13 lipca 2020

Od Gabriela CD Jacksona

Wydałem z siebie zirytowane westchnięcie, po czym nerwowo postukałem palcami o swoje kolano. Czy on nie może przestać gadać? Usłyszałem to co chciałem po części usłyszeć, a teraz może się najzwyczajniej zamknąć i skupić na drodze, bo z tego co widzę to mamy towarzystwo. Nie mam ochoty dzisiaj na pierwsze spotkanie z nowym szeryfem tak twarzą w twarz. Wolę odstawić ten moment, kiedy będę w lepszym nastroju.
- Po prostu jedź i przestań mielić jęzorem - odpowiedziałem krótka, chcąc tylko by jechał dalej. Może mnie nawet wysadzić na środku jakiegoś skrzyżowania w mieście, jak to wcześniej powiedział. Naprawdę, to nie jest dla mnie żaden problem. Mogę sobie zawsze zrobić mały spacerek, poza tym jeden telefon i mój brat może po mnie przyjechać, jeśli oczywiście mu się zechce. Poza tym, czemu on w ogóle się mną przejmuje? Jakby nie patrzeć to ja go porwałem, kilka razy walnąłem, zraniłem... Może rzeczywiście jest jak pies? Wierny jak pies.
Usłyszałem ciche prychnięcie ze strony kierowcy, po czym nagle samochód szarpnął do przodu. Z pewnością mężczyzna mocno nadepnął na gaz, przez co Mustang znacząco przyspieszył swoje biegi. Z pewnością z takim autem policja nas nie dogoni, bo z tego co pamiętam to budżetowo słabo stoją, no chyba że jeżdżą prywatnymi furami. To już inna sprawa. 
Siedziałem sobie spokojnie na swoim miejscu, pozostawiając tą małą ucieczkę w rękach Jacksona, w końcu chyba w jego interesie też jest to by uciec od szeryfa, albo przynajmniej od reszty funkcjonariuszy. Co prawda mam wrażenie, że Jaszczur nie powiedział mi wszystkiego co wie o Dereku, ale nie przejmowałem się tym. Dobrze wiedziałem, że jeszcze przyjdzie czas lub moment i mi powie lub ja sam się dowiem. 
Z tego co zauważyłem to byliśmy na dobrej drodze do miasta. Wciąż słyszałem syreny wozów policyjnych, ale z każdą chwilą coraz bardziej ucichały, co tylko świadczyło o dzielącej nas odległości. No cóż takie autko to nie lada cacko. Mimo to i tak wolę swój motor.
- Czyli mam rozumieć, że mam cię wywalić, gdzie chcę? - Jackson rzucił na mnie przelotne spojrzenie a ja tylko wzruszyłem od niechcenia ramiona. - No weź coś w końcu powiedz, człowieku, bo cię zaraz wywalę!
- Proszę bardzo, nie krępuj się - odparłem spokojnie, zerkając na nieco zdenerwowanego mężczyznę kątem oka. Ten jedynie cmoknął z dezaprobatą i następnie jechał już w ciszy. O dziwo nie wysadził mnie na żadnym ze skrzyżowań, a wręcz podwiózł mnie pod sam swój dom. Skąd wiedziałem, że to był jego zameldowanie? Otóż dużo rzeczy o nim wiem, czego on sam może być mało świadomy.
- Zapraszasz mnie na herbatkę, kawę? Hmm bardzo chętnie, ale chyba trochę za późno na takie przyjemności - przyznałem sarkastycznie, po czym jednym ruchem rozpiąłem pasy bezpieczeństwa. Wyszedłem z wnętrza pojazdu, rozciągając przy tym swoje z leksza zasiedziałe kończyny. W sumie to mógłbym to wykorzystać, ale nie dzisiaj. Mam dość po tym wjeździe policji na moją kryjówkę. Niby nic wielkiego, bo mam ich dość sporo, ale i tak działa trochę na nerwy. A sama myśl, że nowy szeryf tak łatwo nie odpuści sprawiała, że czułem pobudzenie w swoich żyłach.
- Dobranoc Jaszczurko i dzięki za podwózkę - machnąłem na pożegnanie nonszalancko ręką, po czym odszedłem, aby wtopić się w panującą wokół ciemność.

<Jackson? :3>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz