5 października 2019

Od Gabriela

To był kolejny zwykły dzień w życiu Gabriela Grahama. Wstał on wcześnie rano i przeszedł spokojnym krokiem ze swojego pokoju do salonu, gdzie zastał tak jak wczoraj wieczorem, śpiącą postać, okrytą nieznacznie kocem. Mężczyzna przyjrzał się swojemu młodszemu bliźniakowi, po czym postanowił zajrzeć do kuchni i przygotować śniadanie dla siebie, a także dla brata, który pewnie lada chwila się obudzi. Obaj byli swego rodzaju porannymi ptaszkami, więc skoro Gabriel już się obudził to pewnie i Michael raczy otworzyć swoje oczy.
Mimo wszystko młodzieniec zabrał się za robienie śniadania. Nie było to nic wyszukanego. Chciał po prostu chciał zjeść coś pożywnego przed pójściem na uniwersytet. Poza tym jego zapasy cennego mięsa już dawno się skończyły, co oznaczało zbliżające się polowanie, tylko kto będzie następną ofiarą?
Uśmiechnął się mrocznie pod nosem i wyciągnął z szafki dwa talerze, kątem oka pilnując smażące się jajka na patelni.
- Więc... Może zdradzisz mi powód twojej niezapowiedzianej wizyty? - odezwał się nagle do swojego brata, który nawet nie wiadomo kiedy dołączył do niego w kuchni. Jasnowłosy przemieszczał się wręcz bezszelestnie, mimo to Gabriel i tak wyczuł jego obecność. Zbyt długo znał tego człowieka tak bardzo podobnego do siebie, że aż dziwne by było, gdyby go nie zauważył. Jednak wracając... W tej chwili był ciekawy, dlaczego jego brat nagle pojawił się wczoraj wieczorem przed drzwiami jego mieszkania, bo na pewno był jakiś powód.
- Molly - odpowiedział młodszy bliźniak. Jedno imię i już wiadomo było, co było na rzeczy. Gabriel mruknął cicho pod nosem nieco poirytowany i sprawnym ruchem przerzucił gotowe jajko na dwa talerze. Samo wspomnienie tej kobiety wywoływało w nim nieuzasadnioną złość.
- I co w związku z nią? - w dalszym ciągu dopytywał, przenosząc dwa talerze wraz z widelcami na stół. To był znak, że można było zasiąść do stołu i zjeść wspólne śniadanie. Michael zbliżył się do mebla i po chwili usiadł na jednym z drewnianych krzeseł.
- Pokłóciłem się z nią o to i owo - odpowiedział, wzruszając przy tym lekko ramionami. Starszemu niezbyt podobała się ta odpowiedź, ale nie miał innego wyjścia, jak pogodzić się z tym co otrzymał. Musiała to być naprawdę poważna kłótnia skoro jego brat postanowił wynieść się wieczorem z domu i przenieść się na noc do niego.
- Mama musi się martwić - oznajmił nagle Gabby, patrząc uważnie na swojego bliźniaka, który już zaczął jeść swoją porcję.
- Dobrze wie, że poszedłem do ciebie, to było do przewidzenia. Jak tylko widać problemy na horyzoncie to uciekam do ciebie - odparł drugi, kiedy tylko przełknął posiłek zalegający mu w ustach. Rodzina czy nie, kulturę przy stole zachował i nie mówił z pełnymi ustami.
- Masz rację - Gabriel odetchnął cicho i już bez zbędnych pytań wziął się za jedzenie. Wciąż pamiętał o swoich porannych zajęciach, dlatego wypadało się trochę sprężać, aby się nie spóźnić. Co prawda Michael też ma zajęcia na tym samym uniwersytecie, jednak na zupełnie inną godzinę, dlatego mógł sobie pozwolić na więcej czasu dla siebie.
- Pozmywasz naczynia - oznajmił ciemnowłosy, wstając od stołu. Nawet nie pytał czy brata czy to mu pasuje czy nie. Jeśli ma jakiś problem, to równie dobrze następnym razem nie wpuści go do mieszkania. Na szczęście w tym temacie bardzo dobrze się rozumieją, więc nie było żadnego "ale" o Michaś posłusznie umył naczynia z zlewie, kiedy to Gabby szykował się na zajęcia. Nie zajęło mu to długo. Miał już przygotowane dnia wcześniejszego ubrania i potrzebne materiały. Pozostało mu tylko przebrać się i zarzucić torbę na ramię. 
- Jak będziesz wychodził to wrzucić klucze do skrzynki - rzucił pęk kluczy w stronę mężczyzny, który po wykonaniu swojej roboty wrócił do leżenia na kanapie. Bez problemu złapał przedmiot i skinął delikatnie głową, dając przy tym jasną odpowiedź.
Gabriel uśmiechnął się delikatnie, wziął kask i wyszedł z mieszkania uprzednio żegnając się ze swoim pupilem, który wyjątkowo podszedł do niego by się pożegnać. Po tym od razu skierował się na parking, gdzie czekał na niego jego rumak firmy Suzuki. Nietrudno było się domyślić, że mężczyzna wsiadł na swój pojazd i po kilkunastu sekundach odjechał z piskiem opon. Odległość jaką musiał pokonać od domu do uniwersytetu nie była jakaś długa. Nim się obejrzał a był już na miejscu. Zanim zdążył udać się na zajęcia, musiał zrobić jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. Albowiem oparł się o swoją maszynę i wyciągnął z torby papierosy wraz z zapalniczką. Potrzebował tego trującego dymu i uczucia nikotyny we krwi. 
Pozostali studenci zaczęli się już powoli zjeżdżać, ludzie spacerowali po chodniku, a niektórzy nawet pędzili na poranną kawę do pobliskiej kawiarenki. Mimo to Gabriel stał spokojnie i obserwował ich wszystkich z napoczętym papierosem w ustach.

Ktoś?

1 komentarz: