10 lipca 2020

Od Denvera CD Zaca

- Haven, kobieto, pomóż mi. Co ja mam z tym zrobić. Jakaś instrukcja, coś? - spojrzałem z zagubionym wzrokiem na przyrząd, jakim była prostownica. Co ja niby mam z tym zrobić? To są babskie rzeczy, ja w życiu czegoś takiego w rękach nie miałem.
- Boże Dev, nie miałeś nigdy dziewczyny? - Zmrużyła oczy. Po zobaczeniu mojej miny, zapadła się bezsilnie w miękką kanapę. - koleżankę chociaż? No daj spokój. - uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- goń się smarku. Nigdy żadna nie prosiła żebym jej fryzurę zrobił. - westchnąłem, odchylając jej głowę do tyłu.- albo powiesz dokładnie co mam z tym zrobić albo sama se będziesz robić. Kto w ogóle tak się dla faceta stara. - Haven nigdy specjalnie nie szykowała się na zwykłe spotkania z kolegami. Ogólnie chyba nigdy się tak nie starała dla drugiej osoby. Mam się martwić?
- Słuchaj mnie młody. Robisz tak, tak, tak i tak. Łapiesz? - pokazała na sobie jak mam manewrować gorącym narzędziem. To jednak nie takie trudne.
- No już już, nie ruszaj się. - Zgodnie z instrukcjami, powoli prostowałem lekko lokowane włosy mojej siostry. Nie wiedziałem zbytnio czemu to robi, gdyż uważałem że w naturalnych jej ładnie. Ale co ja tam wiem...

Po chyba 30 minutach, skończyłem swoją robotę i przyznam, że byłem z siebie dumny. No, nie licząc kilku poparzonych palców. Haven podziękowała mi, po czym kazała mi usiąść.
- Słuchaj... Chciałam go potem zaprosić do siebie. - Już wiedziałem o co jej chodzi. Chce się mnie na wieczór pozbyć.
- Nie tak nie tak. Nie ma opcji. - zaprzeczyłem, choć nie zdążyła się o nic zapytać. - Haven co by ojciec powiedział. Nie pozwolę Ci być sam na sam z typem którego nawet nie znam.- Skrzyżowałem ręce, patrząc jej prosto w oczy.
- Jestem od ciebie starsza- zaśmiała się- To ja powinnam ci zabraniać spotykania się z pierwszą lepszą dziewczyną spotkaną w barze,bo pewnie by cie wykorzystała i zostawiła. Nie wiem czy mój mały braciszek poradziłby sobie ze złamanym serduszkiem- Powiedziała jak do dziecka, robiąc mi siłą Dziubek z ust.
- Spadaj ty. - zaciąłem się na chwilę- Mendo nieczysta. Pewnie to ja będę musiał cie pocieszać kiedy ten typ cie wykorzysta i zostawi.
- Devuś... Raczej będzie na odwrót. - zaśmiała się, co odwzajemniłem. Martwię się o nią, ale z drugiej strony wiem że nie jest głupia.- Dobra. Pochodzę po mieście, może wpadnę do kumpla. Ale jakby coś się działo..
- Tak, dam znać. - Odwróciła się i weszła do pokoju. Cóż, chyba czas wybrać się do baru. Mógłbym tam siedzieć godzinami. Zawsze dzieje się coś ciekawego.
Ubrałem się więc, po czym założyłem buty. Kurtki nie brałem,miało być w miarę ciepło. A nawet jeśli, zimno mi nie przeszkadza. 
- Miłej zabawy. - Krzyknąłem, po czym dałem całusa Ivri, która siedziała przed drzwiami.- Sorry mała, nie mogę cię zabrać. - Ta miauknęła w odpowiedzi, kładąc się na podłodze. Urocza mordka.
Wyszedłem, nie biorąc kluczyków od auta. Skoro mam się upić, to po co mi auto. Nie darowałbym sobie, gdybym je rozwalił. A przy okazji kogoś potrącił... Nie warto ryzykować.

Pierwszą moją stacją, był sklep spożywczy. Zanim sięgnę po alkohol o wyższych procentach, chciałem zwyczajnie usiąść i napić się zimnego piwa. Już z daleka widziałem psa, gapiącego się na mnie. Nie wydawał się być zadowolony z mojej obecności. Zapewnie przez zapach kota. Kiedy chciałem wejść do sklepu, zaczął na mnie szczekać i warczeć.
- Spokojnie ogierze. - zaśmiałem się pod nosem. W tym samym momencie, wyszedł jego właściciel. 
- Woah, dawno mu się nie zdarzyło znienawidzić kogoś kogo spotkał po raz pierwszy w życiu - powiedział wgryzając się w jabłko. 
- Ta, z wzajemnością- prychnąłem z lekkim uśmiechem. - chyba nie bardzo lubi koty- zdjąłem z bluzy włosa mojej kotki.
- W zasadzie to lubi. A przynajmniej jednego.. - podrapał się po karku, biorąc smycz psa.
- no to wychodzi na to że to ja nie przypadłem mu to gustu.- westchnąłem głęboko. - No bywa.
- Niby psy wyczuwają złych ludzi- Wzruszył ramionami, na co ja uczyniłem to samo.
- Jeśli uważa że źle jest pić przed wieczorem to trudno. Najebie się czy to mu się podoba czy nie. - Mruknąłem, mijając ich obu. Wszedłem do sklepu, słysząc odpowiedź nieznajomego, lecz nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Podszedłem do lodówek z których wyciągnąłem dwa piwa, najwyższe w procentach. Udałem się do kasy i zapłaciłem za nie, myśląc gdzie właściwie byłoby przyjemnie i pusto. W zasadzie to nawet nie było zbyt wielu ludzi, co mi ułatwiało sprawę. Wyszedłem, a nieznajomy z psem dalej stali pod sklepem. Czworonóg w końcu jednak na mnie nie szczekał, ale chyba tylko dlatego że jego właściciel wydał takie polecenie. Psy są bardzo mądre, zawsze mnie to w nich intrygowało.- Chyba już mnie nie nienawidzi. - Uśmiechnąłem się lekko. - Nie wiem co mówiłeś wcześniej bo nie słuchałem, ale jeśli się przedstawiałeś, to ja jestem Denver. - Otworzyłem jedno z piw. - A ty... No nie wiem. Może zgadnę. Johny, Derek, Micheal, Darryl.... -wymieniałem, ciekawy czy może trafię.

Zac? Xd
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz