7 lipca 2020

Od Gabriela CD Jacksona

Znalezienie mężczyzny nie należało do najtrudniejszych zadań. Wystarczyło trochę poszperać w internecie i wysłać brata na przeszpiegi, kiedy ja sam leżałem kolejne dni w domu, dochodząc powoli do siebie, po tym jak oberwałem w brzuch. I jak ja wytłumaczę dziekanowi tak długi okres nieobecności? Eh, dobra mniejsza z tym, aktualnie mam na głowię inną sprawę. Mianowicie pewna kanima na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłem sam złożyć jej wizytę. 
Jackson z tego co zauważyłem to starał się mnie ignorować, ale gdy tylko mecz się skończył, spojrzenie mężczyzny były skierowane w moją stronę. Uśmiechnąłem się zwycięsko i poczekałem, aż wokół zrobi się mniej tłocznie, a Jaszczur łaskawie zbliży się do trybun. Kiedy potencjalnych świadków naszej rozmowy było naprawdę mało, postanowiłem wstać ze swego dotychczasowego miejsca. Muszę przyznać, że trochę się nudziłem, ale z pewnością było warto przyjść zobaczyć jak mężczyzna gania po boisku za piłką, jak pies. 
Otóż zeskoczyłem sprawnie ze schodków, po czym zadowolony zbliżyłem się do Jaszczurki, która aktualnie opierała się o barierkę. 
- Sam dobrze wiesz, czego od ciebie chcę.... - mruknąłem, wpatrując się bez żadnego lęku w jego oczy, które wyglądały, jakby w każdej chwili miały się zwęzić. - Chcę zawrzeć układ i przypilnować, że nie piśniesz o mnie nikomu ani słowem...
- Wypchaj się! - warknął ponownie, a ja mogę z całą pewnością stwierdzić, że kropelki jego śliny zetknęły się z moją twarzą. Lekko poirytowany tym faktem, zmrużyłem lekko powieki, nie spuszczając wzroku ze starszego mężczyzny. Tak, jeśli chodzi o jego wiek, to też nie jest mi obcy. Okazało się, że mnie i Jacksona dzieli pięć lat różnicy. Niby nic wielkiego, no ale jak już zbierać informacje o celu to dokładnie i z precyzją. 
- Wyrażaj się - zwróciłem mu uwagę, po czym wyciągnąłem chusteczkę z kieszeni, tylko po to by wytrzeć sobie twarz. Mężczyzna patrzył przy tym na mnie, jak na totalnego świra.
- Zostaw mnie w spokoju! Nie mam zamiaru wchodzić w jakikolwiek układ z tobą! - krzyknął, zaciskając mocno palce na barierce, przez co myślałem, że zaraz ją zegnie w pół. 
- Może ty nie, ale kanima, która sobie żyje w tobie, jak najbardziej byłaby chętna do współpracy - przypomniałem mu o tym fakcie, którym sam się ze mną podzielił, kiedy przyprowadziłem do swojego mieszkania. 
- Mam to głęboko w dupie! - ah, co za wachlarz ripost. Po minie Jaszczura, miałem wrażenie, że ten najchętniej splunąłby na mnie, czego mu nie radzę, bo wtedy to może się źle skończyć, a na kolację zaserwuję sobie smażoną jaszczurkę. Mimo to po jego wypowiedzi nic niespodziewanego nie nastąpiło, po prostu najzwyczajniej w świecie odwrócił się ode mnie plecami, po czym odszedł. 
Uśmiechnąłem się pod nosem, obserwując jak drapieżnik każdy krok mężczyzny.
- To jeszcze nie koniec - wyszeptałem pod nosem.

~~*~~

Nie poddałem się i kilka razy, kiedy tylko miałem czas, nachodziłem Jaszczura, szeptając mu do umysłu parę tam słówek, mając nadzieję, że ten w końcu się złamie. Niestety musiało to najwyraźniej zabrać mi więcej czasu, niż wcześniej przypuszczałem. Opór Jacksona zmusi mnie do użycia mniej miłych środków i nie skończy się tylko na "przypadkowych spotkaniach" w tłumie, czy na ulicy. 
Tak więc postanowiłem zrobić krok do przodu i spróbować czegoś nowego. Wynająłem specjalnie na tę okazję samochód, gdyż jakby na to nie spojrzeć, przewożenie ciała na motorze, nie jest zbyt wygodne. Wracając. Dokładnie przeanalizowałem kiedy mężczyzna wychodzi późno ze sklepu i przyczaiłem się na niego na parkingu jak ostatnim razem. Jednak tego wieczoru nigdzie mi nie ucieknie. 
Korzystając z mroku, zakradłem się do niego od tyłu, przygotowując się do zadania ciosu, który na pewno unieszkodliwi tego gada na co najmniej kilka godzin. Zgodnie z planem cichaczem zakradłem się do Jacksona i uderzyłem go dosyć mocno w głowę, przez co jego ciało na ziemię jak długie. Bez zbędnego przedłużania, przeciągnąłem nieprzytomne ciało do samochodu, uprzednio jednak związując mężczyźnie nadgarstki i nogi, tak na wszelki wypadek. Następnie musiałem ukryć gdzie motor, aby ktoś przypadkiem nie uznał go za zbyt podejrzanego. W końcu na pewno ktoś ze współpracowników widział jak Jack dojeżdża motorem do pracy. 
Kiedy wszystko już było gotowe, wróciłem do pojazdu. Wsadziłem kluczyki ze stacyjki i wyjechałem z podziemnego parkingu, co chwila sprawdzając w lusterku wstecznym stan ogłuszonego przeze mnie gada. Było jak na razie spokojnie, aż zbyt spokojnie. Ciekawe co się będzie działo, gdy się obudzi. 
Tak więc zawiozłem nas w pewno odosobnione miejsce, położone głęboko w lesie. Była to stara, opuszczona chatka myśliwska, idealna do przetrzymania przez jakiś czas Jaszczura. Jeśli będzie chciał współpracować, to może nawet wyjdzie stąd szybciej niż sam mógłbym zakładać. 
Bez większego przeciągania. Wyciągnąłem ciało z samochodu, po czym zarzuciłem je sobie na ramię, jak worek ziemniaków. Tylko to był wyjątkowo ciężki worek ziemniaków, ale na szczęście nie miałem z nim jakiegoś większego problemu. 
Umieściłem jaszczurkę w piwnicy, gdzie dodatkowo przywiązałem go do rury. Jednak nie przywiązałem go byle jakim sznurem, lecz łańcuchem. Choć przypuszczam, że gdyby zechciał to by i ten kawał żelaza rozwalił. No nic, kiedy miałem już wszystko pod kontrolą, zostało mi tylko czekać na przebudzenie mojego gościa. Nie chcąc stać nad nim jak głupi, poszedłem po jakieś krzesło, które następnie postawiłem z dwa metry od ciała.

<Jackson? :P>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz