25 listopada 2019

Od Renny cd. Taylor

Czy ta czarodziejka nie mogłaby chociaż raz posłuchać tego, co jej mówię? Zabiłoby to kogoś? Nie. Pomogłoby za to ukryć zabicie kogoś. Nie żebym mocno popierała Anchora, ale robota to robota. Skoro istnieją superbohaterowie, muszą istnieć też superzłoczyńcy, prawda? Westchnęłam cicho i popatrzyłam na Żniwiarza.
- Przypomnij mi PROSZĘ, dlaczego nikt jej jeszcze nie złapał, zabił, porwał cokolwiek? - Wskazałam na nią rękami i zaczęłam nimi machać od siebie i do siebie.
- Ma Vesturiona, a Lori nie miał jeszcze czasu, żeby zabrać go do siebie i zablokować te bardziej niebezpieczne zaklęcia. - Przewrócił oczami Żniwiarz. - Teraz też tego nie zrobi, bo wycieczka do piekiełka. Ugh. Upierdliwe.
- Zrobisz coś z nią, czy chcesz, żeby zleciała się tu policja? - Uniosłam delikatnie brew.
- Co rozumiesz przez coś? - Czy mi się wydaje, czy lekko uniósł kącik ust.
- Nie zabijaj jej! - Uniosłam ręce. - Ucisz. i Przetransportuj do mnie.
- Omdlenie może być? - Strzelił z palców.
- Jeśli to nam pomoże, śmiało! - Wyrzuciłam ręce w górę.
Potem już tylko obserwowałam jak Żniwiarz podchodzi do dziewczyny i jednym spojrzeniem pozbawia ją przytomności. Potem bierze ją na ręce i podchodzi do mnie.
- Wracamy?
- Jak najbardziej.

***

- Nie mogę uwierzyć, że zostawił je W WODZIE! - Tay siedziała właśnie nad kubkiem z magicznym wywarem, który rzekomo miał ją uspokoić. - Kto normalny zostawia trupy w wodzie?
- Zdziwiłabyś ile ludzi się topi… - Przewróciłam oczami. - Szczególnie tu. - Popatrzyłam na dno swojego kubka z resztką kawy. Cholerne poranki.
- Ale jak oni odkryją, że to Annie? - Odstawiła kubek. - Przecież… przecież…
- Tay, Annie to Żniwiarz, dla niego to zwykła praca. - Wypiłam ostatni łyk i popatrzyłam na czarownicę. - Czy nie masz na dzisiaj jakichś planów?
- Nie. - Założyła ręce. - Mogę robić, co chcę.
- Świetnie. Więc idziesz ze mną do pracy. - Wstałam i poszłam do siebie, żeby się przebrać.
- A naczynia? A śniadanie? - Dziewczyna zaraz znalazła się obok mnie.
- Rach pewnie już wszystko przygotowała. - Przesunęłam kolejny wieszak. - No już, szykuj się.
***
- Kogóż me oczy widzą! - Erick znowu podniósł mnie znienacka. - Moja ulubiona syrenka! Z towarzyszką… nowa dziewczyna?
- Niestety, Tay jest stuprocentową heretyczką. Tak jak ty wilku! - Zaczęłam machać nogami. - Postaw mnie na ziemi!
- A zasłużyłaś? - Zaśmiał się, ale mnie odstawił. Zdmuchnęłam pasmo włosów z twarzy. - Erick, to Tay, Tay to Erick. Dziękuję. - Poszłam się przebrać. Coś czuję, że nasze gołąbki się dogadają. Albo poflirtują. Albo się ze sobą prześpią. Cokolwiek.

Tay? Nowy koleeegaaaa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz