18 lutego 2020

Od Marcusa CD MJ

Wchodząc do domu, trzymając na rękach, przerąbane idealnie pnie drzew, usłyszałem rytujący dźwięk mojego telefonu, który musiał dzwonić od krótkiej chwili, gdyż dźwięk, jaki się z niego wydobywał, nie był jeszcze w szczycie swojej głośności. Podchodząc do stolika, zauważyłem nieznany numer, którego mogłem po prostu z pośpiechu nie zapisać, więc nacisnąłem zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłem urządzenie do mojego lewego ucha.
- Wr... - nie zdążyłem dokończyć, kiedy moje ucho zostało zaatakowane potokiem słów, które wydobywały się z ust osoby, którą kilkanaście minut temu odwiozłem do domu. Słuchałem i nie dowierzałem w to co wypływa od niej. Szczerze miałem nadzieję, że ona tylko żartuje, albo nie będzie na tyle głupia, aby zrobić sobie krzywdę, lecz kiedy usłyszałem łkanie, rzuciłem drewno na podłogę. Miałem w dupie to, gdzie uciekły niektóre kawałki. W tej chwili dla mnie stało się to mało ważne.
- Gdzie ty cholera jesteś? - powiedziałem już do głuchego telefonu, gdyż ta w tym momencie się rozłączyła. - Ja pierdole MJ! - krzyknąłem, wybierając ponownie numer, wychodząc z domu, z kluczykami w dłoni.
Wsiadłem do pojazdu zirytowany, bądź nawet prędzej bym powiedział, że wściekły. Nienawidzę takich akcji, szczególnie kiedy pytasz o coś a osoba się rozłącza. Próbowałem dodzwonić się kilka razy, jednocześnie, nie zwracając uwagi na przepisy drogowe. Miałem w tej chwili to w dupie.. Ruch był bardzo skromny, więc nie szczędziłem pedałowi gazu.
Przy okazji, jedną ręką prowadziłem tego potwora jedną ręką. Predator, bo takie miano zyskał wśród ludzi, wyciąga setkę w trzy sekundy, a jego magicznym punktem końcowym, jest dwieście dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Nie byłbym sobą, jeśli nie zdjął bym elektronicznej blokady, więc z prędkością trzystu osiemnastu kilometrów na liczniku, pędziłem przed siebie, obserwując co jakiś czas drogę. Drugą ręką za to, namierzałem telefon dziewczyny.
Gdy tylko zdobyłem sygnał, po zadzwonieniu do niej po raz enty, nie szczędziłem tej maszynie, przez co stanąłem z piskiem opon w miejscu, gdzie ta się znajdowała.
Osoba, stała tyłem, trzymała się kurczowo filaru, którego miałem nadzieję, że nie puści się.
- MJ, uspokój się. Porozmawiajmy na spokojnie - podszedłem powoli, aby w ostateczności ją ściągnąć z mostu, lecz ta tylko pokręciła głową i puściła się.
W jednej chwili sparaliżowało mnie.
Nogi zaczęły mi się same cofać, lecz potrząsnąłem lekko głową i ruszyłem do przodu. Zobaczyłem jak jej ciało uderza o taflę wody.
- Kurwa.. - warknąłem pod nosem, po czym zdjąłem z siebie kurtkę i koszulkę.
Skoczyłem za nią, choć wiedziałem, że dla mnie nie skończy się to dobrze, gdyż moje ciało nie lubi przyjmować ciosów, ponieważ odwdzięcza mi się sporą ilością siniaków.
Raz kozie śmierć..
Obiłem się o jakieś większe kamienie, tak, że mnie na chwilę zamroczyło, ale kiedy potrząsnąłem głową doszedłem do siebie i zacząłem nerwowo szukać dziewczyny. Woda w okół mnie robiła się czerwona, więc na sto procent jeszcze na coś się nabiłem, ale nie miałem pewności, czy to tylko i wyłącznie moja krew, więc wynurzyłem się szybko, aby rozejrzeć się na powierzchni, przez co dostrzegłem Mary.
Podpłynąłem w jej stronę, po czym wyciągnąłem ją na brzeg, sprawdzając puls.
Jego brak, nie był dobrym znakiem, więc zacząłem głupie RKO, które nie trwało na szczęście tak długo. W pewnym momencie dziewczyna odkaszlnęła wodę, przez co odetchnąłem z ulgą.
Odchyliłem jej lekko powiekę, dostrzegając powiększone źrenice.
- Musiałaś ćpać.. - warknąłem pod nosem, sprawdzając czy nie ma poważniejszych złamań czy czegokolwiek innego. Jedynym widocznym uszkodzonym miejscem, był łuk brwiowy. Rozwaliła go dość porządnie, lecz i tak miała bardzo skromne uszkodzenia ciała.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu, gdzie tam, pozbyłem się z niej przemoczonych ubrań, wrzucając je do bagażnika. Oczywiście zostawiłem jej bieliznę. Nie będę jej całej rozbierał, bo jeszcze pozwie mnie o jakiś gwałt...
***
Poranek następnego dnia, zapowiadał się dla mnie dość nerwowo, gdyż dziewczyna, przez większość czasu się nie budziła, a na domiar złego miała gorączkę..., przez co chodziłem tylko z zimnymi okładami z nadzieją, że się w końcu obudzi..
Prócz tego co wczoraj dostrzegłem gołym okiem, dziewczyna miała wiele zadrapań, gdyż wody tej rzeki nie były wcale takie bezpieczne, więc znalazły się otarcia do krwi.
***
Popołudniu, kiedy wracałem z krótkiego spaceru, wchodząc do domu, dostrzegłem siedzącą na łóżku dziewczynę w za dużej koszulce. Lekko się uśmiechnąłem na ten widok, lecz sam kroczyłem tylko w stronę kuchni, gdzie oparłem się o blat. Wziąłem głębszy wdech, aby spojrzeć w górę, na łóżko na którym siedziała.
- Powiedz po prostu ile... - powiedziałem ukazując moje obrażenia. Nie były małe. Zdarłem lewą stronę twarzy. Na szczęście nie widziała barków, które też ukazują teraz tylko metal. - Po prostu ile jesteście winni tej mafii.. - stałem niewzruszony, czekając na odpowiedź, bądź jakąś reakcję..

MJ?
748
( Jak coś twarz - zdjęcie numer 1 i 4 )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz