8 lipca 2020

Od Jacksona CD Gabriela

Odchylając głowę, która oparła się lekko o zimną rurę, miałem nadzieję, że on to w końcu skończy, jednak kiedy usłyszałem jego głos o kolejnej rundzie, uderzyłem tyłem głowy dwa razy o to cholerstwo przymocowane do ściany. Mój organizm powoli miał dość, a moja psychika coraz bardziej wędrowała w stronę myśli, aby przemienić się i skończyć tą torturę, jednak nie chciałem dać tak łatwo za wygraną. Wiecie, to jest prawdopodobnie moja największa wada, ten jebany upór. 
- Co bym chciał ci powiedzieć? Pierdol się... - warknąłem cedząc przez zęby, kiedy ten odwrócił się w moją stronę z kolejnym narzędziem tortur w jego ręce.
- Zastanawia mnie, dlaczego nie chcesz ulec, już dawno bym to skończył. 
- Nie powinno cię to interesować - syknąłem, śledząc wzrokiem jego kroki, które niebezpiecznie szybko zbliżały się do mojego bezbronnego ciała, które będzie torturowane przez kolejne godziny tego dnia, gdyż moje teraźniejsze życie jest usłane tylko bólem, a nie jak w bajkach, płatkami róż. Owszem mógłbym to przerwać, ale nie chce, choć nie wiem nawet ile już tutaj jestem, gdyż nie ma tutaj okien i nie jestem w stanie dostrzec, czy na dworze jest już noc, czy jednak dopiero świta. Gdyby ktoś teraz mnie o to zapytał, strzeliłbym pierwszą jaka przyszła by mi tylko do głowy. 
Godziny mknęły, a ja zamiast coraz bardziej okazywać cierpienie, ukazywałem wściekłość. Na Gabriela kląłem jak szewc. Przekleństwa wydobywały się coraz częściej z moich ust, aż do pewnego momentu. 
Mój umysł poddał się, kiedy zobaczyłem rozgrzany pilnik do metalu, w ręku mego oprawcy. 
O nie, nie ma mowy abym to jeszcze przyjął na swoje ciało, ale proszę, podejdź tutaj, ja przecież jestem tylko bezbronną ofiarą, ofiarą, która ma ogon i nie zawaha się w tej chwili go użyć. 
Wyrwałem z jego dłoni narzędzie przy pomocy mojego przedłużenia kręgosłupa, po czym pokazałem mu wkurwione jaszczurze oczy, zrywając łańcuch, którym byłem przykuty. Trzymając narzędzie przy pomocy ogona, rzuciłem się na mężczyznę przyduszając go do zimnej, splamionej krwią betonowej posadzki. Nie interesowało mnie w tej chwili, że moje ciało nadal cierpi, gdyż znajduje się w nim wiele innych narzędzi tortur. Dla mnie teraz się liczyło pokazanie, że nie ugnę się bez walki. 
- Przegiąłeś... - warknąłem - pokazując mężczyźnie rząd zębów, podobnych do tych co mają wendigo. Oczywiście, ten pilnik trzymałem przy jego szyi, a moje pazury na tyle blisko barków Gabriela, że gdyby się w tej chwili poruszył dostał by niezłą dawkę jadu. 
Pozbyłem się tego paskudnego uzębienia, wraz z oczyma, więc bez zawahania mogłem spojrzeć mojemu oprawcy kolejny raz w oczy, tylko tym razem to on był ofiarą. 
- Przyjemnie? Z chęcią rozerwał bym tobie gardło, jednak nie jestem taki jak ty... 
Rzuciłem pilnik daleko w kąt, po czym zszedłem z bruneta, następnie pozbywając się tej połowicznej przemiany, siadając pod ścianą, pod którą zacząłem wyciągać wszelkie narzędzia tortur, patrząc na to co zrobi zaraz mężczyzna. 
- Nie licz na to, że będę całkowicie uległy.. - zmierzyłem go wzrokiem, wyciągając nóż myśliwski spod żeber...

Gabiiś? ;3 
480słów. (rozdaj tylko w siłę i panowanie ^^)
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz