19 lutego 2020

Od MJ Cd Marcus

- Potrafię zająć się sobą. Spokojnie. Powiedz mi tylko gdzie masz mleko i płatki - popatrzył na mnie trochę zdezorientowany. Chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Powinnaś coś znaleźć w szafce przy lodówce - wyminęłam go i wzięłam miseczkę z umywalki. Znalazłam czekoladowe chrupki w miejscu, które mi wskazał i zalałam je mlekiem.
- Boski pokarm. Ambrozja - usiadłam przy blacie. Jedzenie lewą ręką to droga przez męki. Robienie czegokolwiek zajmuje mi dwa razy więcej czasu. - Jaki masz plan na dzisiaj? - spojrzałam na niego próbując włożyć do ust łyżkę, na której utrzymała się chociaż jedna kuleczka.
- Muszę jechać do pracy i załatwić kilka spraw na mieście - nalał sobie kawy z ekspresu do kubka. Zostawił ją do ostygnięcia, a sam skierował się w stronę łazienki. - Poradzisz sobie sama?
- Si senior. Może nie wyglądam ale wiesz, jestem już dużą dziewczynką. Zawsze myślałam, że tatuaże mnie postarzają.
- Znaczą coś, czy zrobiłaś je tak po prostu - zatrzymał się na chwilę. Odwrócony w moją stronę wbił najpierw wzrok w moją dłoń.
- No wąż jest symbolem chaosu, grzechu i szatana. Wyczytałam też gdzieś że seksu. Totalnie o mnie. Ale idąc po kolei za uchem mam dolarka - odsłoniłam włosy żeby mu pokazać. - No i zrobiłam go w sumie dlatego, że dolarki nigdy się mnie nie trzymają - złapałam dolną wargę żeby pokazać tatuaż w środku. - To znaczy... w sumie nic konkretnego. I tak niedługo się rozpłynie - zeskoczyłam z krzesła i podciągnęłam koszulkę dzięki czemu mógł zobaczyć ostatnią z moich brzydkich dziarek. - To szczęśliwa liczba. Miałam nadzieję, że jeśli będę miała ją na sobie to bozia zlituje się nade mną. Najwidoczniej powinnam wytatuować trzy szóstki - Marcus tylko kręcąc głową wszedł do łazienki. - No co? - odprowadziłam go wzrokiem mrużąc delikatnie powieki. Kiedy zniknął wróciłam do męczenia się z płatkami.

Kiedy wyszedł z domu i zostałam sama totalnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Na początku kręciłam się po nim bez celu aż w końcu położyłam się na sofie i włączyłam telewizję. Przez kilka godzin oglądałam paradokumenty wyjadając płatki z pudełka. Kiedy w końcu się znudziłam rozejrzałam się trochę. Udało mi się znaleźć markery. Czerwony, czarny i żółty. To oznaczało tylko i wyłącznie jedno... Po kilku minutach ciężkiej pracy biały, brudny gips zmienił się w wystrzałowy, superszybki megagips z płomieniami.
- Jestem pierdolonym Xzibit'em* - pochwaliłam samą siebie zadowolona z dzieła. Po skończonej robocie znowu zrobiło mi się okropnie nudno. Włączyłam sobie muzykę. Stwierdziłam, że skoro siedzę u niego na krzywy ryj to chociaż trochę ogarnę żeby na coś się przydać. W porównaniu do poprzedniego dnia miałam masę energii. Posprzątałam w kuchni, salonie i łazience cały czas śpiewając i podrygując do muzyki. - Mogłam jednak iść na ten konkurs karaoke... - westchnęłam na myśl o wygranej, która przeleciała mi obok nosa. Z transu sprzątania wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego. Nie zwracając uwagi, że mam na sobie jedynie koszulkę i majtki, tak nie przebrałam się jeszcze od rana, otworzyłam drzwi. Stała w nich młoda kobieta. Tak na oko po dwudziestce. Blondyna, niebieskie oczy, bardzo ładna figura. Zmierzyłam ją wzrokiem, a grymas na mojej twarzy zdecydowanie odstraszyłby każdego. - Marcusa nie ma.

<Marcus?>

*Prowadzący program Pimp My Ride.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz