25 listopada 2019

Od Taylor cd. Renny

- Gdzie my tak właściwie idziemy? - Poprawiłam różowy szalik, który chronił mnie przed chłodnymi powiewami wiatru.
- Przed siebie. - Odparł zadowolony An. - I jak najdalej od tych cholernych gier. - Nie zatrzymywał się, co zmuszało mnie do ciągłego truchtu.
- Możesz zwolnić ośle? - Burknęłam, kopiąc go w kostkę. - Nie każdy ma takie długie nogi. - Zmarszczyłam brwi, co najwidoczniej nie spodobało się Żniwiarzowi, ponieważ jego włosy lekko się skręciły. - Ups.
- Bardzo ups. - Odwzajemnił uderzenie, które było trzy razy mocniejsze niż moje. - Nie ma za co. - Uniósł z dumą kącik ust.
- Jesteś okropny. - Oparłam się o stojącą obok Ren. - I jak ja mam teraz chodzić?
- Normalnie. - Wzruszył ramionami. - Jeśli ci nie pasuje, możesz wrócić do domu. - Zrobił minę niewiniątka uważającego, że kradzież ciasteczek to nic złego.
- Chyba mnie tam zaniesiesz. - Zirytowałam się. - Będę miała siniaka na całej łydce!
- Cicho! Nie kłócić się! - Wtrąciła się syrenka. - Gorzej niż w piaskownicy! Może zaraz zaczniemy się kłócić o tęczowe wiaderka? - Tupnęła nogą, by okazać w ten sposób gniew.
- A mamy jakieś? - Staruch zerknął na chodzących w oddali ludzi. - Zaraz wrócę. - Ruszył w ich stronę, zostawiając nas w spokoju.
- An, nie narób mi tutaj syfu! - Wrzasnęła za nim Ibrahimović. - Jesteście niemożliwi. - Przyznała, siadając na zniszczonej ławce.
- To on zawsze zaczyna. - Broniłam się. - Nie zdziwiłabym się, jakby nas tutaj zostawił i wrócił za piętnaście lat. Jest w końcu znajomym z Ve, a ten lubi znikać na dekady.
- Nie dramatyzuj. - Przewróciła oczami. - Zaraz wróci. Musi tylko wykonać robotę. To normalne. - Zaczęła przeglądać Instagrama, dając serduszka tym postom, które spodobały jej się najbardziej.
- Nie dramatyzuję! - Wlepiłam wzrok w wyświetlacz. - Fajne te fenki. - Przekręciłam lekko głowę. - Mają śmieszne uszy. - Skupiłam się na filmiku, przedstawiającym liska pustynnego. Kulka futra ukrywała się pod kocykiem cicho przy tym szczekając. O ile można tak nazwać wydawany przez zwierzę odgłos.
- Oglądamy dalej? - Zapytała, gdy nagranie się urwało.
- Yup! - Odparłam bez najmniejszego zastanowienia.
***
Boże jakie słodziaki - pomyślałam, klikając nową miniaturkę. Byłam tak zafascynowana owym zwierzątkiem, że zapomniałam o szlajającym się po plaży Anchorze. Zadowolona z takiego obrotu spraw, wsłuchiwałam się we włoskie gadanie, z którego nic praktycznie nie rozumiałam.
- Wróciłem. - Saint stanął przed naszymi stopami. - Możemy wracać.
- Mogłeś się utopić czy coś. - Spojrzałam w stronę Pacyfiku. - Co to za śmieszne coś w wodzie? - Wstałam z ławki.
- Nie. Idź. Do. Tego. - Ren próbowała mnie zatrzymać. - Tay!
- Przecież to nic złego. - Machnęłam dłonią. - To tylko… - Nachyliłam się nad obiektem. - Zwłoki! Tu są cholerne zwłoki! Zwłoki! - Upadłam na mokry piach. - Zwłoki! - Darłam się w kółko, nie mogąc przyjąć tego do wiadomości.

Ren? Zwłoki! xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz