18 lutego 2020

Od MJ cd Marcus

- Boże nie. Nie wtrącaj się - przewróciłam oczami. - Uspokój się i chodź ze mną to ogarnąć - wyciągnęłam zwolnienie z kieszeni żeby mu pokazać. - Fakt, że nie będę musiała patrzeć na te parszywe mordy przez co najmniej dwa tygodnie bardzo mnie pociesza.
- Mogłabyś łaskawie nie zmieniać tematu?
- Mógłbyś łaskawie odpuścić? Gdybym chciała coś z tym zrobić już dawno siedziałabym w jakimś pogotowiu opiekuńczym czy coś. Jest mi dobrze tak jak jest więc błagam daj już spokój.
- Wiesz, że mogę to zrobić bez twojego pozwolenia?
- Jeśli tak się stanie możesz się już do mnie nigdy nie odzywać - uśmiechnęłam się słodko. - A teraz chodź - złapałam go za rękę chcąc pociągnąć za sobą do samochodu ale niestety ani drgnął.
- Możemy pojechać samochodem - wskazał na wóz stojący na parkingu.
- Trafne spostrzeżenie.

- Będę za dziesięć minut - wysiadłam z samochodu. Z tego co zdążyłam zauważyć trwała lekcja więc załatwię to bez problemów. Skierowałam się do sekretariatu, w którym wręczyłam cudowny papierek sekretarce. Popatrzyła na mnie wzrokiem mówiącym "żałosna jesteś w chuj dwulicowa nara". - Wygrałam - uśmiechnęłam się pokazując na gips. Musiałam jakoś usprawiedliwić złamaną rękę i siniaka na policzku tak.
- Dobrze. To wszystko. Nie zapomnij o nadrobieniu materiału.
- Oczywiście - odwróciłam się na pięcie. Kiedy już dotknęłam klamki i miałam otwierać drzwi zadzwonił dzwonek. Wypowiedziałam bezdźwięczne "kurwa" i ciężko wzdychając wyszłam na korytarz. Bardzo szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia modląc się żeby nie spotkać nikogo znajomego.
- Patrzcie tylko kto wrócił - no i chuj. Tyle było z przemknięcia się niezauważoną.
- Molly, wypierdalaj - pokazałam blondynce stojącej przy szafkach środkowy palec z fałszywym uśmiechem.
- Staczasz się MJ, staczasz. Masz hajs na dragi czy załatwić ci kogoś kto zapłaci za twoje "usługi" - palcami zakreśliła cudzysłów w powietrzu. Nie miałam nastroju na jej pierdolenie. Wkurwiła mnie więc dostała gipsem w twarz. Nie sądziłam, że będę do tego kiedyś zdolna. Blondyna osunęła się na ziemię tamując krwawienie z nosa, a ja biegiem ruszyłam na parking zanim jakiś nauczyciel albo chłopak tej ździry mnie zobaczą. Wskoczyłam do auta zdyszana.
- Co się stało? - spojrzał na mnie, po czym jego wzrok zatrzymał się na delikatnie zakrwawionym gipsie.
- Mała sprzeczka. Ładnie proszę, jedź już - próbowałam zetrzeć ślady uderzenia z ręki ale niestety nie chciały zejść.
- Mała?
- Złamałam lasce nos - patrzył na mnie czekając na jakieś wyjaśnienia. - Zdenerwowała mnie. Jest głupią pizdą i sobie na to zasłużyła. Poza tym jestem przed okresem i wkurwia mnie nawet to, że oddychasz. Ładnie proszę zmieńmy temat i chodźmy coś zjeść - więcej już o nic nie pytał. Odpuścił wiedząc, że może się to skończyć krwawą masakrą.

Pojechaliśmy do jakiejś małej restauracji serwującej burgery. Zamówiliśmy jedzenie. W oczekiwaniu na posiłek zauważyłam ulotkę leżącą na stoliku.
Wieczorek duetów karaoke
Z NAGRODAMI

Pokazałam ją Marcusowi. 
- Idziesz ze mną. Śpiewasz czy nie, ja to wygram - każdy sposób na łatwą kasę jest dobry. - A później pójdziemy na domówkę do mojego znajomego. Muszę odreagować dzisiejszy dzień. Był mega, mega chujowy. Poza tym nie chce mi się dzisiaj wracać do domu - przeciągnęłam się.
- Chodźmy na układ. Zgodzę się na karaoke tylko i wyłącznie pod warunkiem, że będziesz dzisiaj czysta. Zero alko i używek - popatrzyłam na niego z bardzo poważną miną po czym dalej ją utrzymując złapałam dolną wargę i pociągnęłam ją w dół pokazując tatuaż.
- Dlaczego tak ci zależy?
- Nie chcę patrzeć jak niszczysz samą siebie - był poważny. Aż za bardzo.
- Dobra. Niech będzie. Jeden dzień wytrzymam. Ale też mam warunek.
- Słucham.
- Przenocuj mnie dzisiaj - wyciągnęłam lewą rękę w jego stronę żeby przypieczętować umowę. Popatrzył na nią nie do końca wiedząc o co chodzi. - No prawa nie działa przecież - pomachałam złamaną ręką żeby mu przypomnieć o tym co mi zrobił. Tak, uważam, że to jego wina. - Więc? Może być?

<Marcus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz