8 lipca 2020

Od MJ CD Peter


– Jak ty to zrobiłaś?! Gdzie go spotkałaś? O Boże tez chcę! - Ned parzył w ekran mojego telefonu jak w obrazek. Oczy mu się błyszczały jakby zobaczył coś cholernie niesamowitego. A to tylko ja. I pająk.

– Za gruby jesteś - na moją twarz wdarł się wredny uśmieszek. - Nawet on by cię nie udźwignął - wzruszyłam ramionami. Naszą rozmowę przerwał telefon od inspektora, detektywa... psa? - Chwila - odebrałam i wystawiłam dłoń w stronę nerda żeby mi teraz nie przeszkadzał. - Tak?
- Pani Watson? Chciałbym tylko przekazać, że wszystkie postawione pani zarzuty zostały wycofane. Przepraszam za kłopot ale proszę zrozumieć, badamy każdy ślad.
- Wybaczam - na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. W końcu koniec z pilnowaniem się. Cholerny Pajączek dotrzymał słowa. Rozłączyłam się żeby policjant broń Boże nie usłyszał tego co miałam zamiar powiedzieć. - No więc... zmywam się. Bawcie się dobrze leszcze - nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź po prostu pewnym i jakże skocznym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Los się do mnie uśmiechnął. Mijając Molly i jej świtę przy szafkach nie mogłam się powstrzymać. Skoro byłam wolna czas odegrać się za krzywą akcję sprzed kilku dni. Powoli się do niej zbliżyłam.
- Zabłądziłaś? - mruknęła patrząc na mnie z wyższością chociaż jest kurwa niższa. W odpowiedzi tylko szeroko się uśmiechnęłam. To były sekundy kiedy moja pięść z impetem uderzyła w jej sztuczną, obrzydliwą mordę. 

- Jak ja się kurwa nienawidzę - pomimo delikatnego bólu dłoni byłam obrzydliwie szczęśliwa. Nic mi tego dnia nie zepsuje. Płacz mojej prześladowczyni to chyba najcudowniejszy dźwięk na całym świecie. Nie przejmując się niczym więcej pewnym krokiem wyszłam ze szkoły.

~~**~~

- Boże jak dobrze jest wrócić - opadłam na fotel patrząc na pustą butelkę zanurzoną w wiaderku. - Niby kilka dni a czuję się jakbym to robiła po raz pierwszy - zaśmiałam się patrząc na George'a. Siedzieliśmy we dwoje w piwnicy bractwa, do którego należał. Był jedynym, który nie musiał martwić się poprawkami, ponieważ jakimś cudem zalicza każdy pierwszy termin. 
- Masz już spokój? - siedział w fotelu obok i nie spuszczał ze mnie wzroku. Z wzajemnością.
- Tak. Powiedzmy, że mam znajomego, który przyjaźni się z psiarskimi - włożyłam papierosa do ust i zaczęłam rozglądać się za zapalniczką. 
- Kogo? Iron Mana? - zaśmiał się kpiąco. Tym razem on wciągnął dym z butelki.
- Blisko - znalazłam ją. Jedną dłonią zapaliłam szluga, a drugą szukałam w telefonie zdjęcia. Studenciak był zaskoczony ale nie wypytywał. Powiedział mi wczoraj, że mam mózg przeżarty przez dragi - zaśmiałam się. - Nie chcesz mi czegoś powiedzieć?
- Wydało się - westchnął udając zasmuconego. Chwilę później obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. 
- K-kurwa - nie mogłam złapać oddechu. Śmiałam się tak głośno, że prawdopodobnie słyszeli mnie na ulicy. - Wyobrażam to sobie - co chwila robiłam przerwy żeby złapać oddech. - Jesteś taką pierdołą, że przy pierwszej akcji by cię odjebali.
- Zacznijmy od tego, że wolałbym być tym złym - spoważniał. - Kradłbym hajs, drogie fury i szybkie kobiety/
- Oj tak tak byczku.

~~**~~

Do domu wracałam wieczorem. Tym razem rozglądałam się żeby nie stać się po raz kolejny ofiarą cholernego napadu. Nie byłam zbyt uważna. W jednej chwili poczułam tylko jak moje stopy odrywają się od ziemi. Długo nie musiałam zastanawiać się, kto mnie porywa. 
- Stęskniłeś się? - objęłam jego szyję i patrzyłam z delikatnie uniesioną brwią na jego twarz ukrytą pod maską. Odpowiedzi się nie doczekałam. - Obraziłeś się za wczoraj? - i wciąż nic. Przewróciłam oczami. - Dobra weź mnie odstaw na ziemię. 

<Peter?>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz