5 lipca 2020

Od Petera CD MJ

Coś tak czułem, że ten patrol na pewno nie będzie normalny. Z resztą... Ciężko kiedy trafić na spokojny wieczór w tak wielkim mieście, ale najzwyczajniej w świecie nie spodziewałem się trafić na MJ, z pistoletem przystawionym do głowy... Powinienem się już przyzwyczaić do tego typu spraw, jednak wciąż moje serce niebezpiecznie przyspiesza, kiedy widzę w tych brudnych łapach bandziorów, jakąś bliską mi osobę. Przed oczami od razu staje mi zakrwawiony wujek Ben. Ten, którego nie zdołałem ochronić...
Halo! Ziemia do Parkera!
Spojrzałem na moją przyjaciółkę, która ani trochę nie podejrzewała osoby, kryjącej się pod tym czerwonym wdziankiem i tak ufnie trzymała rękę wyciągniętą przed siebie. Wydawała się dziwnie zrelaksowana i po jej uśmiechu na ustach nigdy byś nie zgadł, że jeszcze przed chwilą grożono jej bronią. Eh, co ja z nią mam...
- Miło mi cię poznać MJ - odchrząknąłem i uścisnąłem delikatnie jej dłoń. - Wolałbym jednak by okoliczności naszego spotkania były zupełnie inne...
Szybko przerwałem nasz kontakt fizyczny, cofając swoją rękę, zaraz po tym jak wymieniliśmy się uściskami.
- Proponujesz mi randkę? - prychnęła, a ja poczułem, że robi mi się zdecydowanie za gorąco w moim kostiumie. Peter... Zaczynasz popadać ze skrajności w skrajność... Ogarnij się chłopie!
- C-co? Nie, nie, nie to nie tak! - zacząłem wymachiwać rękoma na wszystkie strony, a dziewczyna odchyliła się do tyłu, prawie przy tym spadając z przewodu wentylacyjnego, jednak w porę złapała równowagę i zachowała pozycję siedzącą. - Wiesz... Po prostu. Oni tam, ty tam. Facet z bronią, no i ten tego... - zacząłem się tłumaczyć jak małe dziecko i po śmiechu moim przyjaciółki mogłem stwierdzić, że nie szło mi to zbyt dobrze.
- Przecież wiem, Spidey - odparła rozbawiona MJ, po czym spojrzała na mnie z bardzo szczerym uśmiechem. Na chwilę między nami zapadła cisza, lecz uwaga, nie trwała ona zbyt długo. Dziewczyna najprawdopodobniej dalej miała przysłowiową bekę ze mnie i nagle wybuchła śmiechem. Był on na tyle zaraźliwy, że sam zacząłem chichotać pod nosem, mogąc sobie wyobrazić zdziwienie osób, które muszą słyszeć z okna swojego mieszkania, chichoty dochodzące z dachu.
Mary dalej się chichrała, a ja już trochę się uspokoiłem. W ciszy obserwowałem, jak jej ciało delikatnie trzęsie się pod wpływem jej śmiechu. Dzisiejszy wieczór był wyjątkowo ponury, ale byłem pewien, że jej śmiech mógłby rozjaśnić połowę miasta.
Odetchnąłem cicho i zamknąłem na chwilę oczy. Przez mój kostium przebijał się delikatny wiatr, który ochłodził nieznacznie moje ciało.Wraz z późniejszą godziną robiło się coraz zimniej i na dodatek trzeba wziąć pod uwagę, że znajdujemy się na dość sporej wysokości.
Uchyliłem znowu swoje powieki i skrzyżowałem swoje spojrzenie z dziewczyną, która aktualnie przestała się śmiać i teraz wpatrywała się we mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Powinniśmy się już zbierać - oznajmiłem, szurając nogami o podłoże. - Odstawię cię do domu i mam nadzieję, że postarasz się w przyszłości więcej nie wpadać w kłopoty.
- Jasne, jasne - wywróciła oczami, po czym zeskoczyła z rury, podchodząc do mnie powolnym krokiem. Ponownie zrobiło się między nami drętwo i jedyne co było słychać to ruch uliczny dochodzący z dołu.
- Więc ten tego... Gdzie mieszkasz? - zapytałem, nie mogąc przecież zdradzić, że już tą informacją predysponuję. Trzeba taktycznie zagrać niedoinformowanego, w końcu w oczach MJ jestem zwykłym chłopcem w jakimś śmiesznym wdzianku, który już po raz drugi uratował ją od kłopotów.
Dziewczyna wsunęła kosmyk jej kręconych włosów za ucho, po czym zdradziła mi swój adres. Ah... Wiem, że jestem bohaterem, ale nie powinna od tak zdradzać komuś nieznajomemu swojego adresu! Mimo to nie zamierzałem jej tu teraz matkować.
Pokonałem odległość między nami, po czym złapałem przyjaciółkę w talii, przyciągając ją przy tym mocno do siebie. Nie mogłem pozwolić by przy naszej małej podróży, coś jej się stało, mimo że ona sama była trochę zaskoczona taką bliskością.
Nie myśląc dwa razy, podszedłem z dziewczyną do krawędzi i oboje spojrzeliśmy w dół, gdzie było widać rozświetlone ulice milionem świateł. No cóż innej drogi nie było. Upewniłem się tylko, że Mary nie wyślizgnie się z mojego uścisku, po czym najzwyczajniej w świecie skoczyłem.
Odstawiłem przyjaciółkę pod samą klatkę. Musiałem być pewien, że trafi prosto do domu, tak jak z resztą ostatnim razem. 
- Tak, więc oby nie do zobaczenia - pomachałem w jej stronę i już chciałem odejść, kiedy to złapała mnie za nadgarstek. Zaskoczony stanąłem jak wryty na tych schodkach i spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, choć tak czy siak nie mogła przecież zobaczyć mojej mimiki twarzy. Zacząłem się już zastanawiać czy o czymś zapomniałem, ale o czym niby miałbym w ogóle zapomnieć? Już byłem przygotowany by zapytać MJ o co chodzi, kiedy nagle usłyszałem dziwne burczenie, dochodzące z jej brzucha.
- Jesteś głodna? - zapytałem lekko rozbawiony, a na ustach młodej dziewczyny pojawił się delikatny rumieniec. - Jeśli chcesz to mogę skoczyć ci coś kupić. Wiesz do maka lub kfc - na spokojnie wyswobodziłem się z jej uścisku i zeskoczyłem ze schodów. - Dobra to zaraz wracam! - krzyknąłem, nie dając jej w sumie czasu na jakąkolwiek odpowiedź, no bo po co?

<Mary? :3>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz