8 lipca 2020

Od Gabriela CD Jacksona

Patrzyłem beznamiętnie jak mężczyzna oddycha z trudem, a jego wzrok robi się jakoś nieobecny. Dobrze wiedziałem, że to wszystko nie wystarczy by go zabić, co najwyżej trochę go osłabi. Pewnie gdyby nie to, że jest przywiązany do rury, to już dawno ułożyłby się na chłodnej podłodze, ale tak to musiał się męczyć, a jego głowa raz za razem opadała do przodu. 
Muszę przyznać, że Jackson jest uparty i nawet to szanowałem, w końcu nie poddał się i ma w sobie tą chęć życia. Ekscytujące... Mimo wszystko nie mogłem mu ani odrobinę odpuścić, dopóki się nie zgodzi lub mi samemu się to nie znudzi. 
Z cichym westchnięciem opuściłem na moment piwnice, wspinając się po starych i spróchniałych schodach. Zajrzałem do salonu, gdzie leżała reklamówka z jedzeniem i jakimiś tam napojami. Wypadało dać mu coś do przegryzienia, w końcu od momentu gdy go tu uprowadziłem to nic a nic nie jadł. Dlatego też chwyciłem plastikową torbę i wróciłem do Jaszczura, który niepewnie uniósł wzrok, kiedy znowu pojawiłem się w tych stęchłym i przepełnionym zapachem krwi pomieszczeniu.
Na spokojnie zbliżyłem się do niego, a następnie przykucnąłem. Wyciągnąłem pojemniczek z własnoręcznie przygotowanym przeze mnie posiłkiem i zwykłą butelkę wody źródlanej. Biorąc pod uwagę warunki, w których przyszło przebywać mężczyźnie, nie było innego wyjścia. Musiałem go sam nakarmić. 
- Co to ma być? Najpierw używasz na mnie wszystkich swoich zabawek, a teraz masz zamiar mnie karmić? - Jackson prychnął ironicznie, choć widziałem w jego oczach delikatny błysk głodu i pragnienia. Uśmiechnąłem się pod nosem i jak gdyby nigdy nic, otworzyłem pojemnik, uprzednio czyszcząc widelec o chusteczkę. 
- Podobno mięso jest smaczniejsze, jeśli zwierzę przed śmiercią nie było zestresowane - oznajmiłem jak zwykle spokojnie, nabierając na sztuciec trochę jedzenia. Oczywiście chyba nie muszę przypominać, że mięso znajdujące się w posiłku, pochodzi od ludzi. 
- O czym ty pieprzysz? - spojrzał na mnie zirytowany, a ja czekałem cierpliwie aż postanowi grzecznie wziąć to co mu oferuję do buzi. 
- Radziłbym ci chociaż trochę zjeść, bo wiesz nie wiem kiedy następnym razem będę dla ciebie taki litościwy - zauważyłem, patrząc na Jaszczura wyczekującym wzrokiem. Ten widać było, prowadził ze sobą jakiś konflikt wewnętrzny. Pewnie jego duma nie pozwalała mu przyjąć jedzenia od jego oprawcy, co było bardzo zrozumiałem i przede wszystkim dla mnie bardzo zabawne. 
W końcu jednak przełamał się i niechętnie uchylił usta, aby następnie przegryźć i przełknąć to co znajdowało się na widelcu.
- Grzeczny chłopiec - pochwaliłem go z nieukrytym rozbawieniem, na co ten spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem. Gdyby nie to, że jest przywiązany do rury i nadziany na różne rzeczy, to już pewnie dawno rzuciłby się na mnie i rozszarpał. 
Tak więc kontynuowałem jego karmienie. Nie było tego nie wiadomo ile, ale wystarczająco by zapełnić chociaż trochę jego pusty żołądek. Jakby nie patrzeć to nie jest hotel, a on jest tutaj przetrzymywany, niech nie liczy jakieś wielkie luksusy. 
Na sam koniec pomogłem mu się napić wody. I na tym w sumie skończył się jego posiłek. Ładnie zjadł wszystko co mu dałem, a teraz możemy wrócić do dalszej zabawy. 
- To co? - podszedłem zadowolonym krokiem do stolika, gdzie miałem jeszcze kilka bardzo fajnych i przydatnych narzędzi. - Gotowy na kolejną rundę? A może chcesz mi coś powiedzieć?

<Jackson? :3>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz