Dziewczyna wyszła z budynku i
sięgnęła po papierosa. Co prawda miała ochotę na coś odrobinę… mocniejszego, to
chyba dobre słowo. Jednak była na ulicy a akurat ten towar nie był w Los
Angeles zbytnio legalny. Jeśli ktoś by się zorientował, mogłoby to się skończyć
w dość nieprzyjemny sposób.
Ruszyła ulicą myśląc o rozmowie,
którą właśnie odbyła. Do daty wydania zostały tylko dwa tygodnie, jak niby
miała znaleźć jakiś ciekawy temat do artykułu? Naprawdę, ta redaktorka naczelna
nie miała bladego pojęcia na temat pracy redaktorów!
Już dziesięć razy kazała Rossalin
zmieniać artykuł. Rudowłosa czasami miała jej naprawdę dość. Tak jakby lubiła
kogokolwiek prócz swojej siostry. Na tę myśl uśmiechnęła się pod nosem, To akurat
była prawda, każdy ją wkurzał. A jeśli nie ją, to ona wkurzała. Najczęściej
jednak było to wzajemne, więc nikt nikomu nie wchodził w drogę z własnego
wygodnictwa.
Doszła do przystanku autobusowego
i zerknęła na rozkład jazdy. Za pięć minut powinien przyjechać jej autobus.
Stanęła więc w pewnej odległości od wiaty. Wolała jednak w razie czego nie
narobić sobie kłopotów paląc tam. Jazda bez biletu w obie strony była chyba
jednak wystarczającym wykroczeniem.
Nie licząc oczywiście
nielegalnych narkotyków. Znów się zaśmiała. Nie, tego nigdy się nie liczy.
Gdyby mieli ją za to wsadzić to zrobili by to już dawno.
Widząc swój autobus na horyzoncie
szybko rzuciła niedopałek na ziemię i przydeptała go obcasem.
Usiadła na miejscu przy oknie i oparła
głowę o zimne szkło. Przymknęła oczy i pogrążyła się w półśnie. Balansowała na
krawędzi snu i jawy. Była przytomna
tylko na tyle, by nie przegapić swojego przystanku.
Westchnęła cicho, gdy telefon w
kieszeni jej płaszcza zaczął lekko wibrować. Wyjęła urządzenie i spojrzała na
numer. Jej siostra. Prawie natychmiast odrzuciła połączenie. Normalnie nigdy by
tak nie zrobiła. Ale tego dnia nie miała ochoty rozmawiać z Natalien.
Poprzedniego dnia się pokłóciły, i to tak porządnie. Jeszcze nigdy wcześniej
nie miały takiej awantury. O co poszło, zapytasz pewnie. Prawdopodobnie o
narkotyki lub imprezy. Rossalin sama do końca nie wiedziała. Po wszystkim upiła
się i nic nie pamiętała, poza tym, że bardzo krzyczała do telefonu. Trudno byłoby
więc jakkolwiek rozmawiać z siostrą, gdy nawet nie wiedziała, czemu wczoraj się
na nią wydarła. Tym bardziej, gdy jechała środkiem komunikacji miejskiej, wokół
byli ludzie.
Do tego brak środków odurzających
od przedwczorajszego wieczoru. Po takiej przerwie Rose, możliwe, że wbrew
pozorom, nie umiała myśleć trzeźwo. Wręcz przeciwnie. Była rozdrażniona i
zmęczona. Nie powinna w takim stanie w ogóle wychodzić z domu, a co dopiero z kimkolwiek
rozmawiać.
Gdy tylko autobus stanął
podniosła się szybko z miejsca. Wyszła na ulicę i patrzyła za odjeżdżającym pojazdem,
aż ten nie zniknął za linią horyzontu. Zaczęła iść w jakimkolwiek kierunku,
byleby tylko iść, po drodze napoczynając kolejnego papierosa.
Musiała trochę się przejść.
Pomagało jej się to opanować. A teraz właśnie tego potrzebowała.
Szła tak przez jakiś czas,
wybierając jak najbardziej kręte ścieżki i dokładając sobie drogi. Po kilku
minutach jednak poczuła, że z czymś się zderzyła i upadła na ziemię. Przeklęła
pod nosem i zaczęła się podnosić mrucząc przy okazji:
– Bardzo przepraszam, nie
chciałam –możliwe, iż nie było to do końca przekonujące. Wypowiedziała to
bowiem z nutą złości i irytacji, ktoś mógłby nawet stwierdzić, że była w tym
również ironia.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz