18 lutego 2020

Od Marcusa CD MJ

Coś czuję, że ta dziewczyna mnie wykończy w pewnym momencie. Jestem trochę jak darmowa taksówka, która jednocześnie jest ochroniarzem i chuj wie czym jeszcze. Moja twarz była wręcz pokerowa, kiedy mówiłem jej o warunku, jakiego ma dotrzymać, ale ja naprawdę nie chcę patrzeć na staczającą się jeszcze niżej nastolatkę z ręką w gipsie. Wzdychając ciężko podałem jej dłoń, na zgodę, ale coś czuję, że mogę tego srogo żałować. Jeśli dziewczyna mnie oszuka, co do alkoholu czy też narkotyków, po prostu ją wezmę i odstawię na pierwszy lepszy przystanek autobusowy..
- Zgoda, niech ci będzie.. - rzekłem gryząc się w język, aby jeszcze czegoś nie powiedzieć. Z resztą na ciul się zgodziłem...Czeka mnie przez to sen na kanapie, ale przeżyje to jakoś, choć na drugi dzień, będę pewnie umierał.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę w tej małej restauracji, kończąc swoje posiłki, po czym wróciliśmy do samochodu.
- Gdzie cię odstawić? - popatrzyłem na nią, a ta uniosła lekko brew. - Mam jeszcze trochę pracy, szczególnie, że się spóźniłem i powinienem robić do nocy, więc chce skończyć, co mam do skończenia, aby iść z tobą do tego pubu na karaoke.
- Wystarczy jak wysadzisz mnie na parkingu przy warsztacie, muszę skoczyć jeszcze w kilka miejsc - lekko się uśmiechnęła.
- Okey.. - ruszyłem w odpowiednią stronę w akompaniamencie popu oraz hip hopu, bo co chciałem przełączyć, to zostałem karcony, słowami "Nie baw się guzikami, tylko patrz na drogę".
Co z tego, że przyciski mam na kierownicy, tych od radia, nie mogłem tknąć.
Po niedługiej przejażdżce, zaparkowałem  mustanga na odpowiednim miejscu.
- Podjechałbym po ciebie, ale nie wiem gdzie będziesz, więc możesz wpaść do warsztatu, patrząc na to, że za dwie godziny będę sam i muszę wszystko ogarnąć, więc do zobaczenia... - powiedziałem wysiadając z samochodu. Kiedy MJ, zatrzasnęła drzwi, zablokowałem je i ruszyłem w swoją stronę. Zaraz dostanę zjebę życia, gdyż miałem zrobić sobie tylko kawę i ruszyć te cztery litery, żeby pomóc Johnowi, ale plany się lubią zmieniać...
***
Udało mi się skończyć pracę trochę wcześniej, więc zachodząc do swojej szafki, zabrałem z niej ubrania i poszedłem pod prysznic, bo byłem cały w smarze, oleju i milionie innych płynów, które wyciekały z samochodu.
Strumień chłodnej wody, ukoił moje nerwy, które wręcz strzelały podczas naprawy pojazdu, bo po co robić przegląd regularnie, jak można zapłacić raz mechanikowi i oczekiwać cudów..
Nie minęło dużo czasu, a usłyszałem trzask drzwi wejściowych, przeklinając się w myślach, że ich nie zamknąłem, bo jeśli to jakiś klient, to jebnę jak długi pod tym prysznicem.
- Halo? - usłyszałem głos, który rozniósł się głucho po budynku, więc odetchnąłem z ulgą.
- Daj mi chwilę! - krzyknąłem z łazienki, po czym dokończyłem szybko prysznic.
- Mamy, jeszcze chwile, czy już się zbieramy? - zapytałem, kiedy wyszedłem z łazienki, tylko w dolnej części garderoby, więc, praktycznie, stojąc przed Mary, zaciągnąłem jasno szarą koszulkę.
- Halo ziemia... - rzekłem machając jej ręką przed oczami.
- Możemy już jechać - odpowiedziała po chwili, więc zgarnąłem jasną, jeansową kurtkę i wyszedłem z nią z warsztatu, aby następnie udać się do pojazdu.
***
Siedząc w pubie, przy samym barze, wziąłem sobie szklaneczkę whisky, przez co dziewczyna zabijała mnie wręcz wzrokiem, bo ona ma być grzeczna, a ja sobie piję bez żadnego słowa, ale za to na mojej twarzy pojawił się tylko chytry uśmiech.
- To nie fer - odezwała się.
- Był układ, masz po prostu pecha. Postawiłbym ci nawet szklaneczkę, ale układ to układ - powiedziałem, sącząc droższą whisky z lodem.
- Wright? - usłyszałem głos za sobą, przez co odwróciłem się przodem do barmana, który rozglądał się po pomieszczeniu, dość nerwowo.
Zacząłem z nim rozmawiać i tylko kątem oka, dostrzegłem, że dziewczyna wywraca oczami.
Gość po prostu chciał coś załatwić, ale po prostu nie miał czasu, a zgromadził wystarczającą kwotę pieniędzy na najem.  Powiedziałem, że załatwię to w przeciągu kilku dni, po czym schowałem do kurtki plik banknotów.
Odwróciwszy się wyrwałem cios na nos. Przez co zacisnąłem mocniej zęby i oddałem gościowi. Znałem go. Jeden z bandy idiotów, którzy chcą wielce odzyskać swoje pieniądze, bo debil nie podał dokładnych instrukcji i ma problem, że coś poszło nie tak..
- Wypierdalaj stąd, nie mam czasu się lać, z resztą nie przyjechałem tutaj po to.
- To po chuj tutaj przychodzisz, jak doskonale wiesz, że jestem tutaj codziennie?!
Szczerze wypadło mi to z głowy, nie zwróciłem uwagi na nazwę...
- Tak o, przejeżdżałem i pomyślałem, że będzie fajnie wpaść się napić w spokoju.. - warknąłem i walnąłem go jeszcze raz, ale napadła mnie od razu reszta jego bandy, przez co trochę się z nimi poszarpałem, czekając na ochronę, która ich wyprowadzi. Oczywiście oberwałem jeszcze w wargę, przez co pociekła z niej stróżka krwi, która skapnęła barmanowi na blat, więc poprosiłem o jakąś serwetkę aby to zetrzeć...
MJ, wolała się po prostu odsunąć, w szczególności, że zaczęło się właśnie karaoke, w którym chciała wziąć udział.
- Ja zostaje, nie umiem nawet śpiewać.. - rzekłem patrząc na nią, wycierając krew.
- Jak sobie chcesz, ale warto wiedzieć, że możesz krwawić - zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne.. uważaj, bo jeszcze sobie jedną rękę złamiesz..

MJ? Proszę, końcówkę zwaliłam :c

809

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz