1 lipca 2020

Od Viktora

Viktor od samego rana siedział na spotkaniach. Nie przepadał za nimi, bo większą część czasu zajmowało powtarzanie informacji o których on już od dawna wiedział. Jednak musiał na nie chodzić, by obserwować jego pracowników i ich reakcje na poszczególne pomysły. Jeśli dana osoba myślała w sposób wspomagający firmę, pod koniec miesiąca dostawała awans. Jeśli jej obecność była niekorzystna, zwalniał ją z pracy. Siedział więc na końcu sali konferencyjnej i słuchał wykładów swoich podwładnych odnośnie nowych modelów smartfonów i tabletów firmy. W końcu nadeszła pora na ostatnie tego dnia spotkanie.
- Witajcie wszyscy – przywitał się asystent Viktora, Thomas, któremu powierzył on poprowadzenie tej konferencji. - Celem dzisiejszego spotkania jest przedstawienie naszej nowej konkurencji, a konkretniej piącej się w branży firmy Kell. Ich nowy laptop wywołał burzę zachwytu u ludzi. W opinii naszych testerów najlepszą cechą tego laptopa jest jego karta dźwiękowa. Umożliwia ona niezwykle szybką rejestrację, przetwarzanie i odtwarzanie dźwięku...
Thomas kontynuował swoją przemowę, podczas gdy Viktor wpatrywał się w twarze uczestników spotkania. Część z nich nie była zadowolona. Postanowił dowiedzieć się co myślą. Pierwszy mężczyzna ufał mu i wierzył, że firma znajdzie rozwiązanie. Tak samo drugi. Trzeci jednak sądził inaczej. Uważał, że dyrektor Kellu miał większe doświadczenie od dwudziestolatka i jeśli dalej pozostanie szefem konkurencja ich przegoni. Kilku innych dzieliło jego zdanie. Viktor zapamiętał by się ich później pozbyć. Wiedział też jednak, że nie powinien nie doceniać przeciwnika. Zamyślił się. Po szybkim przetworzeniu swojej bazy danych stwierdził: Kell był zaledwie małą firmą, ale szybko rosnącą. Jego program postanowił, że najlepiej zniszczyć przeciwnika póki jest słaby.

Następnego dnia o drugiej nad ranem podjechał do biura Kellu. Specjalnie wybrał taką godzinę – było za późno by ktoś pracował po godzinach i za wcześnie by jakiś ranny ptaszek przyszedł. Zaparkował w pobliskiej bocznej uliczce. Wysiadł z auta i skierował się w stronę budynku. Pod bramą wejściową zauważyli go dwaj strażnicy.
- Stój! – zawołał jeden. – Kto idzie?!
- Viktor Sokołow – przedstawił się.
- Nie kojarzę imienia – powiedział drugi. – Czego chcesz o tej porze?
- Proszę mi spojrzeć w oczy – spokojnie odparł Viktor.
Wtedy skorzystał ze swojej mocy hipnozy. Najważniejsza dla niego była dyskrecja, a świadkowie nie mogli pamiętać jego obecności. Teraz nadszedł czas na niewidzialność. Niezauważenie chodził po korytarzach biurowca, aż doszedł do pokoju technicznego. Podłączył swojego laptopa do głównego komputera. Po chwili jego wirus opanował wszystkie komputery firmy. Viktor wiedział, że nie musiał tego robić, ponieważ nawet gdyby Kell się rozwinęło, SoWex nadal miałby przewagę na rynku. Ale po co ryzykować. Cicho opuścił budynek i odszedł w ciemną noc.

Ktoś?
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz