6 lipca 2020

Od Petera CD MJ

Uśmiechnąłem się na słowa przyjaciółki. Sam nie wiedziałem, co mnie pokusiło, żeby tu dzisiaj przyjść. Z tego co zauważyłem, to MJ bardzo polubiła tego gościa w kostiumie, więc może chciałem jej zrobić przyjemność? Byłem tylko ciekaw, czy byłaby tak samo zadowolona, gdyby się dowiedziała, że pod tym wdziankiem kryję się ja. Zwykły Peter Parker.
Jednak mniejsza z tym. Lepiej się skupić na teraźniejszości, niż gdybać o nie wiadomo o czym. Mamy wyskoczyć na jedzenie i na dodatek dziewczyna zażyczyła sobie jakąś wysoką miejscówkę. Miałem ochotę się trącić i powiedzieć, że to dość niebezpieczny pomysł, ale dobrze wiedziałem, że jak Mary się uprze, to koniec.
- Dobrze w takim razie ruszajmy - oznajmiłem, po czym bez zbędnego uprzedzenia, chwyciłem szatynkę w talii, po czym jak gdyby nigdy nic wyskoczyłem razem z nią z balkonu. Owinęła ramiona wokół mojej szyi, trzymając się mnie na tyle mocno, jakby bała się, że zaraz ją puszczę.
Nasza mała podróż nie trwała nie wiadomo jak długo, gdyż po kilku minutach, wylądowaliśmy przed McDonaldem.
- Dobra Pajączku, dzisiaj na stawiam - oznajmiła dziewczyna, doprowadzając swoje pogięte przez wiatr ubrania do ładu. - Ty gdzieś sobie tutaj poczekaj...
- Tak jest, pani kapitan - zasalutowałem, po czym postanowiłem wspiąć się na jakiś budynek. Nie chciałem rzucać się w oczy, dobrze wiedząc, że niektórzy ludzie albo chcą mi zrobić zdjęcia, albo najzwyczajniej w świecie chcą mnie złapać czy coś w tym stylu. Dlatego też przykucnąłem sobie na jednym z dachów, obserwując spokojnie co się dzieje tam na dole. Robiło się już coraz później, ale ludzi wręcz na ulicach przybywało. Jak to mówią, w nocy miasto budzi się do życia, a razem z nim szemrane bandziory. Odetchnąłem cicho, myśląc o tym i owym, jednak przeważnie moje myśli kręciły się wokół MJ. Musiałem uważać by przypadkiem nie dowiedziała się tego, kim naprawdę jestem. Mogłoby to jej zaszkodzić, poza tym nawet nie wiem jakby mogła zareagować na taką wiadomość.
No cóż na ten moment koniec mędrkowania. Zauważyłem jak moja przyjaciółka wychodzi z maka, dlatego szybko zeskoczyłem do niej, "porywając" ją ze środka chodnika, przez co niektórzy z przypadkowych przechodniów wydali z siebie "woooo". Nie zwróciłem na to zbyt większej uwagi i zgodnie z życzeniem młodej damy, wspiąłem się na jeden z tych większych budynków.
- Kupiłam ci burgera, mam nadzieję że ci to odpowiada - odparła, kiedy odstawiłem ją na w miarę równe podłoże. Jak to na dachu, było po prostu ciemne, ale na szczęście światła z innych wieżowców i budowli, trochę dawały delikatnej poświaty, dzięki czemu jednak nie panowała tutaj nie wiadomo jaka ciemnica. Troszkę wiało, ale z tego co zauważyłem, Mary była dobrze ubrania, więc nie musiałem się obawiać, że zaraz mi się tu przeziębi.
- Uwielbiam burgery! Dziękuję - uśmiechnąłem się zadowolony, a dziewczyna na moją reakcję zaśmiała się cicho. 
Tak więc usiedliśmy sobie na samej krawędzi dachu, mimo że nadal uważałem to za zbyt ryzykowne. Niby sam wiele razy tak sobie siadałem, ale ja to ja, co innego MJ.
- Nie zdejmujesz maski? - zapytała zaraz po tym jak podarowała mi zawiniętego w papier burgera. No tak pewnie się ciekawi jak będę jadł. Sam na początku zastanawiałem się jak z tego wybrnąć, ale na szczęście mogę przecież odkryć tylko same usta.
- Nieee - odpowiedziałem, po czym na spokojnie rozpakowałem swój drobny posiłek. Czułem na sobie wzrok Mary, ale starałem się ukryć fakt, że jestem troszeczkę zestresowany.
- Tak więc, smacznego - oznajmiłem i gdy tylko podwinąłem delikatnie swoją maskę do góry, to mogłem zatopić zęby w jeszcze ciepłej bułeczce. - Pychaaa - wymruczałem z pełnymi ustami, machając przy tym nogami, jak małe dziecko. MJ także zaczęła powoli jeść jakiś zestaw, jednak co chwila spoglądała na mnie kątem oka, jakby coś planowała. Nie przejąłem się tym ani trochę, w końcu byłem skupiony na pochłanianiu fast fooda. Jakby nie patrzeć nie jadłem niczego poza śniadaniem z samego rana. Może i trochę niemądrze, ale po prostu May dzisiaj była na popołudniu w pracy, a ja nie chciał niepotrzebnie bałaganić w kuchni i latać po sklepach. Żywność w tych czasach może bywać naprawdę kosztowna. Sam dobrze to wiem, gdyż mając na uwadze nasze małe fundusze, musimy z rozwagą wydawać pieniądze. 
W sumie to jedliśmy sobie przez dłuższy czas w ciszy, przypatrując się jeżdżącym autom i spacerującym dokądś ludziom. Niby prawie codziennie miałem możliwość wglądu na taki stan rzeczy, ale mimo to nigdy mi się ten widok nie znudzi. Miasto, które powoli budzi się do życia. Miast, które nigdy nie śpi, nawet w nocy. 
Podczas tego podziwiania widoczków, nawet nie zauważyłem, że MJ niebezpiecznie się do mnie zbliżyła. Na szczęście w porę mój sensor niebezpieczeństwa sprawił, że poczułem dziwne mrowienie z tyłu głowy. 
Zaskoczony złapałem dziewczynę za rękę, którą najwyraźniej chciała sięgnąć prosto do mojej maski. Nie wiem jakie miała zamiary, ale wolałem się nawet nad tym nie zastanawiać. 
- Em... - zaczęła niepewnie, na co puściłem spokojnie jej rękę. Korzystając z faktu, że już zjadłem swojego burgera, zasłoniłem całkowicie moją twarz, zgniatając pozostały papier w kulkę. 
- Masz ochotę coś jeszcze porobić zanim odstawię cię do domu? - zapytałem.

<MJ? :3>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz