6 października 2019

Od Namkyuna CD Shakäste

Spojrzał na mężczyznę, unosząc lewą brew prawie niezauważalnie. Próbował sprawdzić, czy tamten zbytnio nie zaciekawił się nim, ale nie zauważył niczego zbyt podejrzanego. Przynajmniej na razie. Wziął nieco głębszy wdech, wolno przestąpił z nogi na nogę.
- Kolega z pracy - odpowiedział. - Prawie codziennie się widywaliśmy. - Na chwilę zamilkł. - Dużo ze sobą rozmawialiśmy, więc ją całkiem dobrze znałem. Przez to trudno mi uwierzyć, że popełniła samobójstwo - ostatnie słowo wypowiedział ciszej, by nie zwrócić na siebie uwagi innych. - Nie była taką osobą. Miała swoje humorki i nastroje, ale nigdy nie było to aż tak poważne. Nawet jeśli chodziło o stosunki z nieludźmi.
Stojący pod drzewem mężczyzna spojrzał na niego jakby z zaciekawieniem. Skrzyżował ręce na piersi, poprawił swoją pozycję. Nic nie mówił, ale spojrzeniem dawał znać, że czeka na ciąg dalszy wypowiedzi. Namkyun chwilę na niego patrzył, po czym odwrócił głowę w stronę księdza. Od początku nie słuchał tego, co tamten mówił, jakoś nie był tym tak zainteresowany jak większość żałobników. Patrząc na nich aż zadziwiało go, jak bardzo wierzącym można być w tych czasach. Obalali istnienie kosmitów, ale głęboko wierzyli... nie, byli pewni, że gdzieś tu albo tam jest istota będąca nad wszystkimi. Zadziwiające.
Ciemnoskóry mężczyzna jakiś czas na niego spoglądał wyczekująco, ale ostatecznie cicho westchnął, zapewne myśląc, że to koniec tej jakże wspaniale rozpoczętej i w niesamowity sposób ciągnącej się konwersacji (o ile tak to można było nazwać). Ku jednak jego zdziwieniu Namkyun, skończywszy z rozmyślaniem o wiarach, kontynuował:
- Nie lubiła nadnaturalnych, można powiedzieć, że też się ich poniekąd bała. Ciężko było z nią rozmawiać o nich, zawsze starała się zmienić temat. Jest w ośrodku taki pracownik, zmiennokształtny. Nigdy z nim nie rozmawiała, jedynie mu się przedstawiła, bo akurat musiała.
Nastała między nimi cisza. Wiatr zawiał nieco mocniej niż zazwyczaj, kapłan cały czas coś tam mówił do żałobników.
- Kolega z pracy, powiadasz? - rzekł po pewnym czasie mężczyzna, nie wiadomo, czy do siebie, czy do Koreańczyka.
Namkyun uniósł brew. Odwrócił się przodem do ciemnoskórego.
- Chodzi o mnie czy tamtego pracownika?
Jedno spojrzenie tamtego wystarczyło, by Namkyun zrozumiał.
- Aa, o mnie - powiedział nieco speszony. - Tak, kolega z pracy - dodał ciszej.
Mężczyzna cicho westchnął.
- A może to właśnie ten lęk przed nieludźmi? - zapytał, odwracając głowę w stronę grabarzy.
- Wątpię - odpowiedział Namkyun. - Nawet jeśli się ich bała, nie było to tak silne, żeby miała ze sobą skończyć. W jej wypadku to wyglądało tak, że bała się, ale jednocześnie nie chciała tego po sobie dać poznać. Nie mogła pokazywać swoich słabości, w pobliżu nadnaturalnych starała się wyglądać na silną, na taką, której nie można było podpaść. Dlatego uważam, że nie mogła się zabić z powodu nieludzi.
Zmierzył wzrokiem mężczyznę.
- Właśnie. A pan? Rodzina? Znajomy?
Jeszcze raz przyjrzał mu się z góry na dół. Cóż, na rodzinę za bardzo nie wyglądał, ale w obecnych czasach wszystko było możliwie. Co to był za problem mieć osobę innej odmiany skóry czy rasy w rodzinie? Przecież w przypadku związków można było wybrać kogokolwiek. W końcu ciotka Namkyuna miała partnerkę będącą sukkubem. Zresztą, to mógł być partner kuzyna Olivii albo mąż jej siostry. Albo ktoś z dalszej rodziny. Albo...
- Grabarz - odparł mężczyzna.
...Albo grabarz.
- Ach - na chwilę zamilkł - rozumiem.
Szczerze mówiąc, nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Chociaż... Mógł się domyślić, odgadnąć po jego postawie, stosunku do pogrzebu czy też... Dobra, kogo on oszukiwał, po prostu nie zauważył niczego ani jakoś nie pomyślał o tym. Świetnie, zamiast uważać na pogrzebie rozmawiał sobie z grabarzem. Pewnie niektórzy patrzyli na niego z trudnym do określenia wyrazem twarzy. Oby tylko pan Woods tego nie zauważył.
Odwrócił głowę, zaczął błądzić wzrokiem po żałobnikach, aż znalazł niewysokiego mężczyznę w średnim wieku. Stał on prawie w samym środku, w jednej ręce trzymał okulary, w drugiej chusteczkę, którą wycierał łzy nieustannie spływające po policzkach. Widząc go Namkyun cicho westchnął. Doktor Woods w pracy był spokojny i poniekąd poważny, ale tutaj najwidoczniej emocje związane ze śmiercią jednej z lepszych pracownic wzięły górę i mężczyzna całkowicie się rozkleił. Aż Koreańczykowi szkoda się go zrobiło. Myślał, czy może by nie podejść i zabrać gdzieś dalej (by ten się mógł uspokoić), ale zmienił zdanie. Pan Woods zostałby do końca, choćby miał swoimi łzami zatopić cały cmentarz.
Powrócił wzrokiem na grabarza, gdy nagle zdał sobie z czegoś sprawę. Może mężczyzna coś wiedział? Coś, co się przyda? W końcu jeśli zajmował się ciałem Olivii, to na pewno widział je w stanie tuż po śmierci. Możliwe, że zauważył jakiś szczegół, który był dowodem na to, że Olivia nie popełniła samobójstwa, a który jakimś trafem policja pominęła. Jeśli ktoś pozbawił ją życia, to Namkyun znajdzie tę osobę.
Ciemne chmury w jedną chwilę zakryły słońce, co Koreańczyka w duchu uszczęśliwiło, mimo że z zewnątrz wyglądał na w miarę poważnego. Wreszcie mógł się rozluźnić i nie przejmować się, że na jego skórze pojawi się więcej poparzeń - to na grzbiecie dłoni w zupełności mu wystarczało. Wziął głęboki wdech. Dobra, szybko, bo albo zacznie padać, albo znowu wyjdzie słońce.
- Jesteś grabarzem? - zapytał trochę ostrożnie.
Ciemnoskóry pokiwał głową.
- Tak - odpowiedział spokojnie.
- To znaczy, że zajmowałeś się ciałem, prawda?
Na to pytanie tamten uniósł nieco brew. Może się tego nie spodziewał. A może jednak?
- Tak.
W oczach Namkyuna pojawił się pewien błysk.
- Czy nie zauważyłeś w nim niczego... podejrzanego, szczególnego? Wiem, policja uznała to za samobójstwo, ale ona nie zawsze wykonuje swoją pracę tak, jak powinna, więc mogli coś pominąć. - Pominął kwestię, czy przypadkiem, czy specjalnie.
Chciał się dowiedzieć, czy to naprawdę było samobójstwo, czy jednak morderstwo albo wypadek. Musiał jakoś zaspokoić swoją potrzebę zdobycia wiedzy na ten temat, nawet jeśli rzeczywiście Olivia sama pozbawiła siebie życia. Spojrzał na grabarza pytająco, czekając na odpowiedź.

Shakäste?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz