznacznie na słowa mężczyzny, zdając sobie bardzo dobrze sprawę, że nie będzie tu tak łatwo. To że teraz udało mi się wykonać poprawnie zadanie, nie oznacza, że później będę odnosił same sukcesy. Już z doświadczenia wiem, by nie spoczywać na laurach, bo to do niczego nie prowadzi, a wręcz tylko pogrąża człowieka.
- Dam z siebie wszystko - oznajmiłem pogodnie, na co mężczyzna przez chwilę wpatrywał się we mnie w milczeniu. Nie wiem co tam sobie myślał, ale w tym momencie mało mnie to obchodziło. Byłem naprawdę szczęśliwy, gdyż nigdy nie sądziłem, że moje marzenia będą tak bliskie spełnienia. Można powiedzieć, że do samego końca tkwiła we mnie myśl, że jednak mi się nie powiedzie.
- Dobra, wystarczy już tyle na dzisiaj, dzieciaku - pan Stark westchnął cicho i poprawił nieznacznie swój garnitur. - Widzimy się jutro, o ile ci to pasuje... - uniósł jedną brew, czekając najwyraźniej na moją odpowiedź.
- Tak... Tak! Nie ma problemu, o której mam jutro przyjść? - zapytałem, wypowiadając każde słowo chyba troszkę za szybko, przez co mężczyzną i jego pracownik patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Odchrząknąłem cicho i zarumieniłem się lekko, nie chcąc robić z siebie głupka.
- Godziny popołudniowe będą najlepsze, więc przyjdź kiedy możesz i najlepiej to od razu poszukaj Maxa, a on ci powie co i jak - miliarder odpowiedział na moje pytanie, na co pokiwałem delikatnie głową. No cóż nie ma już sensu przedłużać mojego pobytu tutaj, pomimo tego, że chętnie jeszcze bym tu posiedział. Mimo to wolałem się już usunąć się ze sceny. Tak więc podziękowałem i pożegnałem się z oboma mężczyznami, po czym opuściłem budynek firmy Starka. Mój dzień jednak na tym się nie kończył. Zaraz po tym jak wróciłem do mieszkania, rzuciłem mój plecak do pokoju i poszedłem pomóc May przy obiedzie. Potem odrobiłem zadania z dnia dzisiejszego i pouczyłem się tego, co nie byłem za bardzo pewien. Jednak kiedy tylko na zewnątrz zrobiło się ciemno, wciągnąłem na siebie swój własnej roboty strój i wymknąłem się przez okno w moim pokoju. Nie miałem zamiaru odpuścić sobie wieczornego patrolu. Może jestem uczniem, stażystą w firmie, ale dalej jestem superbohaterem, który stara się pomagać innym. 
- A co my tu mamy? - mruknąłem sam do siebie, siadając na krawędzi dachu jednego z budynków mieszkalnych. W dole rozgrywała się dość nieprzyjemna a wręcz wyciągnięta z jakiegoś filmu sensacyjnego scena. Kilku mężczyzn otoczyło jakiegoś chłopaka, który wyglądał na dość przestraszonego sytuacją. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak napad, jednak dopiero po chwili zauważyłem, że faceci przekazują coś temu młodszemu. Myśl nasuwała się tylko jedna - handel nielegalnym asortymentem. Nie wiedziałem co było podmiotem transakcji, ale nie mogłem dopuścić do tego, by się to rozprzestrzeniło dalej, o ile już nie krąży między ludźmi. Skupiłem się na swoim celu, a raczej celach, po czym gwałtownie zeskoczyłem z budynku, lecąc prosto w dół. W ostatniej chwili wystrzeliłem sieć, która przykleiła się do ulicznej lampy. Dzięki temu uniknąłem nieprzyjemnego zetknięcia z ziemią i przy okazji powaliłem dwóch napakowanych typków. Został jeszcze jeden i klient. Wykonałem dość niebezpieczny manewr i już po chwili przykucnąłem na samym szczycie lampy. Z tej pozycji mogłem trafić wyrzutnią sieci ostatniego z szajki, który padł na ziemię, nie mogąc się ruszać i przy okazji uderzając o coś głową, przez co stracił przytomność. Chłopak za to całkowicie spanikował i z podkulonym ogonem zaczął uciekać po drodze gubiąc ten tajemniczy przedmiot. Kiedy było już mniej więcej bezpiecznie, zeskoczyłem na ziemię i podszedłem do tej dziwnie świecącej się rzeczy. Pierwszy raz na oczy widziałem coś takiego i ciekawiłem się jakie jest tego zastosowanie, w końcu na pewno bez powodu tym nie handlują.  
Westchnąłem cicho i schowałem przedmiot do kieszeni, aby móc później bardziej mu się przyjrzeć. 
- Ty gnojku - usłyszałem sapnięcie za sobą i zaskoczony spojrzałem na mężczyznę podnoszącego się z ziemi. Trzymał w dłoni nóż, który następnie skierował prosto w moją stronę. No cóż najwyraźniej nie jestem tu mile widziany i muszę się stąd zbierać, bo jak obudzą się jego koledzy, to może być nie ciekawie. 

Tony? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz