5 lipca 2020

Od MJ cd Peter

- Nie do końca o to - zaczęłam jednak kończenie zdania nie miało większego sensu. Pajączek zniknął z pola mojego widzenia. Z głośnym westchnięciem usiadłam na schodkach i czekałam aż mój wybawca wróci. Spędziłam ten czas bardzo produktywnie... przeglądając memy. Miałam ochotę zapalić ale niestety ostatniego papierosa wypaliłam jeszcze przed wyjściem. Chciałam kupić nowe ale oczywiście jakieś kutafony musiały mi przeszkodzić. 
- Proszę - na moich nogach wylądowało opakowanie z McDonalda. Dość spore. Uniosłam głowę do góry żeby spojrzeć na Pajączka. - Będę się już zbierał. Postaraj się nie wpaść w kłopoty.
- Zaczekaj. Zjedz ze mną - złapałam go za rękę żeby nie spróbował uciec. Spojrzał najpierw na moją dłoń, a chwilę później na twarz.
- J-ja nie wiem. Mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia... - zaczął się wywijać. - Naprawdę muszę już iść! - i po prostu mnie zostawił. 
- W takim razie daj sobie jutro postawić jakieś jedzenie! - krzyknęłam zanim zniknął między budynkami. No i znowu zostałam sama. 

~~**~~

- Parker! - krzyknęłam widząc szatyna idącego przez szkolny korytarz. - Jak ci coś powiem to się zesrasz z zazdrości - zatrzymał się, a ja prawie na niego wpadłam. Oczywiście ma refleks i zrobił unik tak, że prawie upadłam na ziemię. Dzięki Bogu Peter złapał mnie za bluzę i postawił do pionu. 
- Co? Co się stało - zaśmiał się widząc jak jaram się tym co mam mu do przekazania. Odchrząknęłam i otrzepałam się.
- Nie zgadniesz kto kumpluje się ze Spidemanem - Parker zbladł, a uśmiech z jego twarzy momentalnie zniknął. Wyglądał jakby zrobiło mu się słabo.
- C-co? Skąd wiesz? - zaczął. Jąkał się okropnie i zdecydowanie było mu gorąco, ponieważ zaczął się nienaturalnie pocić. 
- No wczoraj miałam bardzo nieprzyjemny incydent z jakimiś złodziejami czy coś ale uratował mnie i posiedzieliśmy trochę na dachu, kupił mi żarcie i zaprosiłam go dzisiaj też na jakąś szamkę i w ogóle będzie zajebiście - moja wypowiedź była bardzo chaotyczna ale żyłam z nadzieją, że zrozumiał przekaz. Kiedy usłyszał moją wypowiedź automatycznie się uspokoił.
- O kurde... Faktycznie zazdroszczę - zaśmiał się niezręcznie. - Rozmawiałaś z nim? Jaki on jest? 
- No więc jest totalnie roztrzepany. Zupełnie jak ty. Ale ogólnie człowiek czuje się przy nim taki bezpieczny. Pewnie dlatego że mnie uratował już drugi raz ale nie wiem. Jak już będziemy bff to was poznam - zaśmiałam się i uderzyłam go delikatnie w ramię. 
- Boże jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie - dzwonek niestety przerwał naszą rozmowę i grzecznie poszliśmy na lekcję. Staję się coraz lepszym człowiekiem. Woah.

~~**~~~

Siedziałam na balkonie odprężając się przy muzyce i papierosie. Nogi zwisały mi z barierki. Poruszałam nimi w rytm muzyki i podśpiewywałam kawałki, których wyuczyłam się na pamięć. 
- I don't really care if you cry, On the real, you should've never lied - wręcz krzyczałam wkładając w to ogromną ilość emocji. Sąsiedzi na pewno nie byli zadowoleni. Przykro mi?
- Totalnie masz talent - słysząc męski głos przestraszyłam się na tyle, że spadłam z krzesła. 
- Dobry Boże - jęknęłam widząc, że to tylko Spidey. - Totalnie mam zawał - złapałam się za serce i powoli podniosłam siadając tam gdzie wcześniej. Pająk zwisał głową w dół poza balkonem. - Szczerze mówiąc nie sądziłam, że naprawdę przyjdziesz - zaśmiałam się i wyłączyłam muzykę żeby nie przeszkadzała w rozmowie. 
- Świat jest pełen niespodzianek - zaśmiał się. - To co z tym jedzeniem? Nie jadłem obiadu.
- Możemy kupić coś w maku iii... możesz mnie zabrać gdzieś wysoko tak jak wczoraj. Zjemy i popatrzymy sobie w dół. Dla ciebie to codzienność ale mnie to strasznie jara - uśmiechnęłam się. 

<Peter?>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz