19 lutego 2020

Od Namkyuna CD Shakäste

Nie miał pojęcia, kim był tajemniczy osobnik, który z nieznanych wampirowi przyczyn postanowił mu pomóc. Nie wiedział, czy może mu zaufać. Musiał stale zachowywać ostrożność, uważać, żeby czasem nie dostać nożem prosto w plecy. To wszystko sprawiało, że popełniał błędy, skupiając się nie na tym, co trzeba.
Ręka nieznajomego, której dotyk poczuł na swojej dłoni ściskającej rękojeść, wyrwała go z chwilowego, acz kolejnego zamyślenia. Nim się zorientował, pociągnęła go w ten sposób, że wspólnie dopchnęli miecz do ciała ognistego mężczyzny. Spuścił wzrok na miecz, ręki już nie było, za to kilka sekund później poczuł ją na swojej głowie. Odruchowo zastygł w bezruchu, na tyle zaskoczył go ten ruch, że nawet nie zareagował, nie uciekł ani nic. Po prostu stał niczym posłuszne zwierzę, a dziwne uczucie, którego wolał nie opisywać, spowodowało minimalne skrzywienie na jego twarzy.
Uważnie słuchał rozmowę tajemniczego jegomościa z ognistym, w jego umyśle zaczęły się pojawiać nowe przemyślenia i pytania. Uniósł brwi na słowa stare bóstwa takie jak ty. Bóstwa? To naprawdę były jakieś bóstwa? Woah, czyli naprawdę istnieją siły wyższe, które kontrolują... Nagle otworzył szeroko oczy, spojrzał na swój miecz, zatopiony w ciele ognistego mężczyzny. Chwila, czy ja właśnie stoczyłem walkę z bóstwem? I czy właśnie miałem je za chwilę zabić?! Wow, wow, nie no, WOW.
Byłby i dłużej nad tym rozmyślał, lecz wtem poczuł nagły wzrost temperatury otoczenia. Zamrugał parę razy, spojrzał na mężczyznę, na którego rękach pojawiły się podejrzane iskry. Uniósł wysoko brwi, przygryzł dolną wargę na tyle mocno, że kły się w nią biły. Odruchowo otworzył usta.
To nie skończy się dobrze.
Oj, nie.
Zrezygnował z miecza, puścił rękojeść, czym prędzej odskakując od mężczyzny. Niestety, tym razem nie miał szczęścia. Oddalił się tylko kawałek, a eksplozja w sekundę go dosięgła. Pchnęła brutalnie, parząc całe ciało, Namkyun leciał, dopóki nie zatrzymała go ściana. Uderzył głucho plecami o zimną i twardą powierzchnię, a następnie osunął się bezwładnie na podłogę. Nie zdążył nic zrobić, w żaden sposób zareagować. Nim jego umysł zarejestrował, co dokładnie się wydarzyło, powieki opadły, przysłaniając mu widok. Ostatnie, co widział, to czerwień pochłaniającego wszystko wokół ognia.
Ja...
Ja...
Ja nie umieram...
Prawda?
Otworzył oczy, zerwał się jak poparzony, lecz nagły, przeraźliwy ból pociągnął go z powrotem do pozycji leżącej. Miał wrażenie, że jego ciało płonie, jest rozrywane na strzępy – uczucie to było na tyle okropne, że miał ochotę w tej chwili nie żyć. Naprawdę, dawno czegoś takiego nie czuł. Nie dość, że tak bolało to jeszcze...
Właśnie.
Gdzie on był?
Wziął głęboki wdech, próbując jakoś się uspokoić. Gdy rozluźnił nieco mięśnie twarzy, zebrał w sobie siły, by rozejrzeć się po pomieszczeniu, w jakim się właśnie znajdował. Na chwilę obecną za bardzo nie chciał się ruszać, więc na razie po prostu obrócił głowę i zaczął spoglądać w jednym kierunku. To mu jednak wystarczyło, by dojść do wniosku, że nie kojarzył pomieszczenia, nie pamiętał, żeby widział je kiedykolwiek. Wiedział tylko tyle, że to było inne miejsce niż sala, w której walczył wtedy z ognistym mężczyzną.
Co się więc stało? Musiał stracić przytomność i nim ją odzyskał, ktoś go przeniósł. Nasunęło mu się pytanie, kto to był i dlaczego to zrobił, jednak w jednej chwili zaczął się martwić o coś innego. Ktoś go gdzieś zaniósł, co znaczyło, że ktokolwiek to był, zajął się nieprzytomnym antybohaterem. Co, jeśli go dokładnie zbadał? Co, jeśli poznał jego prawdziwą tożsamość? Czy to oznaczało koniec jego kariery jako KV? Czy teraz pójdzie do więzienia? Albo zostanie stracony? Dziennikarze zaczynali pisać coraz bardziej na jego niekorzyść, jak wszyscy uwierzą, że on teraz nie tylko zabija, ale też chamsko wypija krew z innych, to nigdy nie powróci jego normalne życie! Jak zareaguje na to rodzina? Co zrobi w tej sprawie ojciec? Jak się dowie, co jego syn wyczynia, to w najlepszym wypadku się go wyrzeknie! O matko, co ze mną będzie?! Mogłem umrzeć wtedy od eksplozji...!
– O, obudziłeś się.
Słysząc te słowa, wzdrygnął się, co tylko nasiliło ból. W jednej chwili się skrzywił, wstrzymał na chwilę oddech. Wtem otworzył szerzej oczy. Skądś kojarzył ten głos. Czy to był...? Obrócił powoli głowę, spojrzał na sylwetkę stojącą przy (jak teraz zauważył) stole, na którym leżał. Zmrużył nieco oczy, przyjrzał się osobie. Od razu ją rozpoznał. Był to ten mężczyzna z zakładu pogrzebowego, wróżbita. Shakäste Metellus. Czyli, wnioskując po tym, znajdował się w zakładzie pogrzebowym. Tyle dobrego, że nie na policji, w więzieniu, czy personalnej sali tortur. Tylko teraz zaczęło go zastanawiać, jak tu trafił. Ktoś go przyniósł? Przyjechał po niego karawan? Och, chwila, uznano mnie za martwego? Jęknął cicho. Za dużo się działo, zdecydowanie za dużo.
Tymczasem Shakäste stał nad wampirem ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Mierzył wzrokiem całą jego postać, w pewnym momencie cicho westchnął.
– Już myślałem, że nie ma dla ciebie nadziei – rzekł z nutą tajemniczości, przez którą nie dało się odkryć, czy się cieszy z tego powodu, czy wręcz przeciwnie.
Namkyun przyglądał mu się chwilę, po czym zaczął się podnosić. Nieustannie myślał o tym, że nie powinien tu być, nie w takim stanie. Jak na złość, z każdym ruchem ból wyraźnie dawał o sobie znać, przez co tak proste zadanie jak wstanie stanowiło dla niego nie lada wyzwanie. Chociaż trzeba przyznać, że wyglądał lepiej niż się spodziewał.
Próbując znieść ból, podniósł się do pozycji siedzącej. Nie zwlekając dłużej przyłożył dłoń do swojej twarzy. W duchu odetchnął z ulgą. Wciąż miał maskę na sobie. Mimo to spuścił głowę tak, by Shakäste nie widział twarzy, choć pewnie mężczyzna zdążył się porządnie na niego napatrzyć.
Opuścił rękę, którą natrafił na mazistą substancję, rozsmarowaną na jego ciele, zignorował to jednak, głowę zaprzątając sobie czymś innym. Czy już po wszystkim? Czy Shakäste zna moją prawdziwą tożsamość? Czy mam się poddać? Nie znał odpowiedzi na żadne pytanie.
Gdyby mógł, to by uciekł, lecz dobrze wiedział, że w tym stanie daleko nie pójdzie. Powracając do pełni zmysłów czuł narastające w bardzo szybkim tempie pragnienie. Otworzył usta, wziął głęboki wdech. Musiał wypić krew. Dużo krwi, żeby się całkiem zregenerować. Z głębi jego gardła wydobył się jęk. I co ja mam teraz zrobić? Namkyun, no żeś się wpakował! Westchnął. A chciałem tylko pomścić Olivię!

Shakäste?
Takie sobie, wybacz :T

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz