12 lutego 2020

Od MJ Cd Marcus

Zrobiłam to co kazał bez protestowania. Połknęłam lekarstwa bez popijania i nieudolnie założyłam to coś na rękę. Jak tylko stąd ucieknę pojadę do szpitala. Przecież to musi zobaczyć lekarz. Nie chcę mieć krzywych palców.
- Mogę wody, gazowanej? Albo cokolwiek? - mruknęłam patrząc na niego jak na najgorszego człowieka na świecie, którym w sumie był. Nalał mi wody z kranu do szklanki i położył ją na blacie. - Od niegazowanej mam odruch wymiotny - popatrzył na mnie jak na idiotkę. Przewróciłam oczami i podeszłam do niego. - No patrz - kiedy tylko przełknęłam malutkiego łyczka od razu miałam ochotę go zwrócić co poskutkowało odpowiednią reakcją organizmu. - Obrzydliwe.
- Żartujesz sobie? - patrzył na mnie tak jakbym celowo wybrzydzała.
- Gdybym chciała sobie pożartować zrobiłabym coś innego. Mniejsza. Dzięki za dobre chęci psycholu - trzymając się za rękę wróciłam na sofę. Położyłam się na niej plecami do przygłupa. Za dużo na niego patrzyłam jak na jeden dzień. Chwilę później usłyszałam tylko jak położył coś na stoliku obok i skrzypienie drewnianej podłogi, które bardzo szybko ucichło. Kiedy tabletki zaczęły działać od razu zrobiło mi się lepiej. - Gdzie jest łazienka? - mruknęłam podnosząc się do siadu.
- Pierwsze drzwi na lewo od kuchni - mruknął pijąc kawę i przeglądając coś w telefonie.
- Dzięki - mruknęłam. - Fiucie - dodałam ciszej. Poszłam tam gdzie król chodzi bez służby. Zamknęłam się od środka żeby mi nie przeszkadzał. Miałam wrażenie, że byłby do tego zdolny. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic nadzwyczajnego. Zlew, kibel, okno, prysznic... wróć. Okno?! W dodatku miało przyzwoite rozmiary. Boże dziękuję, że nade mną czuwasz. Wstąpię do tego chóru obiecuję! Oczywiście najpierw się wysikałam żeby nie musieć robić tego w lesie, włączyłam wodę w zlewie i otworzyłam okno. Zanim uciekłam pastą do zębów napisałam "KUTAS" na lustrze i dorysowałam strzałkę tak, żeby wskazywała na niego kiedy w nie spojrzy. Dumna z siebie uciekłam ku wolności. Nie kłamał. Naprawdę byłam na jakimś zadupiu. Wokół nic tylko drzewa. - Do dupy - żyłam z nadzieją, że po drodze znajdę jakąś budkę telefoniczną i George po mnie przyjedzie. Nie zostało mi nic innego jak tylko iść przed siebie. W sumie lepiej biec. Byle oddalić się od tego czubka.
- Nie jestem tak głupi jak ty - usłyszałam jego głos. Stał przy głównym wejściu do swojego domku na kurzej łapce.
- Jaja sobie robisz. Nie chce mi się już bawić w te durne gierki. Zabij mnie czy co tam chcesz. Odpuszczam. Naprawdę już kurwa odpuszczam - usiadłam na schodku obok niego. - Masz fajkę?
- Może przedstawisz się w końcu jako prawdziwa ty - usiadł obok.
- No co. Mary Jane Watson. To już wiesz - oparłam głowę na zdrowej ręce. - To, że mówią na mnie MJ też wiesz. Że mam 17 lat też wiesz. Ale nie wiesz kilku innych rzeczy, o których wiedzą tylko moi przyjaciele i naprawdę nie mam ochoty się nimi z tobą dzielić bo nie jesteś mi bliski. Nie musisz wnikać w moje nudne życie ok? Wystarczy ci sam fakt, że jestem MJ, pracuję w księgarni, i przez ciebie opuściłam dzisiaj zmianę, dalej się uczę i lubię memy. I seriale. Paradokumenty albo "Chłopaków z baraków". Co z tą fajką?

<Marcus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz