25 listopada 2019

Od Renny cd Anchora

- Ciągle zapominam, że mówimy o ludziach. - Dopiłam wino i wróciłam do głaskania Theo. - A co do Amerykanów, to nie wiem. Zasadniczo nie zwiedziłam wystarczającej ilości świata, jak ty, żeby mieć jakikolwiek stosunek.
- Więc uwierz mi na słowo. - Delikatnie przejechał palcem po krawędzi szklanki wypełnionej do połowy whiskey. - Uczę tych ludzi na co dzień.
- Okej. - Serwal ułożył się wygodniej na moich kolanach i chyba zaczął drzemać. - Nie mogę walczyć z takimi dowodami, prawda?
- Prawda. - Na moment chyba uniósł kącik ust.
- Ale naprawdę, płaska Ziemia to spore przegięcie jak na ludzi nawet. - Włączyłam główny panel Netflixa. - Słońce jest kulą, Księżyc jest kulą, inne planety i gwiazdy są kulą!
- Oni uważają, że to tylko mistyfikacja, rządowe kłamstwa. - Wzruszył ramionami Annie. - Kosmici mają chociaż swoją Strefę 51, a inni nie.
- Ej, założę się, że tam coś jest. - Wskazałam na niego palcem. - Pewnie sami kosmici ją założyli i tam reperują swoje statki, żeby jak najszybciej opuścić to zepsute i okropne miejsce. I wcale się im nie dziwię.
- Skoro tak mówisz. - An dopił whiskey. - Masz dla nas jeszcze jakieś plany, czy…
- Powinnam przejść się nad wodę i wypatrzeć, czy ktoś nie potrzebuje pomocy, ale Theo mnie zablokował. - Powiedziałam ze smutną miną. - Więc chyba tu zostaniemy. Ale mogę włączyć jakiś nowszy serial. Albo nowy. Chociaż nowe są pełne tych sztucznych herosów.
- Są na czasie, skoro większość ludzi może się teraz pochwalić supermocami - zauważył.
- Czy to nie jest irytujące? - Przekrzywiłam głowę. - Wiesz, dla takich jak ty, którzy przez lata żyli, ukrywając kim tak naprawdę są?
- Nie mnie. - Nalał sobie alkoholu. - Ale zapytaj Lorcana lub Luca. Szczególnie tego drugiego.
- Będę o tym pamiętać. - Pokiwałam głową. - Zawsze możemy pooglądać jakieś ciasteczka w stylu Timothée Chalameta, albo Toma Hollanda.
- Możemy. - Pokiwał głową Żniwiarz. - Ale powiedz mi, czemu tak ich lubisz?
- Przypominają wesołe dzieciństwo. - Wzruszyłam ramieniem. - Włączę coś.

***

Annie szczerzył się do telefonu. Tak po prostu. Jak głupi. Przekrzywiłam głowę z zainteresowaniem i zawisłam nad nim.
- Czeeeeeemu się cieszysz?
- Moja siostra przyjeżdża! - Wyłączył telefon i schował go do kieszeni.
- Ooooooo, to fajnie. - Klasnęłam w dłonie. - Poznam ją?
- Jeśli będziesz chciała? - Zastanowił się. - Dlaczego nie? Przyda się jej ktoś w… zbliżonym wieku.
- To może Tay? - Zaśmiałam się wesoło.
- O nie. - Westchnął. - Taylor… o. Muszę napisać do Loriego…
- Ciągle nie wiem, jakim cudem ty ich łączysz. - Uwiesiłam się na jego szyi. - Co oni mają wspólnego?
- Tay ma na niego crusha? - Uniósł brwi.
- Fakt. - Pacnęłam go w ramiona. - Odpiernicza jej przy nim. Teraz to ma więcej sensu…
- Ba. - Wzruszył ramionami. - Szkoda tylko, że nigdy by nie odwzajemnił tych uczuć.
- Nie wiem, czy ktokolwiek je odwzajemni… - Usiadłam mu na kolanach i zaczęłam machać nogami. - Na razie się nie zapowiada, żeby zmieniła obiekt westchnień.
- Nie. Biedny Lorcan. - Przesadził mnie na kanapę, gdzie Theo spokojnie wskoczył na moje kolana. - Chyba powinien zostać w piekle dłużej…
- Wybiera się do piekła? - Uniosłam brwi.
- Podobno urodzinki tatusia, czy coś. - Wzruszył ramionami. - Nie wnikam.
- Jak im się chce. - Zaczęłam głaskać Theo. - Masz jeszcze coś do piciaaaa?
- Nie powinnaś, będzie cię jutro bolała głowa. - Popatrzył na mnie krytycznie. - Powinnaś iść spać.
- Nie chcę. - Skrzywiłam się lekko.
- Nie obchodzi mnie to. - Przewrócił oczami.

An? Jak ogarniesz śpiącą królewnę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz