19 lutego 2020

Od MJ cd Marcus

– Dziękuję - mruknęłam cicho. - Nawet nie wiesz ile to wszystko dla mnie znaczy... – cały czas trzymałam jego dłoń. Nie chciałam zostawać sama. - Porobimy coś razem? Możemy jakiś film obejrzeć. Nie chce mi się leżeć bez celu patrząc sufit a na robienie czegoś produktywnego naprawdę nie mam siły - uśmiechnęłam się delikatnie na co w odpowiedzi otrzymałam to samo i teatralne przewrócenie oczami. - No co...
– Nic nic. Co chcesz obejrzeć? - wziął ze stolika jedzenie, które wcześniej mi przyniósł i wszedł z nim na dół. Zrobiłam to samo tylko trochę wolniej. 
– „Kill Bill”. Dawno nie widziałam a uwielbiam ten film - usiadłam w kącie sofy i położyłam nogi na kolanach Marcusa. Zjadłam powoli to co mi przygotował. - Gdybym miała być jakąś bohaterką albo złolem zdecydowanie chodziłaby w takim dresie z kataną. Jest zajebisty. Kiedyś go sobie kupię i będę w nim chodzić - chwilę się zastanowiłam. - W sumie wszędzie - Marcus widząc, że już mi lepiej trochę się uspokoił. To wszystko jego zasługa. W końcu zaczęłam czuć się potrzebna.
Wieczór spędziliśmy na seansie z Tarantino, ponieważ po pierwszej części filmu stwierdziliśmy, że od razu włączymy drugą.
– Wystarczy. Idziemy spać - popatrzyłam na niego jak obrażone dziecko, któremu rodzic wyłączył dobranockę. 
– Ale ja nie jestem śpiąca - mruknęłam niezadowolona.
– Ale ja jestem i muszę wstać rano do pracy. Idź na górę. Dam ci laptopa to nie będziesz się nudzić - zabrał brudne talerze i zaniósł je do kuchni. 
– Czekaj. A ty gdzie będziesz spał? 
– Na sofie - wzruszył ramionami.
– Nie nie. Albo ja śpię na sofie albo razem śpimy w łóżku. Jesteś dla mnie jak brat i chyba nic mi nie zrobisz co? - zażartowałem sobie na co ten lekko spoważniał. 
– Gdybym chciał ci coś zrobić już dawno dobrałbym się do ciebie - uśmiechnął się złowieszczo na co przeszły mnie ciarki zwłaszcza, że polowe jego twarzy gdzieś wcięło. 
– Wiedziałam, że byłbyś do tego zdolny... 
– No naprawdę miło mi to słyszeć - przewrócił oczami na co pokazałam mu język. - Idź umyj się pierwsza. Nie chciałem robić czegoś wbrew ciebie wiec dalej jesteś trochę brudna z tej wody i całego syfu, który w niej pływał.
– Dzięki... Dasz mi jakiś ręcznik i coś na przebranie? 
– Ręcznik jest w szafce w łazience, a ubrać możesz jedną z koszulek wiszących na suszarce - wyciągnął czyste poszewki żeby pozbyć się tych, które ubrudziłam. 
Wzięłam szybki prysznic. W lustrze dokładnie obejrzałam plecy. Był na nich jeden wielki siniak. 
– To naprawdę musiał być cud - mruknęłam do siebie. Kiedy wyszłam ubrałam jedną z czarnych koszulek Marcusa i zawinęłam włosy w turban z ręcznika. Cały czas czułam się lekko osłabiona. – Możesz iść - wyszłam z łazienki. Wolnym krokiem ruszyłam na górę do łóżka. Położyłam się na nim i przykryłam kołderką po sam nos. Chwilę później dołączył do mnie właściciel łóżka. - Chcę rzucić ale nie chcę iść na odwyk. Mam bardzo słabą siłę woli. Pomożesz mi? - byłam pewna swojej decyzji. Chciałam w końcu przestać niszczyć sobie życie po tym co mi powiedział.
– Jesteś na to gotowa? Wiesz, że będzie ciężko - skinęłam nieznacznie głową. 
– Chce być czysta. Zacząć od początku - odwróciłam się na bok żeby na niego spojrzeć. - Mogę u ciebie trochę pomieszkać? Mogę płacić jak tylko wrócę do pracy... o ile jeszcze mnie nie zwolnili.

<Marcus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz