7 lipca 2020

Od Keiry CD Gabriel

Nie znałam ich. Pytając o pochodzenie pierwszej księgi nigdy nie dostałam odpowiedzi. Nie wiedziałam nic o prawdziwej sobie. Ale... czy to nie najlepsza okazja żeby dowiedzieć się o sobie czegoś więcej?
- Dlaczego mnie wybraliście? - mruknęłam cicho. - Kim w ogóle jesteście? - zapytałam nie wiedząc nawet kto stoi za niewidzialną barierą. 
- Zamilcz zdrajczyni. Kiedy tylko skończymy z tą nędzną parodią potwora zajmiemy się tobą. Należysz do nas. Jesteś tak głupia i naiwna jak twoi rodzice - kobiecy głos parsknął z wyższością. Rodzice? Znali moich rodziców? Zignorowałam wszystko inne co powiedziała. Najważniejsze było dla mnie tylko to jedno słowo. 
- Gdzie oni teraz są? - zbliżyłam się do Gabriela. Chciałam być bliżej nieznanego, a on na chwilę obecną stał z nimi 'twarzą w twarz' jeśli można to tak określić. 
- Nie żyją. Pozbyliśmy się ich. Nie chcieli zdradzić nam twojego położenia ale na szczęście poradziliśmy sobie sami. Gdyby nie twój dar najchętniej zmiotłabym cię z powierzchni ziemi - po moich plecach aż przeszły ciarki. Próbowałam powoli przeanalizować wszystko co powiedziała. Zabrali moich rodziców. Ludzi, który byli moimi jedynymi bliskimi. Chronili mnie przed tymi potworami i zapłacili za to życiem. Nie byłam w stanie ustać na równych nogach. Osunęłam się na posadzkę cicho szlochając. W głębi duszy zawsze miałam cichą nadzieję, że gdzieś sobie żyją na świecie i będzie nam dane w końcu się spotkać. Oni mi ją odebrali. Odebrali mi wszystko. Nie wybaczę tego. Poczułam jak magia znowu wypełnia moje wnętrze. Tym razem płynęła prosto ze mnie. Czułam jak wypełnia całe moje ciało. 
- Keira opanuj się! - głos przewodniczki w mojej głowie nigdy więcej nie będzie mi rozkazywał. Pozbyłam się jej. Najzwyczajniej w świecie wymazałam jej istnienie z mojej pamięci. Byłam tak wściekła i naładowana mocą, że wokół mnie utworzyło się coś w rodzaju burzy. Była znacznie mniejsza od tej wcześniej i działała tylko na mnie. Spojrzałam na Gabriela. Z moich oczu uwalniały się co chwila jasne wiązki światła przypominające małe piorunki. Mężczyzna domyślając się co chcę zrobić odsunął się od pola siłowego. Uśmiech nie schodził z jego twarzy widząc jak bariera zaczyna pękać pod wpływem mojej magii. 
- Zanim to zniszczę musimy sobie coś ustalić - mężczyzna był zdecydowanie zaskoczony moim tonem. Keira, która boi się własnego cienia właśnie zniknęła. Nie dam się już zastraszyć nikomu. Nie pozwolę traktować się jak cholerny przedmiot. Nie będę niczyją pierdoloną własnością.
- Słucham w takim razie - powiedział kpiącym głosem. Naiwny myślał, że dalej się go boję. 
- Chcę zabić tego, kto skrzywdził moich rodziców - jego głośny śmiech wypełnił pomieszczenie.
- Za kogo ty się uważasz? Stań sobie z boku i grzecznie czekaj aż skończę. Możesz też dołączyć do swoich przyjaciół i zginąć razem z nimi. Wybór należy do ciebie - zabezpieczyłam barierę dodatkowym polem siłowym. Tak na wszelki wypadek żeby nikt z niego nie uciekł. Teleportowałam się do Gabriela. Stałam, a raczej unosiłam się nad ziemią żeby stanąć z nim oko w oko. 
- W takim razie zrób to. Dalej. Pokaż jaki z ciebie samiec alfa. Wielki pan Gabriel morderca. Jaka ja byłam głupia, że się ciebie bałam - najpierw był w szoku, a chwilę później na jego twarzy wymalował się uśmiech. Dość przerażający ale mimo to nie odsunęłam się. Zaczął się przemieniać. Przybrał postać, pod jaką powinien zawsze się poruszać. Obrzydliwa bestia gotowa zabić każdego kto stanie jej na drodze. I oto jestem ja. Keira czarodziejka. Z jego paszczy wydobył się głośny ryk skierowany prosto w moją stronę. - Powinnam się bać? - uniosłam jedną brew do góry. Lewitowałam trzymając ręce skrzyżowane na klatce piersiowej i oczekiwałam na dalszy ruch. Bestia chciała mnie złapać w swoje obrzydliwe łapska ale niestety był zbyt wolny. Kiedy tylko miał już zacisnąć dłoń teleportowałam się kilka metrów dalej. - Wszystko dobrze Gabi? Już nie jesteś taki cwany jak wcześnie co? - wzdłuż moich rąk zaczęła przepływać energia elektryczna. Opadłam powoli na ziemię i przybrałam pozycję do walki. - To co, bijemy się - teraz i na moich ustach zagościł uśmieszek. Stałam oczekując na atak przeciwnika, który najwyraźniej z każdą chwilą robił się coraz bardziej zirytowany.

<Gabrielku?>
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz